rozdział 1.

190 30 13
                                    

Życzenie wypowiedziane poprzedniego wieczora w powłokę prześcieradła nie zdawało się spełnić, ponieważ Olivia wyraźnie słyszała poranną krzątaninę mężczyzny w jego pokoju, podczas gdy sama spędzała swój czas na balkonie otulona kocem, wczytana w lekturę. Gdy się obudziła zrozumiała jak nieuzasadniony był gniew, chociaż pewnie spowodowany zmianą ciśnienia i zmęczeniem. Kiedy jej oczy pożerały linijka za linijką teksty książki, jej skupienie zostało przerwane przez charakterystyczny zgrzyt drzwi.

Z nich wyłonił się jej amerykański sąsiad, w nieuprasowanej koszulce, krótkich materiałowych spodenkach i kubkiem czarnej kawy mocno trzymanej w dłoni. Musiała być świeża, ponieważ jeszcze mocno parowała, a kostki u dłoni mężczyzny pobielały w wyniku nakładu wysokiej temperatury, jednak on zdawał się nie zwracać na to uwagi.

- Dzień dobry - wymruczał chrapliwym, zaspanym głosem, który nieoczekiwanie wywołał gesią skorkę na ramionach kobiety

- Dzień dobry - odrzekła podnosząc wzrok znad książki, by dokładniej mu się przyjrzeć.

Musiała przyznać że wyglądał bardzo... niewinnie. Lewy profil - jedyny jaki była w stanie dostrzec w tej pozycji - oświetlony był przez pomarańczowe światło wschodzącego słońca. Rozszerzone źrenice i roztrzepane włosy dodawały mu bardzo młodzieńczego uroku. Potrząsnęła szybko głową, próbując wyrzucić z niej myśli o uroczym profesorze.

- Jak się spało? - zagaił zapatrzony w morze

- Długo - uśmiechnęła się - zasnęłam prawie od razu, zmiana czasu mnie dopadła.

- Miałem ten sam problem, nawet nie zauważyłem kiedy odpadłem.

Znów ten sam problem. Temat się pojawiał, kilka krótkich wypowiedzi i koniec. Nie został jeszcze wyczerpany, jednak poziom ich relacji stawiał grubą, murowaną ścianę przed kontynuowaniem dyskusji. Chcieli, jednak byli mocno trzymani przez niewidzialną siłę wzajemnego szacunku, szczególnie ze strony studentki.

- Jest tu bardzo ładna plaża, nawet się nie spodziewałam - przekroiła niekomfortową ciszę

- Zawsze taka była, odkąd pamiętam - westchnął, wychylając się lekko by spojrzeć na złocisty piasek pod balkonem - może powinniśmy się wybrać?

Miał już tego dość, przecież wspólne wyjście na plaże to nic takiego, prawda? A nawet jeśli w jakiś sposób prawo uczelni tego zakazuje, to jest to tak mała cząstka ich życia, że zapomną o tym następnego dnia. To tylko plaża.

Olivia z koleii nie była aż taka przekonana. Wydawało jej się to dziwne, może nieodpowiednie. Jednak nie była tak asertywna, by odmówić. Nawet nie miała pomysłu jak mogłaby to zrobić w grzeczny sposób.

- Oczywiście - powiedziała chcąc brzmieć jak najbardziej pewnie i obojętnie jak to tylko możliwe, ale chwiejący się głos zdradzał wszystkie uczucia.

Mężczyzna spojrzał na duży zegarek ciasno przylegający do jego nadgarstka.

- Jest siódma, o dziewiątej spotkamy się na dole - odwrócił się dopijając ostatni łyk kawy i nie czekając na odpowiedź, obawiając się że będzie przecząca

Olivia prawie natychmiast wstała ze swojego krzesła. Musiała podjąć dużo wyborów. Co znaczyła plaża? Spacer, kąpiel czy opalanie? I co powinna w takim razie założyć? Nie wyobrażała sobie chodzić w negliżu przy profesorze, ale przecież nie założy golfu, nawet nic takiego nie zabrała.

Przekopując w nieuzasadnionej panice otchłani czarnej walizki znalazła dokładne to czego szukała. Większość jej bagażu zajmowały letnie sukienki we wszystkich krojach i kolorach, ale jej zależało na tej konkretnej.

your skin got darker (but hair got lighter) | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz