V

426 63 24
                                    

Kolejny dzień. Odpuściłaś szkołe ze względu na Thomas'a który u ciebie nocował ponieważ nie miał gdzie spać. Z chęcią go przygarnęłaś. W końcu kto by odmówił przyjacielowi? Tom jeszcze śpi więc postanowiłaś zrobić mu śniadanie. Zerkałaś co chwile na zegar żeby upewnić sie o godzinie. Przy okazji zaczęłaś rozmyślać nad tym co działo sie wczoraj. Kim byli ci ludzie? Westchnęłaś cicho i nałożyłaś śniadanie na talerze.

~Tydzień później~

Cały tydzień minął ci jak zawsze. Nudno. Wczoraj było zakończenie roku szkolnego. Nareszcie koniec tych tortur i dwa miesiące wolnego. Twoi rodzice nadal nie wrócili co cie martwiło. Dzwoniłaś do nich lecz nie odbierali. Może mieli mnie dość w takim stopniu że mnie porzucili? - takie myśli jak i czarne scenariusze chodziły ci po głowie. Wstałaś z kanapy na której leżałaś od rana i poszłaś ubrać buty. Pierwszy dzień wakacji, a ty już sie lenisz. Postanowiłaś że odwiedzisz rudzielca z sąsiedztwa. Czemu nie. Może zdobędziesz przyjaciela. Ale najpierw zrobisz ciasteczka żeby mieć pretekst do odwiedzin.

Po zrobieniu ciastek ładnie je zapakowałaś i wróciłaś do pokoju po wyprane rzeczy chłopaka. Gdy wszystko już miałaś gotowe, wyszłaś z domu i przeszłaś przez ulice. Zapukałaś i cierpliwie czekałaś aż ktoś otworzy. Czekałaś tak jakieś dziesięć minut ale nikt nie otwierał.
- Rano wyjechali - odwróciłaś sie w stronę głosu i ujrzałaś bruneta w zielonej bluzie. Jest strasznie ciepło a on w bluzie chodzi?!
- Uhm.. Dzięki że mi powiedziałeś. Pewnie stałabym tu jak głupia dłużej
- Nie ma za co - uśmiechnął się do mnie. Ma słodki uśmiech - Jestem Edd a ty?
- [T.I]. Miło poznać - uśmiechnęłaś sie lekko i uścisnęłaś jego dłoń którą wcześniej wyciągnął w twoją stronę - Skoro ich nie ma. Może poczęstujesz sie ciastkiem?
- Oh.. Um. Cóż. Jasne, czemu nie - usiedliście na huśtawce u ciebie w ogrodzie i zaczęliście zajadać ciastka - Dobre!
- Dziękuje - uśmiechnęłaś sie szeroko - A właśnie. Przyjaźnisz sie z Matt'em? Przypadkowy przechodzień raczej nie wiedziałby że wyjechali - zjadłaś kolejne ciastko. Na prawdę smaczne ci wyszły. Edd zaczął coś mówić jednak twoją uwagę w tej chwili przykuła grupka mężczyzn w mundurach. Cholera. Znowu? - pomyślałaś i zeszłaś z huśtawki. Zbyłaś jakoś Edd'a i wrócił do domu. Szybko weszłaś do domu i zamknęłaś drzwi wejściowe tak na wszelki wypadek. Nie wiedziałaś kim są i czego chcą ale widzisz ich znowu. To nie wróży nic dobrego. Pobiegłaś szybko do pokoju po kij baseballowy i wróciłaś na dół. Jak tylko wejdą dostaną w gęby.. - mimo strachu starałaś sie nie panikować i stawić im czoła. Wzięłaś wdech patrząc przez wizjer. Zbliżali sie. Kiedy byli pod drzwiami nie zrobili nic oprócz wsunięcia przez otwór na listy małej koperty. Zaraz po tym odeszli.
- Koperta? List? - zdziwiona jak i zaciekawiona podniosłaś kopertę. Poszłaś do salonu i posadziłaś swój tyłek na kanapie.
- Otworzyć? A może to jakaś bomba? - mówiłaś do siebie oglądając czerwoną kopertę. Widać małe wybrzuszenia.. Jakby coś tam wsadzili.. - dotknęłaś wybrzuszeń. Jedno sie przesunęło co oznacza że są dwie rzeczy i list. A przynajmniej tak ci podpowiadał umysł. Wzięłaś głęboki wdech i wypuściłaś powietrze ustami po czym powoli rozerwałaś górę czerwonej kartki. Wysypałaś powoli zawartość na kanapę i zastygłaś w miejscu. Był to jakiś krótki liścik oraz dwie małe fiolki z czerwoną cieczą. Przeszły cie ciarki. - Czy to.. Krew..? Ochyda.. Po co mi ktoś przysłał krew? - sprawdziłaś adres na kopercie. Nie pomylili sie. Twój adres jak i twoje dane. O co tu chodzi? Wzięłaś do ręki kartkę z listem i zaczęłaś czytać.

"Droga [T.I]
Mam nadzieje że podoba sie prezent. Na pewno zdąrzyłaś się domyślić czym jest zawartość fiolek. Czy to nie cudowne? Zapewne chcesz sie dowiedzieć czyja to krew. Otóż jest to krew pochodząca z ciał twoich rodziców. Nie chcieli współpracować. Pech chciał że moi przyjaciele mieli chęć do zabawy. No ale nic. Zdarza sie, prawda? Doszły mnie słuchy że ostatnim razem uciekłaś moim najlepszym żołnierzom. Jednocześnie mnie ten fakt zasmuca jak i cieszy. Przyjdź o 20:30 pod adres wypisany na fiolkach, a nikt więcej nie ucierpi
                                               R.L"

- O co tu do cholery chodzi?! Kim jest ten cały R.L?! - spojrzałaś na fiolki i od razu miałaś łzy w oczach. Zakryłaś usta dłońmi - Mamo.. Tato.. - przyjrzałaś sie im i dostrzegłaś adres. Iść tam..?
____
Wybaczcie że rozdziały są tak rzadko ale mój umysł raz mi dostarcza pomysł a raz nie hah. Ale wracając do rozdziału. Mam nadzieje że sie podoba i ktoś na niego czekał. Do następnego!

Time Is Running | Tord x Reader |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz