Rozdział 3

434 22 2
                                    

Rano obudził mnie dźwięk zamykanych drzwi. - Tak idźcie sobie wszyscy, zostawcie mnie bo kto by się tam mną przejmował. - pomyślałam sobie. Sięgnęłam po telefon, była dopiero 9 rano. Czekało na mnie masę powiadomień ze snapa, kilka z insta i wiadomości od dwóch osób. Pierwsza była od Joel'a.

-Cześć Edith. Jeśli masz dziś czas i chęci to możemy spotkać się gdzieś na mieście, mam dla Ciebie bluzkę. 😉

-Cześć. To może spotkajmy się w parku o 13?

-W porządku. To do zobaczenia. 😇

-Paaa. 😜

Myślałam, że chłopak odpuścił sobie jednak oddawanie tej bluzki ale jak widać bardzo mu na tym zależy. Nie będę mu odbierać tej dzikiej satysfakcji z oddania mi ubrania.
Pora przejść do kolejnej wiadomości a jest ona od Jonathana bo od kogo by innego.

-Hej słońce, jak się spało? - Poważnie? Koleszka ewidentnie lekko się zapędza ale muszę przyznać, że troszkę mi się to podoba.

-No hej, spało się dobrze ale pobudka była nie najlepsza. A jak tam twoja noc?

-Śniłaś mi się ehhh... To był piękny sen. - Dobra... To już trochę dziwne. Człowiek ani razu mnie nie widział na żywo a tu nagle mu się śnię. Jego wyobraźnia musi być ogromna heh.

-A o czym dokładnie był ten sen? - co mi szkodzi zapytać.

-Tego lepiej nie będę ci zdradzał i zostawię to dla siebie.

-Jak wolisz.

-To spotkamy się dzisiaj?

-Zależy o której, jestem już dzisiaj umówiona na jedno spotkanie.

-Pasowałaby Ci 18? - Ulżyło mi w duchu. Miałam ogromną nadzieję, że Jona będzie chciał się spotkać wieczorem. Bardzo chciałam go zobaczyć ale nie chciałam też odwoływać spotkania z Joel'em, chłopak lekko mnie intrygował i fajnie byłoby go poznać.

-Tak to idealna godzina.

-To do potem. Miłego dnia. 😘

-Dzięki. 😊

Wstałam z łóżka i zawołałam Lokiego ale nie przychodził. Udałam się do kuchni i zobaczyłam kartkę na stole.

"Wyszłam na zakupy z dziewczynami, wrócimy wieczorem. Pies jest z nami."

Pies ma imię ale już mniejsza. Tak, to naprawdę świetny pomysł żeby zabrać Lokiego na zakupy do galerii gdzie nie wolno wchodzić z psami. To wręcz wyśmienity pomysł. Pewnie biedny będzie stał kilka godzin przywiązany przed wejściem do galerii.
Nie! Muszę myśleć o czymś innym bo mi się humor na dobre popsuje. Trzeba mieć pozytywne nastawienie, w końcu czeka mnie miłe (mam taką nadzieję) spotkanie z Joel'em i równie świetne spotkanie z Jona.
Otworzyłam lodówkę, przejrzałam całe jej wnętrze i stwierdziłam, że zjem jogurt brzoskwiniowy (swoją drogą to mój ulubiony). Po zjedzeniu wzięłam szybki prysznic.
Czas tak wolno leciał, była dopiero 10. Postanowiłam więc wszem i wobec, iż obejrzę jakiś film bo co się będę nudzić. Tym razem padło na "Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz". Co tam, że ogladałam ten film już jakieś milion razy, obejrzę jeszcze ten milion pierwszy.

Skończyłam oglądać po 12, film strasznie się zacinał przez internet, który dziś nie był moim sprzymierzeńcem. Zajrzałam do szafy, żeby wybrać w co się ubiorę na spotkanie z Joel'em i przy okazji z Jonathanem, nie miałam zamiaru w między czasie wracać do domu. Na spotkanie z Joel'em ubrałabym koszulkę i szorty ale jest jeszcze Jona więc muszę ubrać się tak żeby zrobić na nim dobre wrażenie. Postawiłam więc na pudrowo różową, lekko rozkloszowaną sukienkę z krótkim rękawem ale pod nią oczywiście ubrałam obcisłe, czarne spodenki bo jak mawiają " Przezorny zawsze ubezpieczony". Uczesałam włosy w kucyk, ubrałam moje czarne trampki, które nie za bardzo pasowały do sukienki ale cóż..., chwyciłam torebkę i wyszłam.

Za dziesięć 13 siedziałam w parku na ławce i czekałam na Joel'a. Zjawił się punktualnie o 13. W rękach trzymał reklamówkę i kwiatka.

-Hej Edith. Proszę, to dla ciebie. - Wręczył mi reklamówkę, w której zgaduję, że była bluzka i białego tulipanka. Nie wiem skąd on wie, że uwielbiam tulipany ale spisał się chłopak.

-Hej Joel. Wiesz, że nie trzeba było, naprawdę. - trochę głupio mi było to od niego przyjmować ale sądzę, że chłopak by nie odpuścił.

-Trzeba było. Zniszczyłem Ci bluzkę i musiałem jakoś odkupić swe grzechy. Mam nadzieję, że ta ci się spodoba. Nie znam twojego gustu ale obyś miała podobny do mnie. - chłopak lekko się uśmiechnął co było trochę słodkie. Otworzyłam reklamówkę i wyciągnęłam z niej koszulkę, była trochę jak croptop ale nie aż tak krótka. Miała miętowy kolor, z przodu po lewej stronie klatki piersiowej znajdowała się kieszonka na której był mały, słodki arbuzik z uśmiechem.

-Ta koszulka jest śliczna, a ten arbuzik taki uroczy. Dziękuję. - podziękowałam po czym przytuliłam chłopaka.

-Proszę bardzo. Ładnie dziś wyglądasz, pasuje Ci ten kolor.

-Przestań mi prawić takie komplementy bo się zarumienię. Tak w ogóle to skąd wiedziałeś, że lubię tulipany? Śledzisz mnie? - zaśmiałam się lekko a Joel jakby się trochę zmieszał ale potem śmiał się razem ze mną co chyba miało oznaczać, że mnie nie śledzi.

-Może usiądziesz? Chyba, że nie masz czasu i już musisz iść. - miałam nadzieję, że nie.

-Spokojnie, mam bardzo dużo czasu.

-To świetnie, cieszę się bardzo.

-Aż tak mocno ci zależy na tym żebym został? - znów pokazał ten swój słodki uśmiech.

-Miałam nadzieję, że spędzimy razem trochę czasu. O 18 mam kolejne spotkanie a nie chce mi się wracać do domu.

-A z kim to spotkanie jeśli mogę zapytać?

-To taki znajomy z internetu, nic wielkiego. Dopiero co się poznaliśmy. - gdy wypowiedziałam te słowa Joel jakby lekko posmutniał.

-Tylko uważaj na siebie. - powiedział lekko się śmiejąc. - Może powiesz mi coś o sobie?

-Co tu dużo mówić. Jestem zwyczajnym człowiekiem. Mam dwie siostry Cleo i Liss. Mam też psa Lokiego, moją małą włochatą kulkę. Mieszkam niedaleko stąd. Nie wiem co więcej mogę dodać.

-Na początek to chyba wystarczy.

-To może teraz ty mi powiesz coś o sobie?

-Ja pochodzą z Miami ale obecnie mieszkam tu. Mam 3 braci: Gabriela, Israela i Emanuela.

-A czym się zajmujesz?

-Ja jestem...

When I Met You | Joel Pimentel [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz