ROZDZIAŁ 2

36 4 0
                                    

Dom. Każdy ma z nim różne skojarzenia. Dla jednych dom to szczęśliwa rodzina. Brat, siostra i rodzice siedzący w salonie przy kominku i grający w gry planszowe. Już z odległości kilku kilometrów czuć od niego miłość i troskę. Wielu ludzi przechodząc obok tego domu, odwracają wzrok w jego stronę i wyobrażają sobie wnętrze pełne miłosnej atmosfery. Dla innych "dom" to przekleństwo, coś, co pragną zapomnieć. Przemoc, alkohol czy nadopiekuńczy rodzice sprawiają, że dziecko chce jak najszybciej wyprowadzić się z tego "więzienia". Gdyby zapytano Amy, jak wygląda jej "dom", to opowiedziałaby właśnie o więzieniu.

Pięć kilometrów przed "domem" porzucili radiowóz. Wspólnie zgodzili się, że zbyt mała odległość może sprawić, iż policja zacznie węszyć w ich okolicy. Także przez resztę drogi byli zmuszeni iść piechotą.

-Myślisz, że to zapewni ci przepustkę? - spytał chłopak Amy.

Dziewczyna spojrzała na niego i wzruszyła ramionami.

- Mam nadzieję, że tak - odpowiedziała szeptem.

Amy od kilku miesięcy rywalizowała ze swoim największym wrogiem Danielem o przepustkę na wyjazd do Francji. Ta podróż była jej największym marzeniem. Zgodnie z poleceniami swojego szefa, robiła wszystko, aby ta nagroda należała się właśnie jej.

Po długim spacerze trójka nastolatków wyszła w ciemną alejkę i skierowali się w stronę "domu". Kilku gapiów rzuciło im złowrogie spojrzenie, ale gdy napotkali wzrok Amy, od razu ich oczy skierowane były na chodnik. Kto jak kto, ale ją trzeba było traktować poważnie.

Stanęli przed budynkiem kasyna "The one life". Wcisnęli się w kolejkę tworzoną przez ludzi i nie zwracali uwagi na wyzwiska skierowane w ich stronę. Dziewczyna wepchnęła się pomiędzy młodą, a zarazem piękną kobietę, zapewne prostytutkę a dobrze zbudowanym mężczyznę, który mógł mieć z dwadzieścia pięć lat.

- A panieneczka czegoś szuka? - splunął na nią.

Amy obdarzyła go uśmiechem i zatrzepotała rzęsami.

- Owszem, szukam - powiedziała po czym przez "przypadek" wpadła na niego.

- Co to miało być? - warknął facet.

- Nic - odpowiedziała i wyszła z kolejki.

Podeszła do ochroniarza i uśmiechnęła się do niego. Mimo wysokiego wzrostu, musiała stanąć na palcach, aby wyszeptać mu do ucha hasło jego szefa. Ochroniarz kiwnął głową i otworzył bramkę, tym samym wpuszczając ją do kasyna. Dziewczyna podziękowała i przystała przed krzyczącym tłumem ludzi.

- Ej, pryszczaty! - krzyknęła do faceta, przed którym stała. - To twoje?!

W dłoni trzymała portfel pełen pieniędzy. Z dużej odległości widziała mężczyznę, który panicznie szukał swojej zguby po kieszeniach. Gdy zorientował się, że nigdzie go nie ma, rzucił w kierunku Amy wściekłe spojrzenie.

- Złodziejka! - krzyknął. - Łapcie ją!

Amy zachichotała i zanurkowała w tłum ludzi w kasynie. Z łatwością przedzierała się w stronę zaplecza. W rękach mocno trzymała swoją torbę, w której trzymała koronę Kleopatry. Nie bała się hazardzistów, ponieważ w kradzieży nie byli zbyt utalentowani. Obawiała się swoich "kolegów", którzy mogliby zabrać jej najcenniejszy do tej pory skarb.

Stanęła przed drzwiami zaplecza i wpisała kod zabezpieczający na bocznej klawiaturze.

17041998

Drzwi otworzyły się i dziewczyna weszła do pomieszczenia. Na samym progu uderzył w nią zapach papierosów i alkoholu. Szła wąskim korytarzem, dopóki nie znalazła się w "salonie". "Salon" był miejscem dla ludzi, którzy stawiali poprzeczkę, a raczej pieniądze, bardzo wysoko. Odważyli się zagrać w pokera z jej szefem, Brianem. Prychnęła, by po chwili zaśmiać się pod nosem. Nikt do tej pory nie zdołał go pokonać. I raczej nie zdoła, pomyślała, uśmiechając się.

