『VIII』Kolory

284 35 13
                                    

Wszystko toczyło się tak szybko, że nawet nie zdawał sobie sprawy z większości swoich czynów. Jedyną rzeczą, jakiej teraz potrzebował była czyjaś bliskość i wsparcie, nawet wymuszone.

Nie pamiętał, kiedy znalazł się między nogami Yaty i opierał głowę o jego klatkę piersiową. Próbował zasnąć, ale wizja ze snu nie dawała mu spokoju. Nieważne jak bardzo się starał, nie potrafił jej od siebie odgonić.

Gdy Misaki trzymał go w ramionach, miał absolutną pewność, że obaj są bezpieczni. Było tu ciepło i przyjemnie, tak jak chciał. Powoli się uspokajał, wdychał jego zapach i przysłuchiwał się biciu jego serca, które przyspieszyło z zawrotną prędkością. Im dłużej to trwało, tym bardziej i on oddawał się swoim uczuciom. Chciał go teraz dotykać, tulić do siebie i mieć pewność, że jest tuż obok.

A rudzielec? Cała ta sytuacja na początku naprawdę go krępowała, ale teraz przestał się tym przejmować. Miał pewność, że nie zmruży oka tej nocy, nieważne jak będzie się starał.

To był chyba pierwszy raz, kiedy się przytulali. Wiedział, że Saruhiko czuje, jak serducho mu wali i bał się, że potem będzie mu to wypominał. Na razie jednak, korzystał z tego jak najdłużej, bo taki moment zapewne nie przydarzy im się w najbliższej przyszłości.

Nie sądził, że zobaczy kiedykolwiek, jak Saruhiko płacze. Teraz mógł pocieszyć, pokazać jakoś, że może na niego liczyć. Nie zadawał zbędnych pytań. Uważał, że słowa nie są potrzebne w tej chwili.

~ ~ ~

– Dlaczego mnie obudziłeś? – Saruhiko zapytał w pewnym momencie, kiedy na dworze zaczynało robić się widno.

Yata na chwilę stracił oddech, gdy od kilku godzin tej przeraźliwej ciszy, Fushimi się odezwał. Odetchnął głęboko, aby odpowiedzieć mu drżącym głosem:

– Bo mnie wołałeś... I wyglądałeś, jakbyś śniło ci się coś złego – jak dobrze, że czarnowłosy nie podnosił na niego wzroku, bo zapewne by zauważył, jak Misaki mocno się czerwieni.

– Mhm – przytaknął jedynie, aby następnie zamknąć oczy. Już nie bał się zasnąć, ale to, co przeżywał teraz w środku, nie pozwoliłoby mu na to.

Powoli do niego docierało, w jakiej sytuacji się naprawdę znajdują i zaczynał czuć, że nie tak to powinno się toczyć. Podsycała go ta okropna żądza czerpania jak największej ilości miłości i czułości. Nieważne jak na to patrzył, widział w tym słodki grzech, który kusił go niezmiernie.

Postanowił, że kiedy nadejdzie ranek wszystko wróci do normy. Czuł się źle. Musiał zrezygnować z tego, na rzecz dobra. Własnego i Yaty. Bycie przyjaciółmi będzie o wiele lepszym rozwiązaniem, dla ich obojga. Obejdzie się bez rozczarowań, choć i tak wszystkie złe chwile będą boleć jeszcze bardziej.

– Saru...

– Hm?

– Pójdziesz dzisiaj ze mną do Homry? – zapytał niepewnie.

Zastanowił się chwilę.

– Po co? Możesz iść beze mnie. Ja sobie tutaj poradzę...

Misaki pokręcił głową.

– Chcę iść z tobą. Proszę.

Nie rozumiał. Dlaczego miałby postawić tam nogę, skoro był tym cholernym zdrajcą? Nie widział w tym żadnego sensu. Z drugiej strony, jako tako by to uszczęśliwiło rudzielca...

– Okej – zgodził się.

Wiedział, że znów działa wbrew sobie. Nienawidził siebie za to. Jeżeli tak dalej pójdzie, pewnego dnia przestanie się wstrzymywać i... Zrobi coś okropnego.

❝SARUMI❞ pomaluję twój świat ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz