Chwilę później wróciliśmy na miejsce startu. Tym razem dużo wolniej. Nate nie odezwał się do mnie nawet słowem przez całą drogę. Jego zimny i obojętny wzrok nawet na chwilę nie spoczął na mojej osobie. Mogłabym spaść z maszyny, a on prawdopodobnie by tego nie zauważył. No, ale cóż. Jak już wiadomo Walker ma swoje humorki i ja ich niestety nie zmienię.
Gdy już dojechaliśmy na miejsce gdzie wyścig się rozpoczął, Walker bez słowa zszedł z motocykla i poszedł odebrać nagrodę. Mi zostało odnaleźć przyjaciół.
Tak też zrobiłam. Po chwili odnalazłam wzrokiem paczkę i postanowiłam skierować się w ich kierunku.
Jednak od razu gdy ustałam na ziemi zeszło na mnie to co zrobiłam. To jak zakończyło się to ostatnim razem i to, że obiecałam sobie, że nigdy więcej już tego nie powtórzę. A tymczasem cieszyłam się jak głupia, że znów wsiadłam na motor i poczułam te jedyne w swoim rodzaju emocje. Znów popełniałam kolejny błąd za błędem. Czułam, że na nowo zakochałam się w tym wszystkim, ale teraz zrozumiałam jakie to było złe i głupie. Powinnam próbować się wykręcać. Dobra, może i próbowałam, ale uległam i to było dla mnie takie typowe. Znów okazałam swoją słabość i brak asertywności. Cokolwiek by się nie wydarzyło to byłaby w zupełności moja wina. Tylko i wyłącznie. I ta świadomość znów zaczęła mnie wykańczać.
Reszta była do przewidzenia. Wszyscy rzucili się na mnie jak zwierzęta na mięso i dziękowali Bogu, że jednak postanowiłam jeszcze dziś nie umierać.-Boże Aniołku. Martwiliśmy się o ciebie.
-Mia nie wiesz jak bardzo cieszę się, że cię widzę.
-Myślałam, że umrzesz. Tak bardzo się bałam.
-Jednak Walker się postarał. Może zrobił to specjalnie, żeby ci zaimponować co?
-Jak się czujesz? Nic cię nie boli?
-Chyba muszę podziękować Nate'owi. Gdzie on jest?
-Chcesz już wracać do domu?
-Pomóc ci w czymś Mia?Napłynął na mnie natłok pytań. W mojej głowie wirowało. Nie wiedziałam na czym mam się skupić najpierw. Mój wzrok wędrował od Victorii do Zacka, od Zacka do Chrisa i tak w kółko. Wszystko zaczęło się mieszać, a w końcu moją głowę zawładnęła pustka. Chyba zemdlałam.
***
Obudziłam się zapewne przez promienie słoneczne, które teraz skutecznie parzyły moją twarz. Rozejrzałam się po miejscu, w którym się znajduję i dotarło do mnie, że jestem w pokoju, który zajmuję w domu Walkerów. Po chwili wszystkie wspomnienia wczorajszej nocy do mnie wróciły i znów poczułam te cholerne wyrzuty sumienia i smutek. Wiedziałam, że nie zawiodłam tylko siebie. To wszystko niesie za sobą skutki.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam twarz dłońmi. Kto mnie tu przyniósł? Jak się tu znalazłam? Która godzina? Nie powinnam być już w szkole? Multum pytań, na które nie znałam odpowiedzi krążyło gdzieś w głębi mojego umysłu.
Nie mogłam zmusić się już do snu. Ślepo wpatrywałam się w biały sufit i zastanawiałam się nad ostatnimi wydarzeniami.
Temat Walkera był na głównym miejscu. Nate zajmował stanowisko VIP'a już od długiego czasu, a z każdym kolejnym dniem jego rola w moim życiu stawała się większa, potężniejsza i być może ważniejsza. Mimo że nie byliśmy sobie w ten dobry sposób bliscy to wiedziałam, że nie mogę pozwolić mu na narażanie własnego życia. Może czas, aby na pewien okres dać sobie spokój z kłótniami i zakopać topór wojenny. Są rzeczy ważne i ważniejsze, a bezpieczeństwo osób, które zajmują szczególne miejsce w moim życiu jest najważniejsze. nawet gdy jest to Walker.***
Moje rozmyślenia jednak znużyły mnie do tego stopnia, że zapadłam w sen. Niestety nie trwał on długo. Bynajmniej tak mi się wydawało, bo ułomna ja nie sprawdziła wcześniej godziny.
Osobą, która przeszkodziła mój spokój była ciocia Em. Zdziwiłam się trochę na jej widok. Zazwyczaj rozmawiamy tylko przy śniadaniu lub gdy wcześniej wróci z pracy. Jeśli dobrze pamiętam jest to pierwszy raz od początku mojego istnienia gdy Emma rozpoczęła ze mną rozmowę na osobności.
CZYTASZ
Chłopak, który chciał wszystko naprawić || zakończone
Teen FictionA co gdyby dwoje największych wrogów dowiedziało się, że coś ich łączy? Rzuciliby się sobie w objęcia czy oddalili od siebie jeszcze bardziej?