"Never flinch. Never fear and never, ever forget."
Następnego dnia, pałac Topkapy
Mehmed Pasza zajechał przed pałac. Było jeszcze dosyć wcześnie, ale miał porozmawiać z księżniczką i wolał tego nie spartaczyć. Zwłaszcza, że złe przeczucia wciąż go nie opuściły. Oddał konia stajennym i począł się kierować do środka. Zapowiadał się kolejny ładny dzień. Było ciepło, bezchmurnie, wiatr wiał lekko, nie zapowiadało się na zmianę pogody. Kiedy znalazł się już w pałacu kroki niosły go do komnaty księżniczki. Zastanawiał się jakie kwestie chce poruszyć na pierwszej rozmowie. Na pewno cele Królestwa Polskiego, jego zasobność i przyszłe plany wojenne. Nie wiedział jednak, czy młódka będzie znała odpowiedzi na jego pytania. Mimo wszystko była tylko niewiastą...
Zaszedł pod drzwi komnaty, zanim się obejrzał. Strażnicy czuwali niezmordowanie, a na korytarzu panowała niczym niezmącona cisza.
- Przyszedłem zobaczyć się z księżniczką. - oznajmił poważnym tonem.
- Prenses wyszła jakiś czas temu do ogrodu. Jeszcze nie wróciła.
Pasza cudem powstrzymał się od wywrócenia oczami. Przecież przed chwilą tam był... naprawdę musiał fatygować sie niepotrzebnie? Skinął głową i zawrócił, jego energiczne kroki rozniosły się po pałacu. Na zewnątrz zatrzymał się i uważnie obiegł wzrokiem linię drzew i krzewów. Chyba nie będzie chodził bez celu po wszystkich alejkach i szukał jej bez skutku? Nagle mignęła mu jakaś postać. Szybko udał się w tamtą stronę. Kiedy wyszedł zza rogu, jego oczom ukazała się postać księżniczki. Miała na sobie całkiem prostą granatową suknię ze srebrnymi zdobieniami oraz skromny diadem. Z nią były służące i dwóch ăgów. Podszedł i ukłonił się z szacunkiem.
- Prenses... Sułtan kazał mi z Tobą porozmawiać o sprawach państwowych. Jeśli nie masz nic przeciwko, uczynimy to teraz.
- Sadrazam Mehmed Pasza. - szepnęła cicho. - Oczywiście, z przyjemnością.
Dała znak dłonią, żeby służba oddaliła się, wolała porozmawiać z nim na osobności. Nie przyzwyczaiła się jeszcze, że ktoś chodzi za nią krok w krok. Na Wawelu rzadko kiedy się to zdażało, nie dlatego, że była tam z całą pewnością bezpieczna, tylko nie była w centrum uwagi.
- A więc Pani... najpierw chciałbym wiedzieć dlaczego Królestwo Polskie zaproponowało sojusz. - rzekł spoglądając na nią przelotnie.
- Mamy podobne cele Paszo. Mojemu ojcu niepodobają się niepokoje w Chanacie i Wenecji, a wy z naszą pomocą możecie najskuteczniej zapobiec wszelkim działaniom zbrojnym na tych terenach. - odparła po chwili namysłu.
- Jednak nie obawiacie się reakcji Papieża? Wszakże może was potepić za układanie się z niewiernymi.
- W tym wypadku możliwości są dwie... Pierwsza jest taka, że rzeczywiście to uczyni i większość sojuszników się od nas odwróci. Druga zaś, że pochwali nasze chęci do uzyskania pokoju na wschodzie. Bo dzięki naszej umowie, w Chanacie się uspokoi i Papież nie będzie musiał upominać również możnych weneckich. Poza tym wy też przestaniecie na jakiś czas atakować chrześcijańską Europę. - wyjaśniła z uwagą. - Jednak wy jesteście cenniejszym sojusznikiem, niż papież! Watykan od dawna namawia na krucjatę przeciwko wam, a wszyscy wiemy jak kończyło się zadzieranie ze Sułtanem Sulejmanem! - dodała gniewnie. - Słowa Bożego nie powinno się głosić za pomocą przemocy...
- W świecie głośno było o porażkach, których byliśmy powodami. - rzekł z lekkim zadowoleniem w głosie Wezyr.
- Oprócz tego za sprawą tego sojuszu staniemy się potęgą z którą trzeba będzie się liczyć! Jeśli ktoś was zaatakuje my ruszymy z odsieczą, jak i nasi sojusznicy. Przyjaciel mojego przyjaciela jest też moim przyjacielem, tak też czasami się mawia.
- Oraz, że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. - uzupełnił z uśmiechem. - A jeśli ktoś was zaatakuje my również ruszymy z pomocą.
- Nie jest też tajemnicą, że być może wkrótce, naszym sojusznikiem stanie się Cesarstwo Niemieckie! Wtedy też skończą się wasze waśnie... Oni zawsze byli pierwsi do wyruszenia na wojnę przeciwko wam...
Mehmed Pasza skinął głową ze uśmiechem i nastała cisza, przerywana czasami przez jakiegoś ptaka, co przysiadł na gałęzi i począł swoje trele wyśpiewywać. Był mile zaskoczony, że księżniczka orientowała się w sprawach na arenie międzynarodowej. Dowiedział się wielu ciekawych rzeczy i utwierdził w przekonaniu, że sojusz z Rzeczpospolitą jest jak najbardziej realny i może przynieść obustronne korzyści.
- A więc kiedy mają zamiar przybyć możni z twojego państwa? - zapytał zamyślony.
- Mój ojciec chciał, żebym poznała waszą kulturę i rodzinę sułtańską, więc myślę, że list wyślę najdalej za trzy tygodnie. Zanim dotrze i wyruszą ludzie wyznaczeni przez Króla minie myślę około miesiąca. - odparła biorąc wszystko na poprawkę.
- A ty Pani? Jak długo u nas zabawisz?
- Chciałabym wrócić do ojczyzny z możnymi, jednak powszechnie wiadomo, że ślub mojej umiłowanej siostry Marii ma się wkrótce odbyć i bardzo chciałabym być obecna na nim. Wyjadę, jak tylko otrzymam zaproszenie lub informację o ceremonii. Wszystko powinno odbyć się w Cesarstwie Niemieckim, a droga jest tam dłuższa niż do Królestwa Polskiego. - rzekła z uśmiechem na ustach. - Myślę, że za około dwa miesiące was opuszczę. Do tego czasu na pewno poznam wasze zwyczaje i posłowie zdążą przybyć.
- Rozumiem. Przekażę twoje słowa Sułtanowi przy najbliższej okazji. Rada Divanu postara się również zając rzeczą sojuszu jak najprędzej.
Po tych słowach Mehmed Pasza ukłonił się nisko księżniczce i skierował w stronę pałacu. Młódka została wśród labiryntu drzew i krzewów, aby odetchnąć świeżym powietrzem.
![](https://img.wattpad.com/cover/152103813-288-k881854.jpg)
CZYTASZ
Wspaniałe Stulecie: Panowanie Çihangira
FanfictionCzarne chmury pojawiły się nad Stambułem i nastały niepewne czasy. Sułtan Sulejman umiera z powodu choroby, całe Imperium pogrąża się w rozpaczy. Jego jedynym żyjącym potomkiem jest Książę Çihangir. Jest on kaleką i nigdy nie śmiał nawet marzyć o zd...