"Nadzieja rozpędza strach, tak jak słońce ciemność."
Imperium Osmańskie, Stambuł, pałac Topkapy
Przed brzaskiemÇihangir więcej nie zmrużył oka. Nawet jeśli oczy same mu się zamykały. Postanowił zaczekać, aż się przejaśni i wtedy trochę zdrzemnąć, się bez żadnych obaw. Za dnia nie miał koszmarów i liczył, że teraz też tak będzie. Obserował, jak powoli światło bierze świat w swoje władanie i ciemność znika. Ile by dał, żeby tak samo działo się w jego sercu i umyśle. Westchnął ciężko, wyszedł an taras i ostrożnie usiadł na ottomanie. Przymknął oczy. Wiatr delikatnie muskał jego skórę, a odgłosy cieśniny uspokajały go bardzo. Po chwili odezwały się mewy i na wodzie pojawiły pierwsze statki. Uśmiechnął się delikatnie i wrócił do środka. Na biurku czekało już trochę dokumentów, ale musi się przespać choć trochę, inaczej padnie ze zmęczenia. Ułożył się w miarę wygodnie na łożu i zasnął tym razem snem spokojnym.
Niestety nie dane mu było długie przebywanie w krainie snów. Obudził go Sümbül, który nie wiedział, że Padyszach jeszcze śpi, dosyć głośno wszedł do środka.
- Hunkarim... wybacz nie wiedziałem, że wciąż odpoczywasz. - rzekł od razu ze skruchą. - Mehmed Pasza kazał Cię powiadomić, że w południe ma zamiar przyjechać do pałacu.
- Dobrze zatem... będę mógł zwołać Divan. - odparł starając się dyskretnie ziewnąć. - Czy to wszystko?
- Sułtanka Hürrem chce z Toba porozmawiać zaraz po obradach.
Sułtan skinął głową, a zarządca haremu stwierdził, że czas się zbierać. Ukłonił się i wyszedł pospiesznie. Jednak jego uwadze nie uszły podkrążone oczy i niemrawy wygląd Padyszacha. Postanowił napomknąć o tym swojej Pani. Może ona znajdzie jakiś sposób na bezsenność swojego syna.***
Tymczasem Sułtanka Neslihan już dawno wstała. Aktualnie jadła śniadanie rozmyślając przy tym dużo. Chciała iść na targ i wybrać sobie kilka nowych sukien oraz być może biżuterii. Będzie musiała powiadomić o swoim wyjściu Sułtankę Matkę. Jak na razie nie czuła do niej ani sympatii ani wrogości. Z całą pewnością wkrótce się to zmieni, ale ona była juź na to przygotowana. Po spożytym posiłku przywołała do siebie Mufidię i Elif.
- Co rozkażesz Pani? - zapytała pierwsza kłaniając się.
- Dzisiaj wybieram się na targ i pójdziecie ze mną, żeby mi tam pomóc. Przygotujcie moją bordową suknię. Wrócę za chwilę.
Dziewczęta ukłoniły się i poszły wykonać jej polecenie. Do Rokosolany udała się z niewolnicami, które służyły jej jeszcze w Egipcie. Szła niespiesznie jakby ciesząc się wolną chwilą i tym, że znowu jest w domu. Na korytarzach było jeszcze pusto, ale z haremu dało się słyszeć już rozmowy i szepty. Wkrótce stanęła przed komnatą Hürrem.
- Powiedzcie Sułtance, że przyszłam.
Po chwili została wpuszczona do środka. Żona Sułtana Sulejmana siedziała na podwyższeniu i piła swoją ulubioną kawę. Kiedy tylko zobaczyła Neslihan uśmiechnęła się przyjaźnie, a tamta kiwnęła lekko głową.
- Co Cię do mnie sprowadza?
- Chciałam tylko oznajmić, że wybieram się na targ. Potrzebuję kilku rzeczy. - rzekła spokojnie.
- Oczywiście, jeśli chcesz możesz wziąć kilku eunuchów do pomocy.
- Myślę, że to nie będzie konieczne, jednak dziękuję. Myślę, że wrócę około południa.
- Dobrze zatem. O tej porze targ może być troche zatłoczony.
- Bez obaw. Poradzę sobie. - odparła Neslihan z lekkim uśmiechem.
Hürrem wzięła łyk kawy i odwzajemniła uśmiech. Narcyz opusciła komnatę i od razu skierowała się do siebie. Tam Mufidia i Elif były już gotowe do drogi, a wspaniała bordowa suknia leżała na łożu, zaś obok spoczęła lekka i długa peleryna. Sułtanka szybko przebrała się. Na dziedzińcu czekał powóz, który miał zabrać ją na miejsce. Wsiadła ze służącymi, a cała podróż minęła w ciszy. Siostra Sułtana Sulejmana wydawała się bardzo zamyślona. Wygądała przez okno i z niecierpliwością czekała, aż dotrą na targ. Kiedy to nastąpiło prawie od razu wyszła z powozu i odetchnęła głęboko. Jej wzrok powędrował po niezliczonej ilości straganów. Było tam wszystko jedzenie i przyprawy, drogie materiały oraz biżuteria, broń, czy nawet zwierzęta. Zaczęła się powoli przechadzać. Chciała znaleźć odpowiednie tkaniny, z których pałacowe szwaczki mogłby wykonać cudne suknie godne Sułtanki. Podeszła do najobszerniejszego stoiska, które prowadził Egipcjanin, co było widać po kolorze skóry i ubiorze.
- Mam najładniejsze tkaniny w całej stolicy! - zachwalał swój towar głośno.
Sułtanka krytycznym okiem obejrzała tkaniny.
- Kupcie mi jedną belę tej purpurowej i jedną granatowej. - poleciła, a służące bez mrugnięcia okiem wykonały jej polecenie.
Oglądała jeszcze inne o ciemniejszych kolorach, kiedy jakiś mężczyzna w turbanie potrącił ją lekko. Fuknęła gniewnie, jednak nie mógł już jej usłyszeć, gdyż zniknął w tłumie. Poprawiła suknię oraz rękaw przy okazji chowając w nim mały rulonik. Rozejrzała się sprawdzając czy, nikt czasem nie widział tego gestu, ale nic takiego nie miało miejsca. Służące wciąż były zajęte płaceniem za tkaniny.
- Przyślę kogoś z pałacu, żeby je zabrał. - rzekła po zakończonej transakcji.
- Oczywiście Pani. - odezwała się Elif.
Po tych słowach skierowały siw do powozu, gdyż Sułtanka wszystko już załatwiła.

CZYTASZ
Wspaniałe Stulecie: Panowanie Çihangira
FanfictionCzarne chmury pojawiły się nad Stambułem i nastały niepewne czasy. Sułtan Sulejman umiera z powodu choroby, całe Imperium pogrąża się w rozpaczy. Jego jedynym żyjącym potomkiem jest Książę Çihangir. Jest on kaleką i nigdy nie śmiał nawet marzyć o zd...