12 dni.
Mniej niż dwa tygodnie.
Dłużej niż tydzień.
Tyle pozostało, by do Ciebie napisać.
By być może usłyszeć Twój głos.
By być pewną, że żyjesz.
Ej, ale przecież się przyjaźnicie. Tak, w czasie spotykania się na co dzień. Gdy przychodzi wolne, jesteśmy jak obcy sobie ludzie. Być może nawet, by na ulicy mnie nie zaczepiła..
Ale za te 12 dni, wybiorę Twój numer. Napisze smsa. Wszystkiego najlepszego. I będę czekać 2 godziny zanim go wyślę. Stworzę w głowie wszystkie możliwe scenariusze. Będę się przez te 2 godziny patrzeć na tą wiadomość. Dopiero wtedy wyślę. Wyjdę z domu, pójdę pod Twój blok albo w nasze miejsce i będę czekać ma odpowiedź. Nawet sobie nie wyobrażasz, ile radości mi sprawi to, że odpiszesz. O ile to zrobisz.. już wszystkiego się mogę po Tobie spodziewać.
Późno już, Ty już śpisz. Ale co z tego? Znów ułożę się wygodnie w łóżku, powiem w myślach dobrych snów M i, jak dobrze pójdzie, zasnę. Lecz pewnie będę słuchać muzyki do upadłego i ponownie będę spać 3 godziny. Życiowa rutyna. Więc co? Dobrych snów. Mam nadzieję, że kiedyś o mnie pomyślisz przez to wolne. I muzyka gra...