Nie miał pojęcia, jak poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Wszystkie myśli wyparowały mu z głowy. Jedyne co towarzyszyło mu bez przerwy to ta cholerna pustka, która nie miała zamiaru opuścić go w przeciągu następnych godzin. Miał wrażenie, jakby każdy najmniejszy kawałek jego ciała został sparaliżowany. Płytki, nerwowy oddech, dudniące w klatce piersiowej serce oraz kropelki potu na czole wcale nie ułatwiały sprawy. Nie pamiętał, kiedy ostatnio miał przyjemność doznać tak obcych mu emocji.
Rozglądnął się rozkojarzony po pokoju, starając się odzyskać choćby najmniejszą kontrolę nad wydarzeniami, które miały miejsce. Na moment zamknął oczy, by przypomnieć sobie jakim cudem mógł aż tak zniszczyć ten wieczór. Rzadko miewał wyrzuty sumienia. W każdym wypadku udawało mu się dostrzec winę w kimś innym, nawet jeżeli wina wydawała się leżeć po jego stronie. Przywykł do swojego samouwielbienia oraz zadufania. Teraz jednak miał wrażenie, że zapadnie się pod ziemię ze wstydu. Naprawdę nie rozumiał swojego zachowania ani wydarzeń, które miały miejsce.
„Jesteś nikim, Granger " — wypowiedziane przez niego słowa dalej dudniły mu w głowie, przyprawiając go o ciarki. Dopiero teraz zdał sobie sprawę ze swojego bezczelnego zachowania. Trudno mu było przyznać przed sobą, że naprawdę postąpił źle. Wręcz karygodnie, zważając na dalszy rozwój wydarzeń. W dodatku wzrok, którym obdarzyła go jego towarzyszka sprawił, że poczuł się jeszcze gorzej. Każda, nawet najmniejsza nić zaufania, jaką udało im się zbudować w przeciągu tych kilkunastu dni legła w gruzach. To akurat powinno być jego najmniejszym problem. Dudniące w klatce piersiowej serce raz po raz przypominało mu o dramatycznej sytuacji.
Nabrał głęboko powietrza, powoli kierując wzrok na leżącą na kanapie Granger. Gdyby nie świadomość ostatnich kilku minut, pomyślałby, że kobieta po prostu oddała się we władania Morfeusza. Dalej wyglądała atrakcyjnie. Usta, choć tak bardzo sine, dalej kusiły każdego mężczyznę o zdrowych zmysłach, a lekko zaróżowione policzki sprawiały, iż naprawdę powątpiewał w jej zły stan. Z całej siły pragnął sobie wmówić, że w żadnym wypadku kobieta nie zemdlała kilkanaście minut temu.
Klękając przy swojej towarzyszce, wyciągnął różdżkę i dla upewnienia się o jej stabilnym stanie rzucił zaklęcie lecznicze. Jak na zawołanie biała, ledwo widoczna mgiełka otoczyła ciało Hermiony, by za chwilę zniknąć prawie tak szybko, jak się pojawiła. Odetchnął z ulgą. Był beznadziejny jeżeli chodziło o takie typu czary, lecz zdołał pojąć podstawowe formułki, mające na celu leczyć drobne rany czy stwierdzić o stanie poszkodowanego. Był wdzięczny Merlinowi, że Granger nie wykazywała jakichkolwiek złych symptomów. Poza tym raz za razem budziła się i rozglądała rozkojarzona po całym pomieszczeniu. Za każdym razem nie miał pojęcia co powiedzieć ani jak się zachować. Nie miał nawet okazji by wykrztusić z siebie słowo, bo kobieta ponownie zapadała w sen.
Popatrzył na nią nieuważnym wzrokiem, a następnie złapał się za głowę. Naprawdę nie miał pojęcia czy będzie w stanie kiedykolwiek wybaczyć sobie zaistniałą sytuację. Wiedział, że to jego wina. Był potworem, pracoholikiem oraz zadufanym w sobie arystokratą, który nigdy nie zwracał uwagi na ludzi, cierpiących wokół niego. Astoria była najlepszym przykładem na to, że nikt ani nic nie mogło zmienić jego toku myślenia. Granger, choć tak niewinna i dobra, podniosła rzuconą rękawicę i starała się jak tylko mogła. Cholera jasna, od kiedy stał się taki emocjonalny? Naprawdę żałował swoich czynów, a to powoli zaczęło go przerażać.
— Granger — mruknął, a następnie pod wpływem emocji ujął jej lodowatą rękę. Nabrał głęboko powietrza, by dodać sobie otuchy. — Przepraszam — powiedział wypranym z emocji głosem. Nie stać było go na pokazanie wszystkich emocji, które teraz przejęły kontrolę nad jego ciałem. Sam fakt, iż zdołał wypowiedzieć tak znaczące słowa był jak cud Bożonarodzeniowy. — Przepraszam cię, że byłem takim okropnym dupkiem, słyszysz? Za wszystkie wyzwiska i za nabijanie się z twojego pochodzenia. Cholera, wiem, że jestem złym człowiekiem, ale naprawdę nie chcę, by odbiło się to na tobie.
CZYTASZ
Słodki Listopad
FanfictionDraco Malfoy to 23-letni, świetnie wyglądający wicedyrektor dobrze prosperującej magicznej firmy. Wyrafinowany oraz zimny jak lód odstawił w kąt swoje życie prywatne, by w pełni poświęcić się pracy. Nigdy jednak nie przypuszczał, że straci to wszyst...