Prolog

540 32 10
                                    

Wszystko stoi w płomieniach. Samochody rozwalone i porozrzucane gdzie się da. Budynki i ich resztki podobnie do aut. Wszędzie leżało dużo gruzu. Ludzie zaczęli wychodzić z bezpiecznych kryjówek. Jedni szczęśliwi, że to już koniec, a drudzy się zastanawiają czy faktycznie jest już bezpiecznie. A ja? Klęcze na środku ulicy nad moim bratem obserwując jego ostatnie chwile na tym świecie. Ręce już mam całe w jego krwi. Patrzę na niego jak z trudem próbuje coś powiedzieć.

- Alex, Kocham cię. Pamiętaj o tym. Zawsze będę przy tobie. O, tutaj. - powiedział podnosząc lekko prawą skaleczoną rękę wskazując palcem na moje serce. Złapałam go za rękę i przyciągnęłam do siebie. Nie mogłam powstrzymać emocji, łez. Nie w takiej chwili. - Alex, mogę mieć do ciebie prośbę? - spytał z trudem, wpatrując się prosto w moje oczy. Ja na to uśmiechnęłam się lekko, szybko otarłam łzy z policzka i powiedziałam.

- Oczywiście. Zrobię wszystko co chcesz. - odpowiedziałam spokojnie.

- Słuchaj się ojca. On wie co robi. - słysząc to odrazu rozszerzyłam oczy. Nigdy nie poznałam ojca. Nic o nim nie wiedziałam, kim jest, gdzie jest, co robi. Teraz miałam się słuchać zupełnie obcego mi człowieka?

- Ale jak to ojca? Przecież... Beck? Beck! Beck nie! Proszę nie! Nie zostawiaj mnie! - łzy znowu dały o sobie znać zjeżdżając po policzkach w dół. Zaczęłam głośno płakać. Podniosłam go i mocno przytuliłam do brata. Nie chciałam żeby odchodził. Nie mógł mnie tak zostawić. Nie teraz. Nie tutaj. Nie miałam nikogo prócz niego.

Czułam, że jego sztywne ciało straciło zupełnie temperaturę i jest lodowate. Mimo tego nie chciałam go wypuszczać z uścisku. Chciałam z nim tu zostać. Nagle poczułam jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu.

- Chodź, musimy iść. - Widząc, że nie reaguje na jego słowa dodał tylko. - Zaprowadzę cię do ojca. - gdy usłyszałam te słowa podniosłam głowę i obruciłam ją w stronę chłopaka. Jego ciemne bląd włosy były potargane, a w szarych oczach było widać współczucie. Pomógł mi wstać i lekko mnie przytrzymując pomógł mi dojść do jakiejś czarnej furgonetki. Sama bym nie dała rady tego zrobić. Byłam wykończona tym wszystkim. Obruciłam głowę jeszcze raz w jego stronę.

- Dziękuję. - zdążyłam tylko cicho powiedzieć I zobaczyć, że chłopak na czarnym mundurze z lewej strony miał namalowaną czerwoną czaszkę z 4 mackami ośmiornicy w kole. Obraz zaczął się rozmazywać, a ja poczułam jak nogi mi się uginają pod własnym ciężarem. Zemdlałam.

***

To moje pierwsze opowiadanie. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Zostawcie komentarze co myślicie!

Ból NiewiedzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz