Brązowooki rozwinął w końcu kawałek papieru i zaczął czytać. Każde słowo przeczytane w myślach, dało mu dużo bólu wewnętrznego. Łzy zabłysły w oczach, ale dalej czytał. Słona ciecz, zaczęła lecieć po jego bladych już policzkach. Zgniótł papierek w dłoni i trzymał go przy głowie. Dał się ponieść emocjom i dawał spływać łzom powoli.
Mój "dobry" kolego,
Ramiro Pónce. Aj, aj, aj. Ten zgrywający wiecznie nie zwyciężonego. Udaje przyjaciela. A przynajmniej w moim przypadku. Co zrobiłeś? Dużo, a zarazem nic.
To było ja twojej imprezie urodzinowej. Wszyscy się upili. Niektórzy byli ledwo przytomni w połowie imprezy. A ty wykorzystałeś zamieszanie, które robili mi chłopacy. Zacząłeś flirtować z Ámbar. Oboje byliście wstawieni, wiem to. Weszliście do jednego z wolnych pokoi. I co zrobiliście? Bzykneliście się. To kolejna rzecz, którą Ám mi zrobiła, a ty Ramiro wykorzystałeś fakt, że wtedy między nami było krucho. To było podłe i okropne.
Człowieku ogarnij się w końcu! Przestań tyle pić. Nie obwiniam Cię za to do końca, ponieważ oboje byliście winni.
Więc...
To WASZA wina.
Matteo.
××
Długość listów nie do końca zależy ode mnie. Zależy od powodów, które wymyśliłam. Więc nie bijcie mnie, że jest krótki. Ostatni list będzie na pewno długi.Dedykacja dla WrotiesStories
CZYTASZ
don't be dead • matteo balsano ×soon×
FanfictionPisanie listów było najtrudniejsze... ☒KSIĄŻKA ZAWIERA WULGARYZMY☒