Trzymałam w ręku teczkę, na której nie widniał żaden napis, jedynie była przewiązana imitacją sznurka. Zawahałam się. Mogłam pójść w tym momencie na łatwiznę i zajrzeć do środka, ale wtedy będę musiała poświadczyć, że Zayn był ze mną. Jeśli się nie zgodzę i oddam mu teczkę, będę miała dokładnie piętnaście godzin na rozwiązanie sprawy, z którą jestem w lesie.
-Strasznie długo się zastanawiasz - westchnął, dotykając dłonią mojego policzka. Nie krępował się w ogóle, nie przyjmował żadnej bariery przestrzeni osobistej, ani nie pytał o zgodę na dotyk. A ja szczerze obawiałam się, że jeśli się postawie, poznam te nieprzyjemną, gangsterską stronę.
-Przed czym właściwie mam cię ochronić? - zapytałam, przesuwając dłonią po sznureczku. Nie było innego wyjścia jak zgodzić się, lub odmówić. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo pytań, które bałam się zadać. Jednak coś w środku mówiło mi, że mogę mu ufać. Uratował mnie przecież, prawda?
-Jak już mówiłem, ten facet wkręcił mnie w coś, z czym nie mam nic wspólnego, ale nie mam też żadnego alibi. Byłem tamtej nocy w klubie, ale co lepsze, byłaś tam również ty, kruszynko. Młoda, zapalona detektyw, która trafiła na diabła o dobrym serduszku - nachylił się, łącząc nos z moim policzkiem. Jego usta niemal ocierały się o moją skórę, a we mnie obudziło się coś, co nie powinno. - Odwiozłem Cię do domu. W oczach mafii skarbie jesteś moją dziewczynką. Co złego jest w tym, żeby i sąd tak myślał?
-Możesz zaszkodzić mojej pozycji jako detektyw. Kto zaufa osobie, która zadaje się z kryminalistą? - odwróciłam głowę lekko w jego stronę, przez co nasze usta prawie się dotykały.
-W świetle prawa jeszcze ani razu mnie nikt o nic nie osądził. To pierwszy raz, a ty kruszynko uratujesz mój niewinny tyłek.
-Dowiem się czegoś więcej o sprawie? - zapytałam, czując coraz większe napięcie. Brunet ułożył rękę na moim kolanie, a drugą miał oplątaną wokół mojej talii. Zdecydowanie się spoufalał.
-Narkotyki - burknął, a ja przewróciłam oczami. Pięknie. Diler?! - Nie przewracaj oczami. Typ zrobił to w najgorszy możliwy sposób. Nie wiem jakim cudem wszedł w posiadanie mojego dowodu ale wrzucił go do auta z prochami, którego zostawił na parkingu pod klubem kiedy dowiedział się, że policja ma rejestracje jego dilerskiego auta.
-Jesteście chorzy - powiedziałam, zanim ugryzłam się w język. - Dogryzacie sobie podkablowując się nawzajem? Dzieci.
-Uważaj do kogo mówisz, kruszynko - zawarczał, paraliżując mnie. - Jestem groźnym gangsterem - potarł nosem mój policzek, bardziej na mnie napierając.
-Będziesz mnie straszył i szantażował? - odwróciłam ciało bardziej przodem do niego, poddając się pożądaniu. Cholera, hipnotyzował mnie jak żaden facet do tej pory. - I nazywał pieprzoną kruszynką?
-Jesteś nią. Taka młodziutka, słodka i intrygująca - potarł nasze nosy. - Kto by pomyślał... dwadzieścia dwa lata, chodzący seks...
-A ty niby tak stary jesteś? - złapałam jego szyje, dotykając króciutkich włosków na karku. - Ile masz lat?
-Trzydzieści, słonko - nie dając mi szans na reakcje, wpił się w moje usta i całował tak zachłannie, że straciłam oddech. Jest ode mnie osiem lat starszy! O mamuniu... Co ja... - Zgódź się... Zyskasz więcej niż akta i dowody na tego padalca...
-Pomogłeś mi, więc ja pomogę tobie - jęknęłam, nie do końca zdając sobie sprawę, na co się zgadzam.
Właśnie weszłam w relacje z kryminalistą.
CZYTASZ
Criminal •MALIK•
FanfictionMyślała, że w tym mieście zmieni się wszystko. Że jej życie nabierze barw, bo przecież w LA możesz spełnić każde, najskrytsze marzenie. Tu każdy może być kim chce... W pewnym sensie miała racje, lecz wcale nie jest tak pięknie, jak myślała. A pomag...