- Gdzie Brian? - spytała trzech mężczyzn palących papierosy.

Jeden z nich zmarszczył brwi i zaciągnął się dymem.

- Obawiam się, że nie mogę ci pomóc, dziewczynko - powiedział, po czym się zaśmiał.

Amy podeszła do mężczyzn, po czym wyciągnęła ze swojej bluzy mały, ostry nóż i przyłożyła do szyi faceta, który odważył się z niej zaśmiać. Mężczyzna spojrzał na nią przerażonym wzrokiem, a uśmiech szybko znikł z jego twarzy. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, pokazując białe zęby.

- To jak, gdzie jest Brian? - spytała ponownie.

Facet uniósł kciuk i pokazał nim kierunek, gdzie znajdował się szef dziewczyny. Amy puściła mężczyznę i z powrotem schowała nożyk do kieszeni bluzy.

- Następnym razem uważajcie, z kim zadzieracie - prychnęła i pobiegła do piwnicy.

Zeszła po schodach, po czym gwałtownie otworzyła drzwi wejściowe do jej "domu". Życie w podziemiach było uciążliwe, ale dało się do tego przyzwyczaić. Czasami jednak brakowało jej światła słonecznego i widoku z okna. Nie mogę narzekać, pomyślała. Brian mnie uratował.

Poszła w kierunku głównej sali, w której odbywały się zebrania. Idąc, usłyszała głos swojego szefa i mimowolnie przyspieszyła kroku. Musiała jak najszybciej pokazać mu koronę.

Gdy wbiegła do sali, Brian przyglądał się nowym łupom na stole do pokera. W okół niego siedzieli jej "koledzy" a wśród z nich widziała Daniela. Prychnęła pod nosem i zaczęła iść w stronę stołu. Nim jednak wyszła z cienia, zatrzymała się i przyjrzała rękom Briana, który trzymał mały posążek. Przyglądała mu się z zaciekawieniem.

- To starożytny posążek boga Ra, szefie. Według legendy należał do pewnej rodziny mieszkającej w Egipcie, która była powiązana z bogami - powiedział Daniel.

Amy skarciła się za podziwianie posążka. Gdyby wiedziała, że należy on do Daniela, już wcześniej pokazałaby koronę.

- Ile jest warty? - spytał Brian.

Daniel zamyślił się.

- Bo ja wiem? Z pięćdziesiąt tysięcy dolarów?

Brian z zadowoleniem pokiwał głową i postawił posążek przed sobą.

- To co, szefie, mogę jechać do Francji? - spytał.

W tym samym czasie Amy pojawiła się przy stole i pomachała Danielowi koroną przed nosem, po czym podała ją Brianowi. Przyciągnęła krzesło i usiadła obok swojego szefa. Po kryjomu pokazała swojemu wrogowi język i środkowy palec. Daniel rzucił je wściekłe spojrzenie.

- Co to, korona? Ze śmietnika ją wyciągnęłaś? - spytał.

Dziewczyna uśmiechnęła się od ucha do ucha.

- To starożytna korona królowej Egiptu, Kleopatry VII - zaczęła, ale przerwał jej śmiech Daniela.

- Tej laski ukąszonej przez żmiję?

- Węża - warknęła. - W każdym razie korona należała do królowej i jest to fakt a nie legenda. Ze względu, że posiada ona ponad dwa tysiące lat, jest warta dużo więcej od tego posążka.

Brian chwycił koronę i przyglądał się jej z niezwykłą dokładnością. Zwracał uwagę na każde wgniecenie i rysy.

- Wygląda na autentyczną - stwierdził z entuzjazmem.

- Ona jest autentyczna - powiedziała z odwagą Amy.

Brian odłożył koronę i rozejrzał się po swoich uczniach. Nie okazywał nigdy uczuć, ale musiał przyznać sam sobie, że osiągnął niebywały sukces. Jego wychowankowie z misji na misję przynosili coraz to droższe przedmioty. Uśmiechnął się do sam do siebie. Wstał od stołu do pokera i przemówił do uczniów.

- Jutro ogłoszę, kto wybierze się do Francji.

Nastoletnia złodziejkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz