4

20 0 2
                                    

     "Ty naprawdę jesteś dziwna"

David wziął wózek i weszliśmy do środka. Od razu poczułam obrzydliwy zapach ryb. Co prawda jestem wegetarianką i jem ryby, ale ten zapach jest okropny.

-Okej, mamy kupić różnego rodzaju wędliny, chemię, owoce i warzywa. Może się rozdzielimy, będzie szybciej- zaproponował czytając listę zakupów. Kiwnęłam głową zgadzając się. Chłopak westchnął i przeczesał swoje brązowe włosy- w takim razie idź po chemię, ja pójdę po mięso i spotkamy się przy warzywach i owocach- rozdarł kartkę na pół i wręczył mi jedną połówkę.

Rozeszliśmy się w swoje strony. Oczywiście mądry David nie powiedział, w której alejce są dane rzeczy. Najwyżej się zgubię i może całkowicie przez przypadek znajdę się w Hiszpanii?

Po wejściu cztery razy w nie to miejsce oraz rozwaleniu małej piramidy z puszkami znalazłam regał z chemią. Rzeczy na liście: żel pod prysznic, proszek do prania Vinea, ręcznik papierowy Bella. - czytałam rozglądając się z rzeczami.

Miałam już proszek oraz żel, niestety nigdzie nie mogłam znaleźć ręczników. Już miałam kierować się w stronę owoców, gdy zauważyłam opakowanie z szukaną przeze mnie rzeczą. Stały na najwyżej półce. Świetnie.

-Pomóc ci w czymś ?- usłyszałam nieznany mi dotąd głos.

Odwróciłam się. Wysoki chłopak o brązowych oczach i włosach. W prawym uchu dostrzegłam mały, czerwony kolczyk. Na ciele miał białą koszulkę polo i zielone spodnie.

-Ej słyszysz mnie?- pomachał mi ręką przed twarzą, a ja wybudziłam się z transu.

-Tak, tak. Przepraszam zamyśliłam się- poprawiłam mój blond kosmyk, który wleciał mi na oczy.

-Pytałem czy w czymś ci pomóc- ponowił pytanie.

-W sumie, to tak- chłopak uniósł do góry prawą brew- chcę sięgnąć ręcznik papierowy, ale jest za wysoko- wytłumaczyłam.

-Z Belli? -zapytał, a ja pokiwałam głową na tak. W mgnieniu oka sięgnął, to co chciałam i mi podał- tak w ogóle jestem Dominic- przedstawił się i wyciągnął do mnie rękę.

-Stella- uścisnęłam jego dłoń- pracujesz tu?

-Tak jak widać- odpowiedział i wskazał na tabliczkę z imieniem, której wcześniej nie zauważyłam na jego koszulce- a ty się tu przeprowadziłaś? Nigdy cię tu wcześniej nie widziałem.

-Ymm, nie. Przyjechałam tu na wakacje.

-Tu jesteś!- szlak, czar prysł.

David uśmiechnięty od ucha do ucha, lecz gdy zobaczył Dominica jego uśmiech znikł, a mięśnie się spięły.

-Masz już stąd wszystko?- zapytał całkowicie ignorując nowo poznaną mi osobę.

-Tak i może gdybyś powiedział mi gdzie mam iść by było o wiele szybciej- prychnęłam.

-Zapomniałem, wybacz mój błąd. Chodźmy już po owoce. Mama do mnie napisała, że chce zrobić ciasto, a nie ma jabłek- mówił opierając się o wózek.

-Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy, ciao Bella!- uśmiechnęłam się do Dominica i poszłam z Davidem w stronę warzyw i owoców.

Po zrobieniu reszty zakupów i zapłaceniu za nie, zapakowaliśmy je do auta. Całą drogę jechaliśmy w milczeniu, a ciszę przerywała tylko jakaś piosenka z radia. Spoglądając od czasu do czasu na chłopaka mogłam zauważyć jak się czymś przejmuje, ale postanowiłam nie odzywać się.

Bardzo Długie (Krótkie) Lato.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz