Rozdział 6

668 39 0
                                    


- Przykro mi, Smoku, ale wiesz, jak to ostatnio wygląda. Nie sądzę, żebyśmy teraz potrzebowali twojej pomocy. - Monotonny głos Teodora Notta zdawał się docierać do niego jak przez mgłę. Jego puste słowa wcale nie wywarły na Draco większego wrażenia. Wręcz przeciwnie, nie spodziewał się żadnej innej odpowiedzi. Znał swoich znajomych i wiedział, że nigdy nie mógł na nich liczyć w sprawach, które były dla niego ważne. Jedyny wyjątek stanowił Zabini.

- W porządku - mruknął, nawet nie patrząc w kierunku swojego rozmówcy. Zamiast tego wypił resztkę zimnej kawy i rozejrzał się po sali.

Restauracja, w której się znajdowali, zdawała się aż kusić swoim kunsztownym wnętrzem oraz daniami serwowanymi przez elegancko ubranych kelnerów. Na samym środku pomieszczenia umieszczony został ogromny zaczarowany fortepian, z którego wydobywały się dźwięki spokojnej, mugolskiej muzyki.

Spędzając tutaj każdy piątkowy wieczór wraz ze swoim szefem, zapomniał już o magii tego miejsca. Czuł wręcz dziwne znudzenie na samą myśl o tej restauracji. Kojarzyła mu się wyłącznie z podpisywaniem niezbędnych umów oraz podejmowaniem decyzji, które miały sprawić, że firma wybije się na szczyt mimo ich parszywej reputacji. Uporczywie dążył do celu, aż w końcu mu się udało.

Każdy pracownik tego ekskluzywnego miejsca doskonale zdawał sobie sprawę z jego wysokiego statusu społecznego. Dlatego też jego ulubione dania czekały na niego za każdym razem, gdy tylko przekroczył próg restauracji. Przystawka w postaci krewetek, danie główne zawierające wyśmienicie usmażony stek oraz crème brûlée na deser sprawiały, iż mimo ogarniającej go monotonii mógł na chwilę się odprężyć.

Tym razem jednak wszystko okazało się inne. Jego dania nie zostały podane na czas, kelnerzy w zawrotnym tempie odwracali głowy, gdy tylko napotkał ich spojrzenie, a atmosfera wydawała się bardziej napięta niż zwykle.

Miał ochotę prychnąć pod nosem. Plotki o utracie pracy rozniosły się szybciej, niż przewidywał. W dodatku brak pierścionka zaręczynowego na palcu Astorii był głównym tematem Proroka Codziennego. Ogólnie rzecz biorąc, świat czarodziejski kpił mu prosto w twarz i ze spokojem przypatrywał się jego porażkom, które były nie do przeoczenia.

- Dobrze wiesz, że bardzo chciałbym ci pomóc, ale lepiej by było... - Teodor na chwilę przerwał swoją wypowiedź, koncentrując się na dobraniu słów - gdybyś na pewien czas po prostu zajął się sobą - dokończył, wypuszczając gwałtownie powietrze.

Draco uśmiechnął się ironicznie, widząc minę swojego rozmówcy. Doskonale wiedział, czemu Nott aż tak bardzo bał się wypowiedzieć te słowa. W końcu nie był głupi i nie chciał prowokować księcia Slytherinu, który od tylu lat zajmował tak wysokie miejsce w życiu społecznym. Nawet jako dzieciak umiał przerazić niejednego Ślizgona, a co dopiero swojego rówieśnika. Był cyniczny, wyrachowany i umiejętnie korzystał ze swoich zdolności.

- Doceniam twoją radę, Nott - odparł jak gdyby nigdy nic. Jedynie jego zaciśnięte pięści zdradzały wściekłość, która z każdą sekundą była coraz trudniejsza do opanowania. - Pozdrów ode mnie swojego szefa i przekaż mu, że niedługo wszyscy dowiedzą się o jego przekrętach - dodał, a następnie, odsuwając od siebie szklankę whisky, wstał z wygodnego siedzenia.

- Nie zrobisz tego. - Wzrok Teodora zdradzał panikę oraz czyste przerażenie.

- Owszem, zrobię, i to z największą przyjemnością. - Nie mógł pozwolić sobie, by jego znajomy ujrzał w nim chociażby cień wątpliwości. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że to posunięcie zrujnowałoby karierę Notta, a także sprawiło mu masę kłopotów, lecz nigdy nie miał współczucia dla oszustów. Może i był szumowiną, ale zawsze starał się grać czysto, bez żadnych niepotrzebnych kłamstw. Najwidoczniej jego znajomi byli innego zdania.

Słodki ListopadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz