50 cz.2

237 8 0
                                    

***

- Tam jest. - Tom wskazał na Harry'ego stojącego za białym vanem, zaparkowanym przy krawężniku. 

Jakieś 15minut zajęło nam dojechanie do podupadłej dzielnicy mieszkalnej. Trzymałam się blisko niego, kiedy szliśmy przez szemrane osiedle, po drodze do miejsca gdzie jak zapewnił mnie, znajdziemy Harry'ego, byliśmy mierzeni dość nieprzyjaznymi spojrzeniami przez miejscowych. I znaleźliśmy go. Był tak samo ubrany jak wcześniej, czarna koszulka i spodnie, jedynie białe, znoszone conversy przełamywały ciemną kolorystkę. 

- Haz.

Odwrócił się słysząc swoje imię. Na jego twarzy malowała się cała paleta sprzecznych emocji. 

- Co Bo tutaj robi?

- Potrafi być bardzo przekonywująca. - wyjaśnił Tom.

Cała moja uwaga skupiona była wyłącznie na Harrym. Uniosłam rękę i oplotłam ją wokół jego karku. Przyciągnęłam jego głowę w dół i zatopiłam swoje usta w jego pełnych wargach. Wyczułam jego rozbawienie, zanim oplótł mnie w tali i podniósł do góry, tak że moje nogi wisiały w powietrzu. 

- No cześć, Skarbie. - powiedział nie odrywając ode mnie swoich ust i uśmiechając się pod nosem.

- Ej, ej... Weźcie, tak się migdalicie, że aż mi się niedobrze robi. 

Miałam niezły pomysł, na który zdał się też wpaść Harry przekrzywiając swoją głowę w bok i dając mi więcej dostępu do swojej szyi. Zaraz przeniosłam tam swoje usta, zostawiając gorące pocałunki. Usłyszałam głośny śmiech Harry'ego, kiedy wystawił w kierunku swojego przyjaciela środkowy palec. Bardzo prawdopodobne, że w tamtym momencie na jego twarzy malował się pełen pewności siebie uśmiech.

- Och, tak! Jakież to było dorosłe. Dzięki, Haz. - wymamrotał Tom.
Poczułam ziemię pod nogami, ale nadal byłam ciasno opleciona ramionami Harry'ego.
- Musimy mu znaleźć jakąś dziewczynę. - powiedziałam teatralnym szeptem.
- Dobry pomysł. - kiwnął głową Harry.
- Wiem, że wydaje się wam, że jesteście sami w jakiejś mydlanej bańce, ale musicie wiedzieć, że nadal was słyszę.
- Wiemy. - odpowiedzieliśmy jednocześnie.
Cieszyłam się, że go widzę, nawet mimo tego, że praktycznie się nie rozdzielaliśmy. Sam przebłysk jego wspaniałego uśmiechu roztapiał moje serce.
- Na co patrzyłeś, zanim przyszliśmy? - zapytałam.
Harry zerknął na swojego przyjaciela dziwnym wzrokiem, jakby szukał u niego potwierdzenia, a atmosfera natychmiast stała się napięta. Tom ledwo zauważalnie kiwnął głową, na co Harry chwycił moją dłoń i poprowadził w szczelinę między białym brudnym vanem, a jakimś niebieskim samochodem stojącym po prawej stronie.
Stanął zaraz za mną i oboje z zaciekawieniem obserwowaliśmy sytuację rozgrywającą się po drugiej stronie ulicy. Mój wzrok spoczął na młodym mężczyźnie, jego groźnie wyglądający pies wyrywał się ze smyczy i ciągnął go za sobą. Gdy przeszli ukazał mi się obraz zaniedbanego i brudnego blokowiska. Kłębiło się tam mnóstwo policjantów. Rozmawiali między sobą, dopóki nie rozległ się jakiś hałas. Zobaczyłam szamoczącego się mężczyznę, wyprowadzanego przez drzwi wejściowe. Wrzeszczał ile sił w płucach jakieś obsceniczne teksty w kierunku funkcjonariuszy. Kiedy moje oczy były w stanie dostrzec jego twarz, serce na moment zatrzymało mi się w miejscu i zrobiłam krok do tyłu, tylko po to, by odbić się od silnego ciała stojącego tuż za mną.
- Wszystko w porządku, Bo. Wszystko jest dobrze.
Zacieśnił splot naszych dłoni.
- To brat Scott'a. - powiedziałam z trudem łapiąc oddech - Harry o co chodzi, co się dzieje?
- Shhh...- uspokoił mnie - Po prostu patrz.
Radiowozy z piskiem opon zatrzymały się przy krawężniku i kolejni oficerowie podbiegli do pomocy, kiedy drugi mężczyzna pojawił się na zewnątrz. Scott. O wiele więcej rąk było potrzebnych, żeby utrzymać go w miejscu. Kajdanki były ciasno zapięte na jego nadgarstkach za plecami. Był wściekły, rzucał obelgami do wszystkich ludzi, którzy go otaczali. Z przerażeniem patrzyłam, jak starają się go ujarzmić, aż za dobrze wiedzieliśmy do czego był zdolny. Chwilę później zaprezentował swoje możliwości, przewracając jednego z policjantów na ziemię, kopnięciem w ramię.
Skrzywiłam się, gdy przycisnęli go maski jednego z radiowozów próbując stępić jego zawziętą agresję. Funkcjonariusze stali się bardziej niespokojni, jak najszybciej chcieli rozdzielić dwóch mężczyzn, usadawiając ich w oddzielnych samochodach. Kiedy sytuacja nieco się uspokoiła, odwróciłam się i spojrzałam na Harry'ego.
- Dlaczego ich aresztowali?
Pociągnął mnie za rękę i przeprowadził na drugą stronę van'a, upewniając się, że jesteśmy niewidoczni.
- Scott i jego brat handlowali narkotykami, ale zawsze byli bardzo ostrożni. Nigdy nie trzymali towaru u siebie w mieszkaniu. - zamilkł na chwilę - Aż do teraz. - uśmiechnął się pod nosem.
Ciężko było mi to zrozumieć, moje myśli krążyły wokół tego czego przed chwilą byłam świadkiem.
- Czekaj, co?
- Policjanci mogli być lekko nakierowani na znalezienie jakiegoś proszku, czy coś...
Oczy momentalnie rozszerzyły mi się na nowo otrzymaną informację.
- Ty... To ty zaplanowałeś?
- Nie. - potrząsnął swoimi lokami - Nie ja.
Podążyłam za wzrokiem Harry'ego i dostrzegłam starszego mężczyznę, który wcześniej uleciał mojej uwadze. Pochylał się przy masce czarnego BMW. Wyglądał elegancko, miał na sobie garnitur, krótkie włosy i tatuaż na szyi.  Wyglądał na zajętego swoimi sprawami, zanim włożył swój telefon z powrotem do kieszeni i spojrzał w naszą stronę.
- Kto to?
- Stary przyjaciel dla którego kiedyś pracowałem. Wisiał mi przysługę.
Mężczyzną kiwnął głową w kierunku Harry'ego. To było skinienie typu "robota skończona". Otworzył drzwi swojego wypolerowanego auta i zaraz zniknął w jego wnętrzu, odpalając silnik i znikając za zakrętem.
- Co dla niego robiłeś?
- Ja już pójdę. - powiedział Tom i ruszył w stronę zaparkowanego dalej samochodu.
Nie wyczuwałam już ich chęci do wzajemnego droczenia się ze sobą. Tom wiedział chyba, że szykuje się poważna rozmowa, przy której lepiej zostawić nam samych. Z jednej strony nie chciałam, żeby odchodził, może gdyby został pewne sekrety już na zawsze pozostałyby sekretami.
- Dobra, widzimy się później. - odpowiedział Harry.
Tom zniknął z naszego widoku i swoją uwagę znowu skupiłam na chłopaku, który stał przede mną. Po jego zachowaniu, po tym jak wiercił się w miejscu, widziałam, że nie do końca wie jak ma się zachować w tej niełatwej sytuacji. Im więcej czasu mijało, tym bardziej żałowałam, że w ogóle go o to zapytałam. Nie byłam pewna czy chcę wiedzieć więcej. Jego palce powędrowały do mojej szyi, chwytając srebrny łańcuszek i wyjmując go spod koszulki, którą miałam na sobie. Obracał zawieszkę między palcami, kiedy zaczął mówić.
- Odbierałem pieniądze.
- Pieniądze za co? - zapytałam ostrożnie.
Samolocik opadł na mój dekolt, niemal jakby skalał skórę jego palców, jakby nie mógł znieść jego ciężaru. Głośno przełknęłam ślinę, czekając na odpowiedź, kiedy Harry zdenerwowanym ruchem ręki potarł swój policzek.
- Głównie za długi.
Dla kogoś innego to mogłoby być w porządku. Harry po prostu wyświadczył mu kilka przysług. Kilka razy odebrał należne pieniądze dla swojego znajomego. Na pierwszy rzut oka to nie budziło niepokoju. Ale inni nie mieli pojęcia o jego przeszłości. Widziałam to w jego oczach. Błagał żebym nie pytała o nic więcej. Ale ja musiałam, to był jedyny sposób, żeby mój umysł zaznał jakiegokolwiek spokoju.
- A co jeśli nie mogli spłacić długu, Harry?
W jego ciszy zawarta była pełna odpowiedź. Byłam pewna, że tamten mężczyzna wykorzystywał Harry'ego i jego agresywną naturę do zastraszania ludzi, którzy nie oddawali mu pieniędzy. Harry katował ludzi, którzy nie mogli sobie pozwolić na dotrzymanie warunków umowy zaciągnięcia długu. Po tym czego doświadczyłam widząc go w ringu i poza nim, wiedziałam, że nie popełniali swojego błędu drugi raz. Nie wtedy, kiedy to Harry pukał do ich drzwi.
- Już z tym skończyłem. - powiedział pewnym głosem.
Lekko cmoknął mnie w usta. Jego gest sprawił, że odzyskałam kontrolę nad swoim ciałem, uprzednio myślami krążyłam całkiem gdzieś indziej.
- Kocham cię. - szepnął z pewnością zaalarmowany moim brakiem odpowiedzi.
- To trochę dużo do ogarnięcia. - odpowiedziałam pozbawionym emocji głosem.
Nawet nie wiedziałam, jak mam się z tym czuć. Znałam jego ciemną przeszłość, ale ta nowa informacja zapaliła we mnie jakiś płomień niepokoju.
- Wiem, przepraszam. Nie miałem zamiaru cię przestraszyć tym wszystkim.
Kiedyś czytałam książkę pewnego zabójcy. Zadziwiającym było to, że nie miał najmniejszych wyrzutów sumienia obierając sobie kolejne cele. Im więcej przypominałam sobie przewróconych stron, tym bardziej łączyłam zachowanie głównego bohatera z Harry'm. To była specyficzna osoba nie mająca skrupułów przy zadawaniu bólu kolejnym ofiarom. Osoba, która sama była dobrze zaznajomiona z bólem.
Oczy Harry'ego rozpaczliwie szukały mojego wzroku.
- Nie przestraszyłeś. - powiedziałam nagle.
- T..to było dawno temu, j..ja...
- Nie rozmawiajmy o tym. - przerwałam mu, chwytając go za rękę.
Jeśli mam być szczera - przeraziło mnie to. Ale nie miałam najmniejszej ochoty odblokowywać tej części mojego mózgu. Zaszliśmy już tak daleko, nie chciałam znowu bać się chłopaka, którego kochałam.
- Ok. - rzucił niepewnie Harry.
Był bardzo zaskoczony, kiedy pociągnęłam go do siebie i przytuliłam. Biło od niego ciepło. Aż za dobrze słyszałam głośne bicie jego rozpędzonego serca, kiedy wtuliłam twarz w jego silny tors. Poczułam gorące powietrze wydobywające się wraz z jego oddechami na moich włosach, kiedy mocno wtulał mnie w swoje objęcia, zanim pocałował mnie w czubek głowy. Dłonią delikatnie i miarowo gładził mnie po plecach, żeby nieco poprawić mój nastrój.
Wszystkim czego chciałam w tamtej chwili  to sprawdzić, żeby jego ból odszedł w zapomnienie. Dać mu możliwość nowego startu.
Harry odezwał się tak cicho, że prawie go nie usłyszałam.
- Nie zasługuję na ciebie.
Z całej siły przywarłam do niego ciałem i mocno zacisnęłam powieki. Pragnęłam żeby przelał na mnie część tej ciemności, która trwała głęboko w jego wnętrzu. Nie chciałam, żeby musiałam mierzyć się z nią sam.
- Każdy zasługuje na kogoś, kto go kocha.
Odchylił się trochę i zauważyłam odcień szczęścia w nikłym uśmiechu na jego ustach, od razu zrobiło mi się cieplej w środku.
Wesoły Harry był moim ulubionym.
- Kocham twój uśmiech.
Moje słowa tylko go rozszerzyły, stał przede mną i świecił bielą swoich zębów, by po chwili złączyć nasze usta.
- Chodź, wisisz mi herbatę. - zamruczał nie odrywając swoich warg od moich.
Przerzucił rękę przez moje ramię i poprowadził mnie wzdłuż chodnika. To o czym przed chwilą rozmawialiśmy z powrotem napłynęło do mojej głowy. Harry stanął w miejscu, kiedy wyczuł napięcie mojego ciała.
- Coś nie tak?
Opuściliśmy bezpieczną pozycję i wyszliśmy zza białego van'a, staliśmy w nieco bardziej otwartej przestrzeni, kiedy obserwowałam jak poszczególne radiowozy opuszczają dzielnicę. Jeden z nich szczególnie przykuł moją uwagę. Na jego tylnym siedzeniu zobaczyłam rozwścieczonego mężczyznę. Przejechał obok nas i mimo, że trwało to sekundy to udało się nam zauważyć biały pasek przyklejony na nosie Scott'a. Z uwagi na to, że moja mama była pielęgniarką dobrze wiedziałam jaka jest procedura przy złamanym nosie. Nie dało się zrobić z tym nic więcej, oprócz lekkiego naprostowania i ściągnięcia małym opatrunkiem.
- Bo.
- Jego nos. - sięgnęłam palcami do wzgórka swojego,żeby wytłumaczyć o co dokładnie mi chodzi - Scott'a...
- Aaa... No, zauważyłem to, zanim jeszcze nawet go dotknąłem. - wyjaśnił zaciekawiony, nawiązując do tego co zrobił mu za barem, tamtej nocy.
- To ja. - powiedziałam niepewnym głosem spoglądając na chłopaka.
Jego intensywne myślenie wypłynęło na twarz w postaci silnie zmarszczonych brwi.
- Co?
- Nie miałam takiego zamiaru... Myślałam, że to tylko krwawienie. - rzuciłam szybko odwracając wzrok.
Ręce, którymi żywo gestykulowałam zawisły w powietrzy, gdy chłopak chwycił mnie za przedramiona. Potrząsnął głową z niedowierzania.
- Czekaj, czekaj... Bo, złamałaś mu nos?
Skinęłam głową, przygryzając dolną wargę.
- Jasna cholera. - wyszczerzył rzędy białych zębów w szerokim uśmiechu - Jak?
Odwrócił się całkiem w moją stronę, dając mi swoją pełną uwagę z rozbawieniem na twarzy. Puścił moje ręce, które zaraz uniosłam między nasze ciała.
- Wierzchem dłoni. - powiedziałam pocierając palcami miejsce tuż przy nadgarstku.
- Nigdy mi nie mówiłaś, że umiesz takie rzeczy.
Na jego twarzy malowało się czyste zdumienie.
- Kiedyś w lato nudziłyśmy się z kuzynką i postanowiłyśmy wziąć kilka lekcji z samoobrony...Nie miałam pojęcia, że cokolwiek z tego pamiętam, dopóki on nie stanął mi na drodze.
- Cholera, Tom się zesra jak mu powiem, że to ty.
Czułam się dziwnie dumna z siebie widząc zdziwienie Harry'ego spowodowane moimi wcześniejszymi działaniami. Może miałam w sobie więcej z wojownika, niż mi się wydawało. Zostałam pozostawiona z tą myślą, kiedy Harry odwrócił się tyłem i trochę się pochylił. Bez namysłu wspięłam się na jego plecy oplatając go nogami w talii i przerzucając ręce przez ramiona.
Nasza dyskusja przywołała mi na myśl kolejne pytanie.
- Ile kobiet macie u siebie na siłowni?
Harry nadal szedł wolnym krokiem, gdy wychyliłam głowę zza jego prawego ramienia. Ciemne loki łaskotały mój policzek.
- No..Gill na recepcji. - przygryzł wargę i podrzucił mnie lekko, poprawiając nieco moją pozycję - I to chyba wszystko, ale nie wiem kto pracuje w saunie i na basenie. Czemu pytasz?
- Wydaje mi się, ze powinieneś zorganizować zajęcia. - zaczęłam niepewnie.
- Jakie zajęcia?
- Coś jak fitness, boks, samoobrona... Ale dla kobiet.
Jego cisza uświadomiła mi, że zaczął się nad tym zastanawiać.
- Jestem pewna, że mnóstwo dziewczyn chciałoby się nauczyć, jak się bronić..Wiesz..jakby zaszła taka potrzeba.
- A ty? - zapytał dociekliwie.
- Też. - odpowiedziałam z pełną szczerością.
- Tak się składa, że ty nie potrzebujesz już żadnego treningu. - zażartował, lekko ściskając moje uda - Wypróbujesz na mnie jakieś ciosy? - kontynuował i wyczułam, że jest wyraźnie podekscytowany.
Rzucał mi wyzwanie?
- To było dawno temu, nie wiem czy coś pamiętam.
- Proszę cię, chcę zobaczyć czy uda ci się mnie powalić.

***

- Nie chcę zrobić ci krzywdy.

Harry zaśmiał się głośno i stanął za mną. Chwilę wcześniej przesunął kanapy pod jedną ze ścian w salonie, a stolik wyniósł na korytarz, żeby zorganizować nam większą przestrzeń. 

- Nabijasz się ze mnie? - mój głos nie krył zdenerwowania.

- Nie, Skarbie. - momentalnie pozbierał się w sobie - Tylko nie wydaje mi się, żebyś musiała się o to martwić. Wyobraź sobie, że jestem kimś innym, jeśli ci to pomoże. 

Harry z pewnością mnie nie doceniał, co prawie doprowadzało mnie do szału.

- Ok, dajesz. - poinstruowałam krótko.

Zachwiałam się lekko, kiedy silne ramię oplotło moją klatkę, nie namyślając się długo, szybko cofnęłam zgięty łokieć. Zatrzymał się na jego brzuchu i w tej samej sekundzie usłyszałam gardłowe jęknięcie. Nie dałam mu czasu na uśmierzenie bólu, moja stopa z wielką siłą natychmiast przydepnęła jego. Wyswobodziłam się z jego uścisku i odwróciłam w jego stronę. Harry stał nadal w jednym miejscu lekko skulony. Jego ręka momentalnie została odtrącona, kiedy próbował chwycić mnie za przedramię. Odruchowo chwyciłam jego dłoń, zanim zdążył ponownie mnie złapać i wykręciłam ją w nadgarstku, wyginając przy tym w górę jego palce. 

Doskonale wiedziałam, że jeśli tylko nadarzy się okazja, należy jak najszybciej oddalić się od napastnika. Ale coś mi się wydawało, że Harry'emu przyda się dobra nauczka. 

Zaklął głośno opadając przede mną na kolana. Rozchylił lekko usta i zmarszczył czoło, wpatrując się w moją twarz. Wziął mnie z zaskoczenia, kiedy lewą ręką chwycił za tył moich nóg i pociągnął w dół. Wciągu sekundy leżałam na nim. Przycisnęłam jego nadgarstki nad głową bruneta, na co on uśmiechnął się tylko pod nosem, co rozproszyło mnie do tego stopnia, że chwilę później znalazłam się pod nim. 

Oboje z trudnością łapaliśmy oddechy. Leżałam rozłożona po środku salonu, a on zawisł nade mną. Uśmieszek nie znikał z jego twarzy.

- Fajnie było, zróbmy to jeszcze raz.

- Powstrzymywałam się trochę. - rzuciłam.

Przebłysk radości zaświecił w jego zielonych tęczówkach.

- Przecież mówiłem ci, żebyś tego nie robiła.

- Nie wydaje mi się, że chciałbyś dostać prosto w twarz. Widzieliśmy jak to się kończy. 

Jego śmiech odbił się echem po pokoju, dla niego to nadal było gra. To było w sumie ekscytujące.

- Moim ostatnim ruchem, byłoby spotkanie bliskiego stopnia mojego kolana z twoim kroczem.

Jego rozbawienie powoli zniknęło, tak samo jak kolor z jego policzków, kiedy głośno przełknął ślinę. Szybko przekręcił się na bok i położył obok mnie.

- Darujmy już to sobie.

- Tak właśnie myślałam. - powiedziałam w pełni z siebie zadowolona.

- Prawie złamałaś mi palce.

- Dopiero z tego Tom się będzie śmiał. 

Drań też może kochać !Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz