Rozdział 2.

17 1 0
                                    

Wczorajsza kolacja była prze pyszna! Jednak zdolności Jonah są lepsze od jego zdolności samoobrony. Idąc do mojej kabiny natknełam się na Withmana...Nie lubie go od początku i wiem że on ma jakiś tajny plan o którym nie powiedział nikomu ani mi...Nie ufam mu, archeolog w wieku ok. 67 l, okulary, włosy blond, lekki zarost...Kto by mu ufał? Napewno nie ja, przechodząc do rzeczy, miał w ręku moją kartke z dziennika opisującą jego ,,fantastyczne'' książki o Yamatai...; 

                         - Co to jest? - zapytał oburzony archeolog

                         - Nie twoje, oddaj to... - odpowiedziałam z agresją

                         - Nie, nie oddam, idę to zanieść do kapitana statku, niech wie jak traktujesz załoge...

          Jednak szła Sam i widziała całą tą sytuacje, podeszła i zaczeła z nami konwersacje;

                         - Oco chodzi? - spytała czarnowłosa

                         - With...To znaczy nasz ,,kochany'' pan archeolog grzebie mi w rzeczach - powiedziałam zdenerwowana...

                         - Panno Croft, wie pani do kogo mówi...?! Jestem słynnym archeologiem klasy najwyższej...

                        - Oczywiście... - powiedziałam sobie pod nosem

                       - No dobrze, przestańcie się kłócić, Panie Withman odda pan tą kartke? - spytała dziewczyna

                       - Tak, tak oddam...Ciekawe rzeczy tam są opisane... - uśmiechnął się doktorek do Lary

 Natychmiast zabrałam mu tę kartkę i uciekłam do swojej kabiny, wkładając kartke do dziennika...Ale nie wiedziałam że ktoś za mną idzie, oczywiście była to Sam, jest troskliwa i kochana... Spytała:

                    - Wszystko gra? - zatroskana dziewczyna usiadła koło mnie na łóżku i przytuliła

                    - Tak, tak, wszystko jest dobrze - powiedziałam rumieniąc się troche

                    - No to się cieszę, kochanie, ja już będę szła do siebie muszę papiery powypisywać, spotkamy się na stołówce na obiedzie, dobrze? - spytała 

                    - Dobrze i tak, zjedzenie obiadu z Tobą będzie przyjemnością - uśmiechnełam się              Czarnowłosa uśmiechła się i poszła.                      

Jezus Maria, co mi przyszło do głowy ,,zjedzenie obiadu z Tobą będzie przyjemnością...'' Tragedia, co ona teraz sobie myśli o mnie? Że jestem jakaś nienormalna...Łzy płyneły mi po policzkach...Położyłam się na łóżku na brzuchu i płakałam w poduszke, jak jakiś dzieciak któremu spadł lód na ziemie albo coś w tym stylu...

Po godzinie ryczenia i myślenia nad moim życiem, ogarnełam się i wyszłam z mojej kabiny, idąc korytarzem na stołówke spotkałam Rotha, jest to mój taki najlepszy przyjaciel, jest dla mnie jak Tata...Dogadujemy się świetnie, pomagamy sobie. Zaczeliśmy rozmawiać;

                   - Dokąd tak pędzisz? - zapytał Roth

                   - Na stołówke, jestem z kimś umówina na obiad - odpowiedziałam uśmiechając się do niego

                   - Z kim? Nie mów że z Alexem, między nami nie za bardzo go lubię, nie strawie tego jak będziecie razem - odpowiedział śmiejąc się

                   - Gdzie z nim? Za kogo ty mnie uważasz? - lekko zirytowana odpowiedziałam

                   - No to z kimmm...? Nie każ mi czekaććć... - był podekscytowany i to było widać

                   - Nie powiesz nikomu? - zapytałam

                   - Na mnie możesz liczyć, nie powiem nikomu, buzia na kłódke! - odpowiedział

                   - Uhhhhh... - trzymając się za ręke rumieniąc się powiedziałam - ...Z Sam...

                   - Z SAM...?! - krzyknął

                   - Ciszej, ciszej...Nie chce żeby ktoś usłyszał... - odpowiedziałam zażenowana...

                   - No dobrze, czujesz coś do niej? Mi możesz powiedzieć wszystko pamiętaj...

                   - No wsumie to tak...Nie mów nikomu, prosze Cię...

                   - No dobrze bąblu, to nasz sekret, muszę już iść papierkowa robota kapitana

                   - Do zobaczenia! - odpowiedziałam i ucieszona szłam w stronę stołówki

Idąc tak, ktoś wciągnął mnie do jakiegoś schowka, była to Reyes; 

                  - Nie masz go tknąć rozumiesz?! - odpowiedziała wściekła

                  - Kogo? - spytałam

                  - Rotha...! - nadal była wściekła, było to widać bo jej wyrazie twarzy i gestykulacji

                  - Spokojnie...Mam kogoś innego na oku -w tym momencie pomyślałam o Sam...Uśmiechnełam się

                  - Mam Cię na oku... - powiedziała i wyszła

Po chwili też wyszłam, ale na moje szczęście widział mnie Alex, próbowałam odwrócić swój wzrok od jego, ale się nie dało, widziałam że idzie w moją stronę, gdy już miał coś do mnie powiedzieć, poszłam dalej w swoją strone, a on się tylko na mnie spojrzał. 

Gdy już byłam na stołówce zobaczyłam Sam, gdy już szłam w jej stronę podszedł do niej Withman, nie zatrzymałam się bo nie chciałam żeby to głupio wyglądało...Więc podeszłam do niej i po kilku minutach ciszy, Withman nagle powiedział:

               - Panno Croft nie powinna pani nam coś powiedzieć? - powiedział pewny siebie

               - Nie skądże...Oco panu chodzi? - spytałam, ale wiedziałam oco mu chodziło...

               - Napewno...? Pamięta pani Nishimuro tą kartke? na niej było coś o...

Nie skończył powiedzieć ponieważ upadające garnki w kuchni uderzyły tak mocno, że go przytłumiło, złapałam Sam za rękę i poszłam do innego stolika, ale najpierw szłyśmy po jedzienie. Idąc już z jedzeniem na naszych talerzach, usiadłyśmy i zaczełyśmy jeść rozmawiając o jakiś głupotach, nie mogłam się napatrzeć na moją Sam...Była ślicznie ubrana, gadała fajne i zabawne rzeczy...Dlaczego nie wiem co ona do mnie czuje...Byłoby mi łatwiej...

>> Tylko Ja i Tylko Ty <<Where stories live. Discover now