- Nic nie mam zrobione na obiad. - Marudziła Anna, kiedy razem z Jaeminem szli przez podwórko do domu.
- Donghyuck mówił, że zrobił zupę. - Powiedział z uśmiechem.
- Chociaż coś. - Westchnęła wycierając buty przed wejściem.
- Jesteś dla niego zbyt surowa. - Jaemin powiedział to głośniej niż zamierzał. Anna najpierw zrobiła minę jakby miała zamiar się z nim kłócić, ale po chwili odpuściła i weszła do domu. Jaemin spojrzał szybko przez ramię na drzewa i przypomniał sobie o dziwnej wizji, którą miał ostatnim razem. Podszedł do płotu i rozejrzał się, czy nikt na niego nie patrzy.
Jaemin podszedł do pasa wierzb, które otaczały podwórko, dotknął najpierw jednej gałązki, później następnej, odsunął je i przyłożył dłoń do pnia, ale nic się nie wydarzyło. Zamknął oczy i próbował się skupić, ale to również nic nie dało. Przeszedł wzdłuż drzew dotykając każdego po kolei skupiając się na tym co czuje, a nie na tym co widzi i słyszy.
Nagle poczuł coś w okolicy kolan, co prawie zwaliło go z nóg, otworzył oczy i zobaczył Lulu, koza wierzgnęła kopytkami w powietrzu i znów się na niego zadała. Zniecierpliwiony odsunął jej głowę w bok, a ona uderzyła w płot. Spojrzała na niego oburzona i z głośnym bekiem odbiegła w stronę ogródka. Chłopak pokręcił głową i również wrócił do środka. Może to wszystko co wtedy zobaczył było tylko snem?
- Jesteśmy. - Zawołał Jaemin, przekraczając próg, ale nikt mu nie odpowiedział. Anna poszła do kuchni, więc skierował się do ich pokoju, żeby sprawdzić czy tam są. Kiedy otworzył drzwi przed jego oczami pojawił się rozczulający obrazek. Donghyuck leżał w bałaganie z koca, opierając swoją czerwoną głowę na ręce, która połączona była z dłonią Marka, który klęczał koło łóżka i również drzemał. Jaemin miał ochotę zamknąć drzwi i im nie przeszkadzać, ale wiedział że jego mama nie podzieli tego zdania. Zapalił światło w pokoju i uzyskał natychmiastową reakcję. Mark otworzył oczy i wstał, a Donghyuck obrócił się na drugi bok i zawinął ciaśniej w koc.
- Cześć Jaemin. - Ziewnął Mark, nieco zachrypniętym głosem. - Pożyczyłem twój podręcznik, ale nie dotykałem notatek. - Usprawiedliwił się odkładając książkę na półkę.
- Nie przejmuj się. - Uśmiechnął się cały czas stojąc w drzwiach. - Jak on się czuje ? - Zapytał z troską zerkając w stronę śpiącego Dziecka Ognia.
- Za każdym razem jest tak samo ciężko. - Powiedział stając koło niego i gasząc z powrotem światło.
- W przyszłym miesiącu pojadę z wami. - Jaemin wyszedł i zamknął za nimi drzwi. Poszli do kuchni, gdzie Anna stawiała już talerze z ciepłą zupą.
- Dzień dobry proszę pani. - Ukłonił się grzecznie.
- Witaj Mark. - Skinęła mu głową. - Zjesz z nami? - Zapytała.
- Nie, już jadłem dziękuję. - Powiedział siadając do stołu.
- Jest już późno, rodzice pewnie nie chcieliby, żebyś jeździł po nocy. Możesz zostać u nas. Pościelę ci na kanapie. - Surowy głos Anny, brzmiał jakby decyzja już zapadła, nie było miejsca na polemikę, nic dziwnego, że wiecznie kłóciła się z Donghyuckiem, który nienawidził, kiedy ktoś mówił mu co ma robić.
- Dziękuję. - Uśmiechnął się grzecznie. Dotrzymał im towarzystwa przy jedzeniu, później porozmawiał jeszcze chwilę z Jaeminem, aż obaj zrobili się zbyt śpiący. Zanim położył się spać na kanapie w salonie, zerknął jeszcze raz do Donghyucka, nie musiał się obawiać, Jaemin spał w tym samym pokoju, więc w razie konieczności uspokoi chłopaka. A mimo to Mark nie chciał go zostawiać. Wiedział jednak, że pod dachem Anny nie było mowy o spaniu w jednym łóżku.
CZYTASZ
Fire Kingdom (Markhyuck Nomin)
General FictionJeszcze rok temu Donghyuck miał uroczego chłopaka, szczęśliwą rodzinę i paczkę przyjaciół. Dzisiaj to wszystko jest tylko wspomnieniem. Jak chłopak poradzi sobie w nowym świecie, kto okaże się zdrajcą i kim jest zakapturzona postać, która go śledzi...