Absolute Beginners

56 3 0
                                    

Pierwszy stycznia, Nowy Rok. Nie miałem pojęcia, która godzina była i nie bardzo też chciałem wiedzieć. Uchyliłem zaspane powieki, moje zmęczone oczy zarejestrowały tylko, że jestem w jakimś pokoju i nie mam pojęcia, co to za pokój. W dodatku, byłem dość mocno obejmowany przez kogoś w pasie. Spanikowany wyrwałem się z uścisku, podnosząc się do siadu. Osoba, która mnie obejmowała, nie obudziła się, tylko mruknęła coś pod nosem. Yuu leżał na łóżku w pokoju, w którym nigdy nie byłem. Miałem na sobie jego bluzę zapiętą pod samą szyję. Dotknąłem swojej głowy, jakbym sprawdzał czy wciąż tam na pewno jest czy nie odpadła mi gdzieś, gdyż byłem kompletnie zdezorientowany. Następnie przypomniało mi się, co działo się parę godzin wcześniej, palcami przesunąłem po swoich ustach. Czy aby na pewno mi się to nie śniło? I nie pamiętałem też za bardzo, jak to możliwe, że wylądowałem z Yuu w łóżku. To znaczy... wypiłem może dwa piwa, ale doskonale pamiętałem, co robiłem, tylko nie to, jak dotarliśmy we dwóch tutaj. Moje serce się uspokoiło, gdyż miałem na sobie wszystkie ubrania i byłem w stu procentach pewny, że do niczego nie doszło. To byłoby okropne, gdybym nie pamiętał swojego pierwszego razu.

Nie miałem pojęcia, co powinienem ze sobą zrobić, dlatego położyłem się na nowo obok Yuu i patrzyłem na niego, dopóki nie obudził się jakiś czas później. Westchnął, wyciągając się, po czym spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek.

− Cześć – wymamrotałem.

− No dzień dobry – odparł, posyłając mi szeroki uśmiech. – Wyspany?

− Nie powiedziałbym.

Yuu przyciągnął mnie do siebie, zaplatając ramiona wokół mojego pasa. Momentalnie poczułem, jak całe ciało mi sztywnieje, a ja sam mam ochotę wyrwać się z uścisku Shiroyamy i uciec hen daleko. Chciałem już mu powiedzieć, że to, że zostaliśmy oficjalnie parą, wcale nie oznacza, że będę bardziej chętny do pieszczot. Poza tym, bałem się, że starszy zaraz zechce przystąpić do czegoś więcej. Ta myśl przeszyła mnie tak gwałtownie, że równie nagle wyrwałem się z uścisku Yuu, mało przy tym nie lądując na podłodze. Mężczyzna popatrzył na mnie, jakby mnie coś opętało.

− Coś się stało? – spytał.

− Tak. To znaczy... uhm, nie. Nie! Nic się nie stało. Po prostu wydaje mi się, że może powinniśmy już wstać i stąd pojechać.

− Tak ci się spieszy wracać do domu?

Nie wiedziałem, co mam mu takiego odpowiedzieć. Pomyślałem o swoim ojcu i Tarze, którzy pewnie byli w domu. Jak znam świat, to nigdzie nie wyszli, tylko posiedzieli w salonie do północy, a później poszli spać. Teraz na jakieś osiemdziesiąt procent czekali na mnie w pokoju dziennym w celu wypytania o całą noc. I wcale nie spieszyło mi się do domu. Wprost przeciwnie, nie chciałem tam wracać. Pragnąłem jedynie znaleźć się wraz z Yuu w nieco bardziej komfortowej sytuacji. Mniej dwuznacznej. Najlepiej, by była przy nas chociaż jedna osoba.

− No wiesz...

− W porządku, możemy iść – odparł, zanim cokolwiek powiedziałem.

Niedługo później zebraliśmy się z łóżka i zeszliśmy z piętra na parter. W salonie spało kilka osób, tak samo w kuchni. Wszedłem jeszcze do łazienki, żeby załatwić swoją potrzebę, jednak zrezygnowałem po zobaczeniu w wannie jakieś śpiącej dziewczyny. Czym prędzej wróciłem do Yuu, który w przedsionku ubierał buty. Założyłem ubranie wierzchnie, sprawdziłem jeszcze czy na pewno mam wszystkie rzeczy, Shiroyama zrobił to samo. Wyszliśmy z mieszkania na niesamowicie chłodne powietrze. Nie przesadziłbym, gdybym powiedział, że przez sen przenieśliśmy się na Syberię. Było okropnie zimno, w dodatku w ciągu nocy napadało mnóstwo śniegu. Cały krajobraz był jak okryty mąką.

Migdałowe serce: rozdziały specjalne (the GazettE A/U)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz