『III』Wewnętrzna melancholia

261 34 0
                                    

– Już nie śpisz? – pielęgniarka pojawiła się w drzwiach jego pokoju.

Fushimi jedynie nieznacznie drgnął, słysząc pierwszy od kilku godzin inny dźwięk, niż rytmiczne tykanie wskazówek zegara. Pytanie do niego dotarło, ale nie odpowiedział kobiecie. Nie dlatego, że nie chciał. Z jego ust nie potrafiły ulecieć jakiekolwiek słowa.

Była to ta sama pracownica szpitala, która pobierała mu krew i zawiadomiła Munakatę.

– Jest dopiero siódma, ranny ptaszku. Hej? Słyszysz mnie? – jej głos był aktualnie pogodny i spokojny, melodyjny i przyjemny dla ucha. Stukała powoli palcem w trzymaną w rękach teczkę, z zamiarem usłyszenia odpowiedzi, której i tak nie otrzymała.

Saruhiko miał w tym momencie zamglony umysł. Wszystkie bodźce sprawiały, że jego wnętrze drgało i odczuwało masę emocji, stopniowo mieszających się ze sobą. Zupełnie jak w układaniu puzzli. Każdy aspekt jego osobowości, przeszłości i skrytych w głębi uczuć powoli układał się w całość, dodając kolejne elementy.

W środku teraz cieszył się, płakał, odczuwał nudę, potrzebę samotności, towarzystwa i skakał ze szczęścia, czego nie dało się absolutnie zobaczyć na jego twarzy. Choć promienie słońca wpadające przez okno ogrzewały go przyjemnym ciepłem, w środku marzł.

Przypominał sobie każde wspomnienie, które dzieliły się na trzy rodzaje. Były to fragmenty, przy których wypełniała go pustka. Następne, okropne i złe, zostawiające tylko skazy na psychice. Ostatnie, szczęśliwe i cudowne, w praktyce te powinny sprawiać mu największą radość z życia. Zostały one jednak przykryte skorupą, która potrafiła wywołać w nim tylko żal i tęsknotę.

Wszystkie słowa, jakie mógł teraz powiedzieć, zamieniały się w bezdźwięczne poruszanie ustami. Każda część ciała była niezwykle ociężała, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.

To wszystko tworzyło dziwnie piękną, żałosną i frustrującą symfonię, którą komponował teraz jego umysł, a on sam był tylko widzem, zmuszonym do poddania się melodii.

Nikt nie może powiedzieć, co było dokładną przyczyną jego stanu. To mogły być odwiedziny Misakiego, Niki, jego sen, poprzedni stan, w którym odczuwał jedynie bezsilność, wypadek sam w sobie, lub dziwny, depresyjny moment, nie mający żadnego czynnika. Bądź też wszystko na raz.

Zaniepokojona kobieta, znalazła się tuż nad jego łóżkiem i przyjrzała mu się uważnie. Wyglądał, jakby właśnie uleciały z niego jakiekolwiek chęci do życia. W jej głowie zrodziło się kilka prawdopodobnych scenariuszy, które były niepokojące.

Skierowała się do drzwi, aby następnie ujrzeć wychylającego się zza nich miejskiego chłopaka, o rudych włosach, przykrytych czarną czapką.

– A pan tu czego szuka? – spytała, widząc jak nieznajomy rumieni się na twarzy i widocznie spanikowany, próbuje jakoś wybrnąć z krępującej dla niego sytuacji.

– J-ja...

– Chwileczkę... – coś jej zaświtało w głowie.

– Tak?...

– To ty jesteś tym chłopakiem, który zrobił nam tu przedwczoraj taki raban? – nie była osobiście świadkiem tego wydarzenia, ale słyszała rozmowę jej dwóch koleżanek, dotyczącą incydentu.

– Nie! – zaprzeczył od razu, ale wiedziała, że kłamie. Jego rumieńce mówiły same za siebie.

– Jesteś jego przyjacielem, prawda? Możesz wejść do środka. Na pewno będzie mu teraz potrzebne wsparcie bliskiej osoby – stwierdziła, po czym ruszyła w kierunku gabinetu doktora.

❝SARUMI❞ pomaluję twój świat ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz