Rozdział 1

891 48 11
                                    

Nicole obudziła się tego dnia bardzo wcześnie - od niedawna miała dziesięć lat, więc nareszcie mogła to iść do profesora Sycamore'a po swojego startera. Wiedziała, że pokemony jakie ma do wyboru to : Froakie typu wodnego, Chespin typu trawiastego i jej faworyt - Fennekin typu ognistego. Ze względu na to, że jej mama miała Chespina, który pomagał
Jej we wszystkim, wiedziała, iż jest wspaniałym pokemonem, ale była pewna, że go nie wybierze - po prostu był niezbyt w jej typie. Najwyższa forma ewolucyjna Froakiego - Greninja to bardzo ciekawy i silny pokemon, ale nie za bardzo nadawałby się na wystawy pokemonów. Ale za to Fennekin... Oh, ona przecież była idealna! Niedość, że piękna to jeszcze silna! Dziesięciolatka była już pewna, że to ją weźmie, teraz musiała tylko dotrzeć do profesora na czas, żeby nikt jej nie uprzedził... Z taką myślą przebrała się, założyła czapkę z daszkiem i złapała swój plecak, a potem zbiegła na dół po schodach. Odłożyła plecak przy drzwiach i stanęła przed lustrem. Dziewczyna rozczesała swoje ciemnobrązowe włosy, które sięgały jej trochę za łopatki, a następnie uczesała sobie szybkiego warkocza i wręcz wbiegła do kuchni, gdzie prawie się przewróciła.

— Co jest na śniadanie mamo? — zapytała Nicole poprawiając swoją czapkę.

— Jajecznica — odpowiedziała kobieta  składając ją na talerz. Krótko spojrzała na córkę i uśmiechnęła się. Trochę przerażał ją fakt, że jej córka już dziś wyruszy w podróż i prawdopodobnie nie zobaczą się przez długi czas, ale cieszyła się, że jej mała Nicole zaczyna dorastać.

— Super! Zjem szybko i biegnę do profesora, Fennekin sama do mnie nie przyjdzie! — entuzjastycznie zaczęła smarować chleb z masłem.

— Ale nie za szybko, bo wiesz przecież, że to może się źle skończyć! I zdejmij czapkę do jedzenia — mama upomniała córkę, podając jej talerz.

— Dobrze, dobrze... — brunetka posłuchała się mamy i ściągnęła czapkę, kiedy już usiadła przy stole. Opróżniła talerz w kilka minut, a potem włożyła czapkę, wcisnęła buty i podbiegła do rodzicielki. — Do zobaczenia, mamo! — przytuliła kobietę i już chciała iść, kiedy na swoim nadgarstku poczuła ucisk, przez który prawie się przewróciła.

Dziewczyna obejrzała się za siebie, a tam stał Chespin, który machał jej plecakiem przed nosem.

— Och, dziękuję ci Chespin, co ja bym bez ciebie zrobiła? — podeszła do pokemona i przytuliła go po czym założyła plecak na plecy i poszła się jeszcze pożegnać z tatą, który majstrował coś przy samochodzie i Flechinderem, który podawał mu narzędzia. Krzyknęła do nich tylko krótkie "Do zobaczenia!" i odbiegła w stronę miasta Lumiose.

Kiedy już dotarła do labolatorium Profesora Sycamore'a jego asystentka powiedziała, że przyszła pierwsza, a profesor już czeka.

— Dzień Dobry profesorze —powiedziała dziewczyna, wchodząc do pomieszczenia.

— Witaj Nicole. Wiedziałem, że przyjdziesz pierwsza — zaśmiał się mężczyzna.

— Skąd zna pan moje imię? — brunetka nie kryła zdziwienia. Przecież widziała tego człowieka pierwszy raz w życiu! No znaczy się tak na żywo, bo w telewizji widziała go tysiące razy.

— Jestem najlepszym przyjacielem twoich rodziców — profesor był zdziwiony, że Nicole o tym nie wie.

— Aha... No to fajnie, że mi powiedzieli — oznajmiła z wyczuwalnym sarkazmem w głosie.

— Z resztą to nieistotne. Przejdźmy do rzeczy. Zapraszam do mnie moi mili — mężczyzna z uśmiechem rozejrzał się po pomieszczeniu.

Potem przed Nicole usiadły kolejno Fennekin, Chespin i Froakie. Profesor podał jej pokedex który skierowała po kolei na każdego z tych pokemonów.

— Którego wybierasz? — zapytał Sycamore.

— Wybieram Fennekin! — brunetka z uśmiechem spojrzała w niebieskie, jak jej własne, oczy pokemona.

                                 ***

Okej! Poprawiłam ten rozdział, a po kolei będę zajmować się następnymi! Do zobaczonka 😘

563 słów

Nicole z VanivilleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz