Rozdział 4

236 12 11
                                    

Wyszłam z pokoju, przeszłam przez salon i wyszłam na taras. Zeszłam po schodach na podwórze , które było ogrodzone żywopłotem więc nikt mnie nie widział. Pomyślałam jak mogę zacząć "ćwiczyć" panowanie nad moją mocą. Zaczęłam od czegoś prostego. Usiadłam po turecku i zamknęłam oczy. Lewą rękę Położyłam na kolanie, a prawą rękę wyciągnęłam lekko przed siebie tak, że wewnętrzna strona dłoni była na górze, a zewnętrzna na dole.

Skoro moja moc to tworzenie zimnej temperatury i chyba wszystko co się kojarzy z zimnem to spróbowałam wytworzyć kostkę lodu. Wiadomo, że za pierwszym podejściem mi nie wyszło. Kiedy wreszcie mi się udało i otworzyłam oczy, ujrzałam na mojej dłoni kostkę lodu. Taką jak z lodówki. Patrzyłam na nią się cieszyłam jak dziecko na widok wymarzonego prezentu. Teraz już wiem, że to da się kontrolować.

Nagle usłyszałam odgłos zamykanych drzwi wejściowych. Po cichu weszłam do domu, bo nie wiedziałam kto to mógłby być. Ostrożnie wysunęłam głowę zza futryny. Gdy zobaczyłam kto stoi w korytarzu, serce zaczęło mi szybciej bić. Szybko pobiegłam do mężczyzny i mocno go przytuliłam. On po chwili odwzajemnił uścisk. Zaczęły mi płynąć łzy. Dopiero teraz wszystkie dotąd skrywane emocje ujrzały światło dnia. Cieszyłam się, że zobaczyłam wreszcie brata.

- Już. Spokojnie. - uspokajał mnie Beck nadal przytulając i głaskając mnie po głowie. Próbowałam się uspokoić, ale ciągle leciały mi łzy przez co kawałek jego koszuli był już mokry. Odsunął mnie lekko, żeby mógł zobaczyć moje zaszklone oczy. - Już lepiej? - uśmiechnął się lekko do mnie. Ja tylko kiwnęłam lekko głową na znak ''tak".
- Chodź zrobię Ci melisy. - Poszliśmy do kuchni. Ja usiadłam przy kuchennym stole, a Beck zaczął przygotowywać napój. Gdy skończył usiadł obok mnie podając mi kubek z piciem. Ja w tym czasie zdążyłam się trochę uspokoić.

- Powiesz co się stało? - spytał cicho Beck. Nie był pewny czy już jestem gotowa o tym rozmawiać. Ja jednak wolałam mieć to z głowy. Powiedziałam mu wszystko co do tej pory się działo. Oprócz wątku z moją mocą. To narazie chciałam zachować dla siebie. Opowiadanie moich przygód zajęło mi niewiele czasu, ponieważ mało co pamiętałam bo mnie usypiali.

Gdy skończyłam mówić Beck jeszcze trochę mnie uspokajał, pocieszał I zapewniał, że zrobi wszystko, żeby to się nie powtórzyło. Po chwili ciszy Beck zapytał.

- To wszystko? Czy jeszcze o czymś powinienem wiedzieć? - zapytał, a ja nie byłam pewna czy zapytał z ciekawości czy jakimś cudem dowiedział się, że coś jeszcze przed nim ukrywam. Szybko przeanalizowałam sytuację i doszłam do wniosku, że jeszcze mu nie powiem.

- Nie, to wszystko. - powiedziałam po czym znowu się przytuliłam. Trochę mi się zrobiło lepiej po rozmowie z bratem.

Popołudnie oboje spędziliśmy na kanapie przed telewizorem oglądając jakąś komedie. Trochę mi się przez to polepszył humor.

Gdy film się skończył, poszłam do swojego pokoju. Sięgnęłam po książkę, która leżała na szafce nocnej, położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać. Nie mogłam się skupić na fabule książki ponieważ moje myśli ciągle krążyły wokół nie rozwiązanej zagadki. Ciągle nie rozumiałam dlaczego Hydra robiła tyle zamieszania. Dała mi moc i pozwoliła dalej żyć spokojnie? I właściwie dlaczego ja? Mój brat nie jest kimś ważnym, ja zresztą też. Chyba, że porwali zupełnie przypadkową osobę. Czułam, że za tym się kryje coś ważnego. Tylko jeszcze nie wiedziałam co.

Z rozmyślań wyciągnął mnie mój brat. Stał w drzwiach ze skrzyżowanymi rękami i opierał się ramieniem o futryne.

- O czym tak myślisz? - nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł co rzadko się zdarza. Zwykle zauważam odrazu takie rzeczy.

- Yyy.. O niczym ważnym. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. - Coś się stało?

- Muszę jechać... - nie dokończył, ponieważ zrobiłam to za niego.

- ...załatwić coś ważnego. - wiedziałam co chciał powiedzieć. Ostatnio często się zdarzało, że musiał gdzieś jechać.

- Nie długo będę. - uśmiechnął się i wyszedł. Zostałam sama. Usiadłam po turecku na łóżku, popatrzyłam na prawą dłoń i po chwili widziałam na niej kostkę lodu.

- I co mam teraz zrobić? - spytałam sama siebie. Spróbowałam wytworzyć coś innego. Wymyśliłam lodowy sztylet do obrony. Mogłabym nim rzucać w człowieka, który by mi groził. Po ostatnich wydarzeniach muszę być bardziej ostrożna i muszę nauczyć się bronić. Skupiłam się mocno. Poczułam znajome zimno na mojej dłoni. Ujrzałam to co chciałam. Musiałam tylko sprawdzić jak się nim rzuca. Podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i po chwili zobaczyłam starą tarcze do lotek. Powiesiłam ją na drzwiach. Dawno z niej nie korzystałam. Skupiłam swój wzrok na tarczy I rzuciłam. Nie trafiłam w środek. Trafiłam w brzeg tarczy. Mogło być trochę lepiej.

Ćwiczyłam swoją celność. Wychodziło mi to coraz lepiej chociaż, ale i tak byłam w tym słaba. Kiedy miałam już dość rzucania sztyletami położyłam się na łóżku. Ręka mnie bolała od ciągłego rzucania. Lewą ręką sięgnęłam po pilota od telewizora i włączyłam kanał informacyjny. Nic ciekawego nie mówili. Poczułam się głodna. Nie chciało mi się robić obiadu dlatego postanowiłam coś zamówić. Dzisiaj zdecydowałam się na chińszczyzne. Nigdy nie jadłam więc spróbuje jak to smakuje. Sięgnęłam po telefon, wybrałam odpowiedni numer i zadzwonilam. Kiedy skończyłam składać zamówienie. Napisałam do Kate czy wyśle mi notatki ze szkoły. Po chwili dostałam wiadomość w której były zdjęcia notatek o które prosiłam. Wyciągnęłam potrzebne rzeczy na biurko i zaczęłam przepisywać. Po pół godzinie przerabiania notatek usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam pieniądze z portfela, włożyłam je do kieszeni moich spodni i poszłam do drzwi. Gdy tak szłam czułam niepokoj. Przez ostatnie wydarzenia byłam bardziej strachliwa. Gdy zbliżyłam się do drzwi pochyliłam się by zajrzeć przez wizjer. W tym samym czasie poczułam lodowy sztylet w mojej dłoni choć tego nie planowałam. Odetchnęłam z ulgą gdy przez wizjer zobaczyłam dostawcę zamówionego przeze mnie jedzenia. Sztylet zniknął, a ja otworzyłam drzwi. Odebrałam jedzenie, zapłaciłam i wróciłam do pokoju. Gdy weszłam do pokoju, poczułam się bezpiecznie, a bicie serca było już spokojniejsze niż chwilę wcześniej. Odłożyłam chińszczyzne na komode. Usiadłam na łóżku i oparłam łokcie o kolana tak, że nadgarstki luźno zwiały i jednocześnie się krzyżowały. Musiałam się uspokoić. Wystraszłam się głupiego dostawcy. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Gdy się uspokoiłam, wzięłam do ręki chińszczyzne i oglądałam telewizję.

Ból NiewiedzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz