•9•

408 37 5
                                    

Dostałam wiadomość od siostry Ryana, że wrócił do domu i położył się spać. To oznaczało, że nie mam potrzeby go śledzić dzisiejszego wieczoru, zwłaszcza, że odwiedził mnie całkiem niedawno i wiedziałam, że Zayna coś z nim łączy. Więc od niego mogę się dowiedzieć trochę na ten temat.

- Prawie mieszkasz już w moim mieszkaniu - burknęłam, kiedy rozczesywałam włosy. Mężczyzna oglądał widok zza mojego okna.

- Im dłużej jesteśmy razem, tym wiarygodniejszy staje się nasz związek - powiedział beznamiętnie, opierając się o dużą szybę ramieniem. - Nie widziałaś nikogo podejrzanego dziś u siebie w biurze? Kiedy przyszła siostra tego małego durnia?

Wzruszyłam ramionami w duchu ciesząc się, że to on zaczął ten temat. Podeszłam i stanęłam milimetry przed jego klatką, czekając, aż na mnie spojrzy.

- Nie zwracałam specjalnie uwagi na twarze. Czuje się jeszcze zbyt zagubiona, żeby się porozglądać - odpowiedziałam, bezwiednie kładąc dłoń na jego nagim torsie. Przesuwałam nią po pięknych tatuażach i obrysowywałam kontury. - Co chciał Ryan ode mnie?

- Zbiera informacje dla typa, przed którym cię uratowałem - odpowiedział, lekko sapiąc. Był pod moją kontrolą, kiedy go dotykałam. Bezbronny. - Nie powinnaś się tym interesować.

- Jak się tam znalazł? - zapytałam znów, kiedy moja ręka dotarła do paska jego spodni. Był niemożliwie spięty. Satysfakcjonowało mnie to.

- Jesteś podstępna - przygwoździł mnie gwałtownie do okna, sadzając na parapecie. Zaczął całować mój dekolt, a głowa odleciała mi do tylu, czując jego usta na mojej skórze. - Za swoje długi, ćpał po stracie rodziców, Pablo to wykorzystał.

- Yhmm... Pablo, prawie jak... Escobar - wystękałam, pieścił mnie tak umiejętnie, że nie mogłam się oprzeć.

- Wierz mi, jest prawie tak niebezpieczny jak on - mruknął, łapiąc mnie sztywno jednym ramieniem za plecy i zaniósł tak na kanapę, na którą gwałtownie rzucił.

Położył się nade mną, lecz ja dalej chciałam się z nim podrażnić. Podniosłam się, odepchnęłam go, aby oparł się plecami o kanapę i zsunęłam między jego rozłożone nogi. Wiedział co się święci, bo stęknął niewyraźnie.

- Marzyłem o tym widoku - wysapał, kiedy pochyliłam się nad jego rozporkiem. Jednak nie zdążyłam nic zrobić. Wciągnął mnie z powrotem na górę. - Jednak jak dzisiaj to zrobisz, to nie będę w stanie zaspokoić ciebie, jestem zbyt nakręcony.

Zasmialam się, kiedy on kładł się na mnie. Zaraz potem zaczął mnie łapczywie całować, niemal pożerać.

A wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Kurwa mać - warknął. - Kto o tej porze?

Przyssał się do mnie na sekunde i wstał, żeby otworzyć drzwi. Spoko, to wcale nie moje mieszkanie.

- Ta, jest - usłyszałam, po czym drzwi trzasnęły, a do salonu wmaszerował Zayn i Jonathan za nim.

- Hej Jo, co tam? - zapytałam, prostując się. Spuściłam nogi z kanapy i uśmiechnęłam się lekko.

- Myślałem, że bedziesz sama...

- Ale nie jest - przerwał mu Malik, który był niesamowicie spięty. Jonathan, przestraszony przy wściekłym Zaynie wyglądał na maluszka, a nie był wcale niskim chudzielcem. - Do rzeczy.

- Stary kim ty w ogóle...

- Jej chłopakiem, jeśli jeszcze nie wiesz.

- Jezu, on zawsze tak przerywa? - zapytał, a ja wybuchlam śmiechem. - Długo jesteście razem? Nic nie mówiłaś - dodał trochę oskarżycielskim tonem.

- Tak się składa... - zaczął Malik, lecz tym razem ja mu przerwałam.

- Cicho bądź już - parskęłam. - Nie długo. To świeża sprawa, więc nic wam jeszcze nie mówiłam. Przepraszam - dodałam.

- Ja Ci odpuszczę, Caroline niekoniecznie - uśmiechnął się.

- Stoję tu nadal - Zayn się przypomniał, zakładając ręce na piersiach.

- Jo, to Zayn, Zayn, to Jonathan, chłopak mojej przyjaciółki i przy okazji mój przyjaciel - powiedziałam w końcu, a Zayn nadal spięty podał rękę dla Jo.

- Miło poznać. Ven chciałbym z tobą pogadać na osobności. Przepraszam stary - zwrócił się do Zayna. - Ale chodzi o Caro. Spotkamy się jutro w kafejce, tam gdzie zawsze? - zapytał z nadzieją.

- Jasne, to coś powaznego? Coś się stało?

- Nie, znaczy w sumie tak - powiedział. - Potrzebuje Cię po prostu.

- Rozumiem - uśmiechnęłam się. Jo podał rękę dla Zayna i poszedł ze mną do drzwi, gdzie pożegnaliśmy się uściskiem. Zamknęłam dom na klucz i kiedy odwróciłam się z powrotem w stronę salonu, ktoś gwałtownie mnie zaatakował. I tym kimś był Zayn, ze swoimi nachalnymi łapami, które zaraz niosły mnie do sypialni.

- Czy to możliwe, że jesteś zazdrosny? - zasmialam się, kiedy zwolnił moje usta na chwile, aby ściągnąć mi koszulkę. Zaczął całować cały mój brzuch, po czym zabrał się za ściągnięcie spodenek.

- Nie wiem. Jeśli bycie zaborczym jest tym samym co bycie zazdrosnym, to tak. Jestem bardzo zazdrosny, bo się nie dziele.

O kurwa.
















siemanko, nie idzie mi ostatnio pisanie, więc jeśli są tutaj fani Prince to wiedzcie, że przepraszam i niedługo coś się pojawi❤️

Criminal •MALIK•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz