Rozdział 17

299 61 21
                                    


Kiedy wrócili do mieszkania Lucasa nadal nie było. Wszyscy byli wykończeni, więc usiedli na dywanie opierając się jeden o drugiego, tylko Mark nie wiedzieć dlaczego poszedł na dach. Chenle wiercił się przez jakiś czas niespokojnie koło Jaemina, w końcu westchnął i zwinął się w kulkę na fotelu.

- Jeno. - Zapytał Jaemin siedząc koło chłopaka i przegarną mu włosy dłonią.

- Tak. - Opierał głowę na ramieniu Dziecka Lasu.

- Zastanawiałeś się co będzie dalej? - Zapytał patrząc w ścianę.

- Nie. - Jeno otworzył oczy. - Zabiłoby mnie to. Wolę myśleć zadaniowo.

- Jakie jest teraz zadanie?

- Przeżyć. - Westchnął i założył włosy za ucho chłopaka. Jaemin przytaknął, też chciałby uwolnić głowę od wszystkich krążących myśli, ale jedna osoba ciągle majaczyła na granicy jego świadomości.

- Myślisz, że Renjun jest bezpieczny?

Od kiedy wylądowali po drugiej stronie muru, nikt nie powiedział jego imienia, chociaż wszyscy o nim myśleli. Czy zdradził ich? Dlaczego to zrobił? Czy dało się temu zapobiec?

- Umie sobie radzić. - Mruknął Jeno, ale wyraz jego twarzy się zmienił. Jaemin zastanawiał się kto jest teraz w większym niebezpieczeństwie oni, czy Renjun.

- Jaemin? - Jeno chwycił go za rękę. - Boisz się ?

Pytanie wydawało się łatwe, a mimo to chłopak nie mógł prosto na nie odpowiedzieć. Spojrzał na ich dłonie i dopiero teraz zauważył, że jego ciało drży.

- Możesz mnie przytulić? - Zapytał cicho, jakby wcale nie chciał, żeby chłopak go usłyszał. Jeno wydawał się wiedzieć o co mu chodzi. Położył dłonie na jego biodrach i przesunął go w swoją stronę.

Jaemin usiadł w rozkroku na jego kolanach. Jeno owinął wokół niego ramiona i przyciągnął blisko siebie. Uścisk był silny, a mimo to dłonie Jeno dotykały go jakby był najbardziej kruchą istotą na świecie.

Jaemin schował twarz w jego szyi, przesunął nosem po skórze i poczuł zapach Jeno. Daleko w pustynnej krainie, po całym dniu chodzenia w kurzu chłopak nadal pachniał świeżym, chłodnym wiatrem i morzem.

Jaemin objął ramionami jego szyję, a Jeno gładził go bokach, nie zwalniając uścisku. Myśli zaczęły opuszczać jego głowę, zostawiając miejsce dla tylko jednego człowieka. Chciał już nigdy nie odsuwać się od chłopaka, mieć go przez cały czas blisko siebie. Jednak czy nadal posiadał takie prawo?

Światło w pomieszczeniu się zapaliło. Jaemin powinien się odsunąć, wzdrygnął się nawet, ale ramiona Jeno nadal mocno go trzymały, jakby mógł się rozpaść na kawałeczki, jeśli tylko uścisk by zelżał.

- Udało mi się. - Powiedział Mark wchodząc do salonu. Wyraz jego twarz zupełnie się zmienił, wcześniej był zamyślony i nieobecny, teraz w jego spojrzeniu znów pojawiła się iskra.

Usiadł na dywanie jakby nie zauważył dwójki chłopaków w intymnym uścisku i rozłożył na dywanie coś co przypomniało mały talerz antenowy i puszkę z której wychodziły kable. Jednak uwagę chłopaków przykuł telefon na którym pojawił się mało wyraźny obraz.

- Mark? - Usłyszeli głos na zamrożonym ekranie.

Chenle poderwał się z miejsca jakby to właśnie ten głos wybudził go ze snu. Zsunął się z fotela i wcisnął koło Marka.

- Jisung! - Zawołał i chciał potrząsnąć telefonem, jakby jego przyjaciel był małym człowieczkiem zamkniętym w pudełku, Mark go jednak powstrzymał i poprawił antenę.

Fire Kingdom (Markhyuck Nomin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz