1-Poprawiony

601 29 3
                                    

Czułam zimno . Przeraźliwe zimno przenikające wszędzie.

Później stopniowo nastawało gorąco. Jakby ktoś próbował ustawić odpowiednią temperaturę.

A na koniec moja twarz spotkała się z starą przyjaciółką- podłogą. Oczywiście nie obyło się bez wiernego adoratora. Cieczy znajdującej się dotychczas w kapsule.

Przede mną stał gościu wzięty żywcem z Harry'ego Potter'a. Czarnowłosy Harry Potter w kujonkach i blizną.Tylko ta nie była w kształcie błyskawicy tylko taka po prostu podłużna na czole. Ubrany w kamizelkę kuloodporną, ach te czasy.

-Wstać!- rozkazał. Szkoda nadal chcę się poprzytulać z podłogą. Grzecznie podniosłam się.

-Kim pan jest?- wytrzepałam ubrania- Kim ja jestem,do cholery?- zadałam sensowniejsze pytanie. Widać że stary nie był skory do odpowiedzi.

-Żołnierz, wyszkolony do zabijania- zdawkowo ale jak chłodno. Kocham tego gościa. Ale niestety się myli. Ja taka nie jestem. Chyba.

Za nim się obejrzałam staruszek przypinał mnie skórzanymi, grubymi pasami do metalowego krzesła.

-Hola, Hola! Po co to!- za prostowałam szarpiąc i próbując się uwolnić. Zawodowo mnie olał.

Do pomieszczenia wszedł doktor. Szalony doktorek w białym kitlu i przetłuszczonymi włosami. Wyglądał jak Einstein.Młodszy o trzydzieści lat Einstein. Gościu miał z dwadzieścia lat, a taki niechlujny.

-Zaczynaj- rozkazał szefuńcio. Einstein Junior włożył (czytaj wepchną) mi na głowę kask z podpiętymi do niego kablami aby później podejść do jakiegoś komputera. Włączył go, uruchamiając moje tortury.

Widziałam jak przez druty przechodzi prąd, który później trafiał do mojego ciała. Zaczęłam się jeszcze bardziej szarpać, próbować wyrwać- ale pasy to uniemożliwiały. Nie wytrzymując zaczęłam krzyczeć.

Zerwałam się z łóżka, zrzucając kołdrę na podłogę. "To tylko sen B.A ( czyt. Bi Aj)"powtarzałam, Jednak obrazy nie ustępowały, cały czas widziałam wyraz twarzy mojego szefa.

Za wyraźna na sen, a idealna na utracone wspomnienia.Otarłam twarz z potu i popatrzyłam na sąsiednie łóżko, na którym spał mój jedyny przyjaciel. Zimowy Żołnierz. Tak mówili na niego nasi przełożeni. Tak samo wyprany z wspomnień agent H.Y.D.R.Y. Z metalową ręką.Normalka. Spotkałam raz gościa bez twarzy.

Prychnęłam. Wielki i groźny Sopelek. Chrapał drapiąc się po brzuchu. Nie wyglądał na razie na groźnego.Podkreślam na razie. Normalnie to jak baba z okresem. Zabije wszystkich i wszystko. Jak się cieszę że nie mam jeszcze okresu.Przewracając oczami złapałam za teczkę leżącą na stole.

Wszystkie informacje jakie posiadała H.Y.D.R.A o Avengers. Od A do Z o nich, szczerze w to wątpię. Tak, mamy zabić idiotycznych bohaterów w kolorowych kostiumikach

Wskakując po ostatnich dwóch stopniach weszłam na dach. Miałam stąd dobry widok na Stark Tower, a co ważniejsze na Central Park, przy którym mieszkaliśmy.Stanąwszy na krawędzi  oddzielającej mnie od złamanych kości (byliśmy na trzecim piętrz)usłyszałam huk, zaraz potem zobaczyłam czerwono-złotego ludzika.

Zbiegłam do mieszkanka i włączyłam telewizor.

-Wiadomości z ostatniej chwili - Zaczęła blondynka na ekranie- W centrum New Yorku znana na całym świecie grupa bohaterów,Avengers, Walczy z niezidentyfikowanymi osobnikami pod znakiem ośmioramiennej czaszki. Jak widać na filmiku zrobionym przez jednego z przechodniów. Avengers przegrywa- mówiła tak wolno że zdążyłam nabić sobie kilka siniaków. Bo wiecie takie zwykłe"Obudź się" kończy się podduszeniem i rzuceniem o ścianę przez Sopelka. Oczywiście mu oddałam, przywalając w twarz. A potem zrobiłam użytek z ADHD, uderzając mu jeszcze z dziesięć razy. Kiedy był trochę otumaniony, złapałam go za ręce przyciskając do podłogi. Zaczęłam mu tłumaczyć. Najpierw powiedziałam "Chcesz zabić Avengers?" na co kiwną twierdząco "TO trzeba ich ratować" i wtedy on Coooo!oczywiście się nie odzywając, ale ja miła raczyłam mu wytłumaczyć" te półgłówki chcą ich zabić. Więc rusz swój  tyłek" Sopelek zepchnął mnie fundując mi kolejnego siniaka

Black AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz