#notimportantff
Lily
Usiadłam na łóżku, schylając się, by założyć skarpetki. Wszędzie były kwiaty. Dosłownie wszędzie. Mieliśmy iść teraz na śniadanie, a potem na miasto, żeby obsługa mogła to ogarnąć.
Uśmiechnęłam się, zatrzymując wzrok na mojej dłoni. Ten pierścionek był naprawdę cudowny. Jeszcze cudowniejszy był fakt, że awansowałam na narzeczoną.
- Okej, gotowa? - Spojrzałam na Shawna, który wyszedł z łazienki. Pokręciłam głową, sięgając po buty. Zawiązałam sznurówki i podniosłam wzrok.
- Już gotowa.
Wstałam z łóżka, a on uśmiechnął się i wyciągnął przed siebie dłoń, którą z chęcią chwyciłam.
- Będziemy dzisiaj cały dzień chodzić po mieście, nie wrócimy do hotelu do wieczora, rybko, więc liczę, że masz wygodne buciki.
- Tak? - uniosłam brew.
- Tak. Jutro wylatujemy z Portland.
- Co? Nie mieliśmy tu być półtorej tygodnia, czy coś?
- Nie. Powiedziałem, że wrócimy za półtorej tygodnia. Jutro lecimy w drugie miejsce, które chcę z tobą odwiedzić.
- A dowiem się jakie?
- Na lotnisku. - Wystawił język, a ja pokręciłam głową. Idiota. - Okej, idziemy jeść, bo jestem już naprawdę głodny.
- Jasne, jestem niemalże pewna, że mają tam pomidory. - Puściłam mu oczko, a on pokręcił głową, robiąc naburmuszoną minę.
Widziałam, że przygryzał wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Moja przyszła żona straszy mnie pomidorami, lepiej być nie mogło.
Starałam się nie rozpłynąć nad jego słowami, ale na to określenie, serce podbijało mi do gardła, a ja czułam się, jakbym miała zamienić się w dużą kałużę. W sensie, rozpłynąć się.
- To ja mam wyjść za gościa, który się ich boi.
Mruknął coś pod nosem, ale niezbyt wyraźnie. Zatrzasnął za nami drzwi, upewniając się, że drzwi się zamknęły.
- Masz kartę, tak? - kiwnął głową. - Cudownie.
- Cóż, najwyżej nie dostalibyśmy się do pokoju, co za problem? - wzruszył ramionami, a ja zaśmiałam się cicho. Chwyciłam go za rękę, którą ścisnął mocno. - Będziesz moją żoną. Naprawdę będziesz moją żoną. - Uśmiechnął się, patrząc na błyszczący pierścionek na moim palcu.
- Chyba tak.
- Chyba? - Uniósł brew, a ja uniosłam ramiona.
- Jeśli zaraz nie dasz mi jeść, to będzie źle!
- Okej, okej, zaraz cię nakarmię.
Posłałam mu uśmiech, a on roześmiał się głośno. Ruszyliśmy w stronę windy. Cudownie było być tutaj znowu. Przed oczyma miałam wszystkie te momenty, kiedy się poznawaliśmy. Gdy pierwszy raz szliśmy razem na kolację, potem na spacer. Naprawdę dobrze to wspominam.
Poznanie go było czymś przełomowym w moim życiu i jestem naprawdę wdzięczna losowi, że teraz mogę znać go tak dobrze. Że to ja jestem tą szczęściarą, w której się zakochał i z którą chce spędzić całe życie.
CZYTASZ
Not Important | Shawn Mendes
FanfictionRozstania nigdy nie są łatwe. Zawsze bolą, kończą się nieprzespanymi nocami i wspominaniem chwil spędzonych z drugą połówką. Dla Lily i Shawna rozłąka była równie trudna. W końcu oboje ruszyli do przodu, zapominając o tym, co ich łączyło. Ona pogod...