Rano podjechałam pod budynek agencji i po zaparkowaniu samochodu, westchnęłam ciężko. Spojrzałam na siedzenie obok, na którym leżała teczka, teraz podpisana imieniem i nazwiskiem. Deacon Heathrow. Dziwaczne.
Doszedłszy do wniosku, że i tak wyjścia już nie mam, chwyciłam teczkę, torebkę i wysiadłam z auta. Zamknęłam go i ruszyłam w stronę wind, aby po paru minutach wyjść na piętro mojego wydziału, po czym skierowałam się do biura Jordana, kierownika wydziału. Otworzyłam drzwi z impetem i kiedy odwrócił się do mnie znad papierów, położyłam mu teczkę na tuż pod samym nosem.
Nie odezwał się, tylko odwiązał sznurek i zajrzał do środka. Przejrzał wszystkie kartki i zdjęcia i spojrzał na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.
-Jak to zdobyłaś? - zapytał, lekko trzęsącym się głosem. - Ta sprawa wisi od miesiąca. Nikt nie wpadł na żaden trop.
-Jestem lepsza, niż mnie pan ocenia. A teraz proszę zawiadomić odpowiedni organ. Ja właśnie zachowałam prace - założyłam ręce na piersi i powstrzymałam od tryumfalnego uśmiechu. Pacan. Zlecił mi w dwa dni rozwiązać sprawę, którą on załatwiał miesiąc i nie miał jednej, złamanej informacji.
-Cóż, nie mam innego wyjścia. Ruth pokaż pannie Repple jej stanowisko.
Dziewczyna posłusznie wstała od swojego biurka w rogu gabinetu i wskazała mi wyjście, a kiedy tylko zamknęła za nami drzwi objęła mnie ramieniem i przycisnęła do siebie.
-Wiedziałam, że ci się uda! - pisnęła cicho, prowadząc mnie. - Ale bedziesz miała przesrane. Jordan nie lubi, jak coś idzie nie po jego myśli.
-Zdaje sobie z tego sprawę... Jednak wiem, że mnie nie zrazi. Dam sobie radę - odrzekłam i weszłam ramie w ramie z Ruth do swojego nowego gabinetu. Był prawie pusty, na środku stało biurko z krzesłami po dwóch stronach, po lewej przy ścianie stały szafki z pustymi polkami i jednym, jak mniemam pustym segregatorem.
-Poprzedni detektyw wypieprzony na zbity pysk, Jordan jest wymagający, jak już wiesz. Ale posprzątał po sobie, wiec tobie pozostaje jedynie się urządzić - poradziła z uśmiechem, po czym odeszła w stronę drzwi. - Pierwsze poważne zlecenie odeśle do ciebie najpewniej jutro, bądź gotowa. Dziś masz już wolne - po czym wyszła, a ja stanęłam przy biurku i w głowie przemyślałam, jak się urządzę. W tym momencie byłam szczęśliwa.
***
Wróciłam do domu po godzinie ogarniania biura i zmęczona wchodziłam powoli po schodach do mieszkania. Przekręciłam klucz w zamku i weszłam, jednak coś mnie zaniepokoiło. Światło w kuchnio-salonie się paliło. Chwyciłam mały wazon stojący na szafce na buty i powolutku weszłam do kuchni, a po namierzeniu włamywacza, rzuciłam w niego trzymanym przedmiotem.
Nie spodziewałam się obrotu sprawy. Jak się okazało, Zayn, uchylił się od rzutu, jednak wazon rozbił się na szafce i odłamkiem trafił go w czoło. Pisnęłam i podbiegłam do mężczyzny, trzymającego się za krwawiące miejsce i złapałam za jego głowę.
-Powaliło cię kobieto?! - jęknął, opierając się o wyspę.
-Przepraszam, nie jestem przyzwyczajona do znajdowania gangsterów w swojej kuchni! - pociągnęłam go za wolną rękę do łazienki i posadziłam na zamkniętym sedesie, po czym odeszłam i pochyliłam się, aby wyciągnąć z szafeczki pod zlewem apteczkę.
-Dla takich widoków mogę częściej dostawać wazonem - jęknął, na co przewróciłam oczami i wróciłam do niego. Nachyliłam się i zabrałam jego rękę, delikatnie wycierając gazikiem krew. Poddałam się reszcie czynności i olałam w trakcie, że trzymał swoje łapy na moich biodrach. - Mogę cie złapać za dupe?
-Nie - burknęłam.
-I tak złapie - prychnęłam, bo było to zabawne, a on ścisnął moje pośladki obiema dłońmi. Przeszedł mnie lekki dreszcz, wiec wycofałam się, a jego ręce przesunęły się znów na moje biodra. - Ale jesteś.
-Nie znamy się, a chcesz mnie macać - westchnęłam, przyklejając duży plaster na oczyszczoną ranę. - Się nie godzi, panie... - chciałam wypowiedzieć jego nazwisko, ale ja go przecież nie znałam! - Nawet nie znam twojego nazwiska. Nie ma macania po dupie.
-Malik, teraz mogę? - zapytał, a ja uśmiechnęłam się zwycięsko. Znam dane, dowiem się więcej.
-Nadal nie - powiedziałam i wyszłam, wrzucając apteczkę do szafki po drodze.
Nie doszłam za daleko, bo facet przyparł mnie do ściany i przycisnął swoje ciało do moich tyłów. Poczułam jego penisa na tyłku. O Boże.
-To było pytanie retoryczne, skarbie - westchnął do mojego ucha, a ja bezwiednie wypielam się, ocierając o niego. Kurwa, jebane libido. - Niby taka twarda...
-Ktoś inny tu jest twardy - powiedziałam, gryząc się po tym w język. Pogarszam swoją sytuacje! - Puść mnie, Malik, proszę - jęknęłam, sama nie będąc pewna swoich slow. Co ja odpieprzam no!
-Jak chcesz, kochanie - otarł się ostatni raz, przez co wydałam z siebie wręcz agonalny jęk. Czy ten facet przylazł z samego piekła?! - Zaczekam aż będziesz mnie błagać o coś innego.
Oj, długo nie poczekasz.
***
Czy ja już mówiłam, że będzie 18+? Nie? No to mówię.
CZYTASZ
Criminal •MALIK•
FanfictionMyślała, że w tym mieście zmieni się wszystko. Że jej życie nabierze barw, bo przecież w LA możesz spełnić każde, najskrytsze marzenie. Tu każdy może być kim chce... W pewnym sensie miała racje, lecz wcale nie jest tak pięknie, jak myślała. A pomag...