•1•

610 49 7
                                    

Podjechałam pod okrutnie, strasznie, przeraźliwie straszny budynek i odetchnęłam głęboko.

Spełniam marzenia, spełniam marzenia, spełniam marzenia.

Musiałam to sobie powtarzać, kiedy wysiadłam z samochodu i wkroczyłam do obskurnego baru, w którym miałam znaleźć Amalie Debrier. Próbowałam odszukać wzrokiem dziewczynę, którą opisała mi Ruth i po chwili przeczesywania terenu ktoś niezwykle podobny do opisu rzucił mi się w oczy. To była... striptizerka.

Podeszłam do podestu i krzyknęłam jej imię, aż odwróciła się, wciąż tańcząc.

-Amalie Debrier? - przekrzykiwałam muzykę, a dziewczyna przestała tańczyć i zeszła z podestu.

-Pani detektyw? - zapytała, a ja kiwnęłam głową. - Przejdźmy do pokoju.

Skierowała nas do wyjścia z sali i po przejściu obok ochrony, ukazał się rząd drzwi, a dziewczyna otworzyła te z imieniem „Amalie".

-Więc, jestem Venice Repple, będę prowadzić pani sprawę - wyciągnęłam do niej rękę. Uścisnęła ją, a potem podeszła do wieszaka i założyła na siebie jedwabny szlafrok.

-Cieszę się, że zajmie sie tym kobieta. Łatwiej zrozumie pani mój problem. - westchnęła i usiadła na sofie, wskazując mi bym usiadła obok. Mimo ohydnego wyglądu klubu, warunki pracowniczek były bardzo dobre. Dobry chwyt właścicieli, jeżeli bar wyglada na tani, to dużo pijanych napaleńców się tam zbiera. A potem... potem wydają pieniądze.

-Słyszałam, że problemem jest prześladowca i chce pani ustalić jego tożsamość. Czemu nie zgłosiła pani tego na policję? - zadałam pytanie, wyciągając się lekko na oparciu. Jordan ganiał mnie do typowo upokarzających rzeczy, które zleca się dla „nowych". Byłam padnięta. A nie zanosiło się na to, żebym poszła wcześnie spać.

-Nie przyjęli zgłoszenia. Bo co ja mam do gadania? Jestem striptizerką, chuje stwierdzili, ze w tej pracy mam się do tego przyzwyczaić, że mam wielbicieli... Jestem tylko tancerką, nie dziwką. Nie powinni mnie tak traktować.

-Ma pani rację... - westchnęłam. Miałam kontynuować rozmowę, ale usłyszałyśmy stukot za drzwiami. Amalie zdębiała i zaczęła drzeć.

-To na pewno on, Boże, jest w strefie, jak się tu dostał? - zapłakała cicho. A ja wyciągnęłam broń.

-Niech pani udaje, że dalej rozmawiamy - szepnęłam, a ona pokiwala głową, wciąż przerażona. Podeszłam do drzwi. - Więc kiedy zazwyczaj się pojawia? - zadałam pytanie.

-Nie ma konkretnej godziny. Albo mnie śledzi, albo wysyła wiadomości.

-Wiadomości? Więc zrobimy tak. Pani teraz wróci do pracy, a w domu prześle mi je, rzucę na to okiem - jeszcze rozejrzę się po tym pokoju, dobrze? - kiwnelam głową, żeby wyszła, a ona na drżących nogach przeszła obok mnie. Wyszła, zostawiając uchylone drzwi. Po chwili ujrzałam zarys męskiej postaci, próbujący robic jej zdjęcia. Wybiegłam, zakładając pistolet za pas. Niestety nie miałam prawa strzelić.

-Stać w tej chwili! - wrzasnęłam, a facet zmienił kierunek i zaczął uciekać. W nikłym świetle zdążyłam dojrzeć ze jest chudy, wysoki i ma blond, krótkie włosy. Biegłam za nim aż wypadł z budynku, bo zastałam coś, czego nie chciałam.

-To chyba nie jest miejsce dla Ciebie, mała - rozejrzałam się. Dookoła stała grupka facetów, a to wcale nie było wyjście z budynku. Znalazłam się w pokoju z groźnie wyglądającymi dziadami, którzy z pewnością nie robili nic dobrego. Otoczyła mnie trójka z nich, a wysoki, barczysty i wyglądający na jakiegoś szefa siwy typ, dał sygnał dłonią.

-Pablo, to moja dziewczyna, spokojnie - głęboki męski głos zatrzymał facetów w miejscu, a niejaki Pablo spojrzał na bruneta stojącego w progu jeszcze innego pomieszczenia. - Mówiłem żebyś zaczekała przy barze skarbie.

Przystojny, lekko umięśniony i wytatuowany mężczyzna podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Nie jestem głupia, domyśliłam się, że właśnie próbuje uratować mi dupę.

-Przepraszam, po prostu się stęskniłam - westchnęłam, chowając głowę w jego ramieniu.

-Odwiozę ją do domu, wrócę później po szczegółowe dane, przyjacielu. - powiedział, a moje serce galopowało niczym koń wyścigowy.

-Nacieszcie się sobą. Przyjedź jutro, ale Zayn - odważyłam się podnieść głowę, oczy bruneta były skierowane na mnie. - Niech lepiej więcej tu nie przychodzi.

-Jasne, wybacz. - poczułam pchnięcie i wyszliśmy zupełnie inną stroną. Gdy doszliśmy do parkingu i stanęliśmy przy dużym samochodzie, odważyłam się odezwać.

-Dziękuje... - westchnęłam. - Nawet nie mam zamiaru pytać o co chodzi. - brunet imieniem Zayn odpalił papierosa i spojrzał na mnie, uśmiechając się lekko kpiąco.

-Im mniej wiesz, lepiej śpisz. Dla swojego dobra więcej tu nie przychodź. - zbliżył się do mnie, obejmując ręka moją talie. - Nie protestuj, obserwują nas.

Odetchnęłam głęboko, zdając sobie powoli sprawę z tego, jak blisko mnie się znajdował. Przyjemne prądy przeszły przez moje ciało, who chyba tez. Miałam poczucie, że nasze ciała komunikują się ze sobą bez naszej zgody. Spojrzałam w jego oczy, które intensywnie się we mnie wpatrywały.

Czy to spotkanie... czy to było przeznaczenie?


——
FOR THE REST OF MY LIFEEEEE
FOR THE REST OF YOOOOURS

Criminal •MALIK•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz