Rozdział 7

6.6K 166 25
                                    

Szłam powolnym krokiem, w uszach dudniała mi muzyka.

They send me away to find them a fortune
A chest filled with diamonds and gold
The house was awake
With shadows and monsters
The hallways they echoed and groaned

I sat alone, in bed 'til the morning
I'm crying, "They're coming for me"
And I tried to hold these secrets inside me
My mind's like a deadly disease

I'm bigger than my body
I'm colder than this home
I'm meaner than my demons
I'm bigger than these bones

And all the kids cried out,
"Please stop, you're scaring me"
I can't help this awful energy
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?*

Nuciłam sobie. Nie umiałam śpiewać, ale lubiłam sobie nucić. Lubiłam tę piosenkę, była tak bardzo o mnie. Zwłaszcza tekst I'm meaner than my demons — Jestem wredniejsza niż moje demony.
Nic nie słyszałam oprócz muzyki. Niestety, mój niebiański spokój przerwał telefon od mamy.

— Co robisz, skarbie?

— Jestem na spacerze z Nino.

— Chciałam ci tylko powiedzieć, że wypadło mi coś w pracy i będę bardzo późno, nie czekaj na mnie, zjedz kolacje i idź spać. — ta coś ci wypadło, no bo ja wcale nie wiem o twoim romansie z szefem.

— Tak, mamuś, oczywiście!

— Kocham Cię! Pa! — nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, bo się rozłączyła. Usiadłam na ławce i zaczęłam się śmiać z głupoty mojej mamy.
Kiedyś jak do mnie dzwoniła, nie rozłączyła się, przez co słyszałam co nieco. Rozpoznałam od razu głos jej szefa, czasami spotykałam się z mamą w czasie lunchu i go spotykałam. Widziałam, jak na nią patrzy, a ona na niego.
Nie mniej jednak ma żonę i dwójkę dzieci, a ona może i jest rozwódką, ale ma dziecko, czyli mnie. Gdyby jeszcze nie był żonaty, to ok, ale jest. Jedyny plus z tego romansu jest taki, że mama chodzi uśmiechnięta.

— No witam panno Shadow — popatrzyłam w górę i zobaczyłam tego chorego nauczyciela fizyki. Co on do cholery śledzi mnie?

— Nie uciekasz jak ze sklepu?

— Ja nie uciekałam, poza tym, czy pan mnie śledzi?!

— Nie, właśnie jestem na spacerze ze swoim psem, no i przypadkiem Cię zauważyłem.

— I akurat musiał pan wyjść z psem do tego parku, jest jeszcze wiele innych. — wstałam z ławki by chociaż trochę nie czuć, że ma przewagę nade mną wzrostu. Był bardzo wysoki, na oko miał z metr dziewięćdziesiąt. Ja miałam zaledwie siedemdziesiąt.

— Mieszkam niedaleko parku. — wskazał palcem w stronę, z której przyszłam. Nie on nie może blisko mnie mieszkać, to nie jest prawda. Kurwa, ale ktoś faktycznie się niedawno wprowadził ze trzy domu w prawo od mojego.

— Też wyszłaś z psem? — dopiero teraz zauważyłam, że Nino stoi koło mojej nogi i warczy na niego.

— Tak i muszę już wracać, zadania same się nie zrobią.

— Z tego, co wiem, to nikt nie zadawał dziś zadań.

— W takim razie pan nic nie wie. — teraz koło nogi pana Luck'a pojawił się mały kundelek.

— Uroczy — mimo woli był zbyt słodki, by go nie pogłaskać.

— To ona, Lili. — mała sama otarła się o moją rękę, miała mięciutkie futerko, pewnie niedawno była myta i strzyżona. Jej zapach przypomniał mi, że muszę w końcu umyć Nino.

— Twój pekińczyk też jest słodki — wysunął dłoń ku Nino, ten powąchał i dał się mu pogłaskać, szkoda, że go nie ugryzł.

— Wabi się Nino. — wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni, była już prawie dwudziesta, jak ten czas szybko leci!

— Jak już późno, muszę wracać do domu, do widzenia panu! — chciałam już odejść, ale on mnie jeszcze zatrzymał.

— W sumie to idziemy w tę samą stronę. — Czyżby naprawdę mieszkał koło mnie, no to zajebiście.

— Co do tego incydentu w łazience — incydentu w łazience? Hm, ciekawe jak się z tego wytłumaczy? Cokolwiek by nie powiedział i tak będę uważać, że jest chory na głowę.

— Chciałem tylko was pospieszyć, bo chciałem dać ci te materiały na konkurs, żeby jutro tego nie robić. No ale ty uciekłaś rozwścieczona.

— Jak miałam być nie rozwścieczona, skoro pan włazi do damskiej toalety?! — znów mnie wkurza. Jak on działa mi na nerwy. Najpierw tylko dlatego, że wszystkie dziewczyny w tym nauczycielki, się w nim zauroczyły. A teraz przez ten kibel. Już był na mojej liście wrogów, szkoda tylko, że jest nauczycielem, bo jakby nim nie był, to zwyzywałabym go teraz.

— Przepraszam, nie myślałem wtedy.

— To radze używać narządu zwanego mózg, zwłaszcza takiego płatu, który odpowiedzialny jest za myślenie.

— Ale jesteś wredna. — powiedział, nic nie robiąc sobie z moich słów. Jeżeli uważał, że to było wredne, to jeszcze nie wiedział, na co mnie stać.
Jak najszybciej chciałam dojść do domu, więc przyśpieszyłam kroku. On niestety też.
Przed wyjściem z parku musiałam wziąć Nino na smycz. Zatrzymałam się na chwilę. Chcę już być w domu! Nie chcę być tu z tym nauczycielem. To chore.
Przez resztę drogi milczeliśmy. Odprowadził mnie pod sam dom. Czułam się strasznie dziwnie. Szybko weszłam do domu, mówiąc krótkie do widzenia i nie odwracając się w jego stronę.
Stałam oparta o drzwi, wciągając powietrze. Po chwili jednak klękam na kolano i patrzę przez dziurkę od klucza.
Stoi przed furtką do mojego domu przez chwilę, po czym się odwraca i idzie w prawo. Kurwa, on chyba serio mieszka trzy domu dalej.

*Piosenka Halsey - Control

Nie mogę Cię kochać ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz