#9

132 6 0
                                    



-Charlotte...

-Nie! - Podniosłam się do pozycji stojącej i stanowczo uciszyłam Nicka, który jak zgaduje próbował odciągnąć mnie od mojego, przyznaje, dość głupiego pomysłu.

Ba! Bardzo głupiego pomysłu. Ale nic nie poradzę, że tylko takie pomysły przychodzą mi do głowy.

-Ethan, Nick, - Zwróciłam się do chłopaków. - Kiedy ostatni raz widzieliście Maxa?

-Kilka godzin temu... - Odpowiedział Ethan dość zmieszany.

-Mam rozumieć, że po prostu wyszedł nic nikomu nie mówiąc?

-No tak. - Przytaknęli.

-Odbiera telefon? - Zapytałam, coraz bardziej się nakręcając.

-Niestety nie.

-Jak wyglądały wczorajsze poszukiwania?

-Max kazał nam się dobrać w grupy a potem wyznaczył kto patroluje, którą część lasu.

-Jak wam szło? W sensie jak szybko rozeszliście się po lecie i takie tam?

-Nawet bardzo szybko. Nasza wataha jest bardzo zgrana. Ale po co ci...

-Za 5 minut widzimy się na placu głównym. - Przerwałam mu i oparłam się rękami o blat stołu. - Wasza dwójka ma sprowadzić wszystkich, którzy brali udział w poszukiwaniach mnie i Lary.

Oboje jedynie pokiwali głowami i wyszli z domu.

-Co zamierzasz? - Spojrzałam na przyjaciółkę.

-Zemszczę się. - Powiedziałam i zacisnęłam usta w cienką linie. - Max przekona się, że ja tak po prostu nie odpuszczam.

-Wow... - Wykrztusiła Lara.

-Lara, - Spojrzałam jej w oczy. - ty czekaj w domu i powiadom mnie gdyby Max wrócił.

-Jasne.

-Idę na zbiórkę.

Powiedziałam i pewnym krokiem wyszłam na zewnątrz. Skierowałam się na plac główny, na którym było już sporo zmiennych. Stanęłam przy czymś w rodzaju sceny, chociaż raczej bym tego tak nie nazwała. Scena brzmi zbyt wzniośle. To po prostu lekkie uniesienie, które służy do wygłaszania przemów i tego typu rzeczy.

Poczekałam jeszcze kilka minut, aż plac został zapełniony przez zmiennych. Kiedy weszłam na owe wzniesienie, wszystkie rozmowy ucichły, a obecni pochylili się, okazując mi szacunek. Trwali tak dopóki nie zabrałam głosu.

-Dziękuje za tak szybkie przybycie. - Mówiłam pewnym siebie i władczym głosem. To bardzo ważna zasada: nigdy nie pokazuj swojego strachu, inaczej stracisz władzę. - Po pierwsze chcę pogratulować wam tak dobrej i szybkiej organizacji. Zarówno dzisiaj, jak i wczoraj. Wczorajsze poszukiwania mnie i jednej z kobiet należących do watahy, zostały przeprowadzone w celach sprawdzenia waszej szybkości, organizacji i co najważniejsze zgrania z zespołem. Jednak kto by pomyślał, że właśnie dzisiaj okażą się one tak przydatne? Powiem to jasno: Alfa nie daje znaku życia od kilku godzin. - Na te wiadomość spojrzeli się na mnie ze zdziwieniem, ale i strachem wymalowanym na ich twarzach. Tak to działa, strata Alfy jest najgorszą rzeczą jaka może się przytrafić watasze. Dlatego Zbuntowani przechodzili dość burzliwy okres po śmierci mamy. Ktoś musiał się tym wszystkim zająć. Ojciec nie dał rady, więc Alfowanie spadło na mnie. Przynajmniej nauczyłam się jak mówić tak, żeby wszyscy słuchali i jak przewodzić ludem. - Jeżeli ktoś coś widział, albo wie gdzie może on być proszę wystąpić. - Wszyscy jednak pozostali na miejscu. - Tak myślałam... Macie powtórzyć wczorajszą akcje. Rozchodzicie się po lesie w tych samych grupach. Po przeczesaniu terenu macie mi się zameldować, a jeśli go nie znajdziemy zwołam ponowne zebranie i powiem co dalej. Jednak... - Mój głos przybrał jeszcze chłodniejszy ton. - ...jeżeli ktoś go spotka macie go przyprowadzić do mnie. To rozkaz i nawet Alfa nie może go podważyć. Od razu mnie o tym zawiadomić. Gdyby Alfa nie chciał iść po dobroci macie użyć siły. Zrozumiano?

Królowa ZbuntowanychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz