○ 38 ○

3.3K 251 6
                                    

 Już dwa dni po otrzymaniu listy nazwisk, jedna osoba postanowiła dyskretnie się ulotnić.

Piłam kawę w salonie, mając oko na siedzącego nieopodal James'a. Brunet otrzymał ode mnie popsuty młynek do mielenia i od godziny uparcie coś w nim wymieniał. Pasował mi taki obrót spraw, ponieważ mężczyzna nie sprawiał kłopotów. 
Po wypiciu życiodajnego napoju, ruszyłam w stronę kuchni, by wpakować czerwony kubek do zmywarki. Oparłam się o blat, przymykając oczy.

Byłam wykończona po całodobowym pilnowaniu Barnes'a. Musiałam w jakiś sposób udowodnić, że nie jest już on niebezpieczny dla innych. Nasuwało się jednak pytanie: Jak tego dokonać?  
Starałam się wymyślić jakiś sensowny plan, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. 

Wróciłam więc do salonu, ciężko opadając na kanapę, naprzeciwko złotej rączki.

— Jak ci idzie? — spytałam, podpierając brodę na dłoni.

— Jak na razie bardzo dobrze — oznajmił pogodnym tonem, rzucając mi krótkie spojrzenie.
Oczywiście, Bucky. Już się zamykam.

Przecierając zmęczoną twarz dłonią, usłyszałam jak ktoś wpada do salonu i siada obok mnie. Do moich nozdrzy dotarł zapach męskich, zapewne cholernie drogich perfum. Czyli Pan Stark we własnej osobie.

— Miałaś rację, Eli — oznajmił umęczonym głosem, na co spojrzałam na niego.

— Który odszedł? — spytałam, wyjmując z tylnej kieszeni jeansów zwinięty kawałek papieru.
Rozprostowałam kartkę na kolanach.

— James, rzuć mi proszę ołówek — zwróciłam się do bruneta, a po chwili ściskałam wymieniony wcześniej przedmiot w dłoni. — To jak, Tony? Wskażesz mi tę osobę? — podsunęłam kartkę pod nos brązowookiego, na co z prychnięciem odtrącił moją dłoń.

— Harding — mruknął pod nosem, odwracając wzrok.
Zerknęłam na listę.

— Albert Harding? — dopytałam dla pewności, co zostało potwierdzone zdawkowym kiwnięciem głowy. Narysowałam strzałkę, wskazującą dane nazwisko. — Jesteś mocno zawiedziony?

— Był ich kierownikiem, dziwi mnie fakt, że odszedł, ponieważ oczywistym jest, iż zwróci na siebie uwagę — pokręcił głową. — Nic już nie rozumiem. Ale dotrzymam tej części umowy. Albert Harding jest twój.

Po tych słowach podniósł się, poprawił — i tak nienagannie wyglądającą marynarkę — po czym skierował się w stronę windy. Po chwili ponownie zostałam w pokoju z James'em, który uważnie słuchał naszej konwersacji. 

— Co zamierasz z nim zrobić? — spytał, przerywając na chwilę pracę. Skinął głową w stronę trzymanej przeze mnie kartki, pocierając dłonią kark.

— Jeszcze nie wiem — oznajmiłam szczerze, składając kartkę i chowając do tylnej kieszeni spodni. — Waham się pomiędzy morderstwem a zastraszeniem.

James rzucił mi przeciągle spojrzenie.
— Chyba nie muszę nic mówić na ten temat.

Ziewnęłam, kładąc się na kanapie. Musiałam się zdrzemnąć, nawet jeśli miałaby to być godzina.

— Obudź mnie, kiedy będziesz chciał gdzieś iść — mruknęłam w stronę bruneta.
Nie usłyszałam jego odpowiedzi, ponieważ powieki stały się zbyt ciężkie. W końcu zatopiłam się w ciemności, mając nadzieję na choć małą regenerację.


❉❉❉ 


𝐇𝐀𝐈𝐋 𝐇𝐘𝐃𝐑𝐀?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz