Rozdział 2

839 145 126
                                    


Donghyuck spojrzał na inne stoliki, przy każdym siedziała kobieta ubrana w niebieski kombinezon z czterocyfrowym numerem na piersi, wszystkie się uśmiechały, a ich spojrzenia utkwione były w bliskich. Znów spojrzał na swoją mamę i skurcz ścisnął jego pusty żołądek. Jego mama również się uśmiechała, zmarszczki dookoła jej oczu się pogłębiły, włosy były dłuższe niż poprzednim razem i wydawało mu się, że schudła.

- Jak w szkole kochanie? - Zapytała gładząc go po policzku.

- Dobrze. - Spróbował się uśmiechnąć.

- Mam nadzieję, że się uczysz. Za kilka miesięcy egzaminy. - Powiedziała swoim dawnym surowym tonem i Donghyuck znów miał ochotę się rozpłakać, nie przyznał się mamie, że rzucił szkołę, nie chciał jej bardziej martwić, nie mógł tracić tej godziny widzenia raz w miesiącu na kłótnie.

- Mark mi pomaga. - Odparł zgodnie z prawdą, chociaż nie miał na myśli nauki.

- Przyjechał z tobą? - Zapytała, a jej spojrzenie się ożywiło.

- Tak, został w samochodzie. - Odwzajemnił uśmiech.

- Następny razem zabierz go ze sobą, stęskniłam się za moim zięciem. - Potargała włosy chłopaka.

- Móiłem ci, że nie jesteśmy parą. - Wywrócił oczami.

- Owszem, ale wasze zachowanie mówi co innego. - Zaśmiała się Nina. Donghyuckowi brakowało tego dźwięku.

- Jesteśmy przyjaciółmi. - Upomniał ją, a jego spojrzenie spotkało się ze strażniczką chodzącą po pomieszczeniu z gumową pałką w ręce. Przeszły go ciarki, nadal nie przyzwyczaił się do tego widoku.

- A jak reszta chłopaków? - Oparła głowę na ręce.

- Jeno zrobił prawko, teraz może pływać i jeździć praktycznie wszystkim. Chenle przechodzi opóźniony okres dojrzewania i strasznie gwiazdorzy. Jisung bez zmian, prędzej wyśle ci maila niż odpowie na pytanie, ale ostatnio fascynuje go programowanie i stworzył dla Marka aplikację stroik do gitary, ponoć działa całkiem nieźle. Mark jak to bywa z rozpieszczonymi dzieciakami żali się, że tata nie robi obiadów, bo coraz częściej wyjeżdża, żeby dawać wykłady o prowadzeniu gospodarstwa domowego i wychowywania dzieci. Renjun też chciał robić prawko, ale jego rodzice stwierdzili, że jeśli mieszkają w Mieście to im się to nie opłaca i zamiast tego wolą mu kupić kartę miejską na autobusy i metro. A Jaemin zdecydował, że pójdzie na medycynę.

- Cieszę się, że masz przyjaciół. - Powiedziała dotykając jego dłoń. - Pamiętaj, trzymaj się ich choćby nie wiem co.

- Będę. - Posłał jej uśmiech.

- Co u Anny?

- Ciocia jest strasznie upierdliwa. - Naburmuszył się przypominając sobie wczorajszą kłótnię.

- Lee Donghyuck, masz jej słuchać. - Powiedziała grożąc mu palcem.

- Ale ona chce kontrolować każdą sekundę mojego życia. - Jęknął

- Lee Donghyuck, jeśli się dowiem, że sprawiasz cioci problemy to... - Zawahała się, nic nie mogła zrobić zza murów więzienia. Donghyuck też o tym wiedział i na moment zapadła między nimi pełna ciężaru cisza.

- Staram się. - Powiedział szczerze. - Ale bez ciebie... Jest mi trudno. - Spuścił wzrok.

- Wiem kochanie. - Chwyciła jego twarz w dłonie. - Ale nie możemy sprawiać problemu naszym najbliższym, wszystkim nam jest trudno.

Fire Kingdom (Markhyuck Nomin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz