Elec grzebał bez słowa w swoim talerzu, a ja nie mogłam oderwać wzroku od kolczyka w jego wardze. Randy spoglądał na syna z wyrazem pogardy na twarzy. Moja mama po raz kolejny nalała sobie wina. Taak, prawdziwa sielanka rodzinna. Udawałam, że jestem pochłonięta jedzeniem, roztrząsając jednocześnie konsekwencje faktu, że mnie podsłuchał, kiedy mówiłam o nim w taki sposób. Przecież dzięki temu wiedział, że mi się podoba. Pierwsza odezwała się mama: — Elec, jak ci się podoba w Bostonie? — Widziałem go tyle, co w tym domu, i jest do dupy. Randy rzucił widelec. — Mógłbyś chyba choć przez pięć sekund zachowywać się wobec mojej żony z szacunkiem? — To zależy. A ona mogłaby choć przez pięć sekund nie tankować? Wiedziałem, że twoja nowa żona jest fanką skoków w bok, tatku, ale widzę, że lubi też sobie golnąć. — Ty mały zasrańcu! — wypalił Randy. Wow. Znowu nie mogłam uwierzyć, że Randy zwraca się do swojego syna w ten sposób. Nie było wątpliwości, że Elec zachowuje się jak palant, ale i tak byłam zszokowana, słysząc takie wyrażenia z ust mojego ojczyma. Elec rzucił serwetkę na stół, zaszurał krzesłem i wstał od stołu. — Skończyłem. — Spojrzał w moim kierunku. — Titty zinni, czy jak to się tam, kurwa, nazywa, było pyszne, siostrzyczko. — Słowo „siostrzyczka” w jego ustach wręcz ociekało sarkazmem. Cisza, jaka zapadła po jego wyjściu, była wprost ogłuszająca. Mama ujęła Randy’ego za dłoń, a ja nie mogłam przestać się zastanawiać, co takiego zaszło między Elekiem a jego ojcem, że byli aż tak skonfliktowani. Nagły impuls kazał mi wstać od stołu i pójść na górę. Pukając do pokoju Eleca, słyszałam walenie własnego serca. Nie było żadnej odpowiedzi, więc powoli otworzyłam drzwi i zobaczyłam go siedzącego na skraju łóżka z goździkowym papierosem w dłoni. Na uszach miał słuchawki i nie zauważył, że weszłam. Przystanęłam w progu, mierząc go spojrzeniem. Nerwowo kołysał nogami, a z jego twarzy można było wyczytać frustrację i poczucie zawodu. W końcu zdusił niedopałek papierosa, tylko po to by natychmiast sięgnąć do szuflady po następnego. — Elec — zawołałam. Podskoczył i zerwał z głowy słuchawki. — Pojebało cię? Mało się nie zesrałem. — Przepraszam. Zapalił papierosa i wykonał gest w stronę drzwi. — Wyjdź. — Nie. Przewrócił oczami i powoli pokręcił głową, ponownie zakładając słuchawki i zaciągając się głęboko. Usiadłam na łóżku obok niego. — Papierosy cię zabiją. Wypuścił z ust chmurę dymu. — Świetnie. — Wcale tak nie myślisz. — Proszę, zostaw mnie w spokoju. — Dobra, jak chcesz. Wyszłam z pokoju i wróciłam na dół. Po tym gdy zobaczyłam go całkiem przybitego, kiedy nie wiedział, że go obserwuję, byłam jeszcze bardziej zdeterminowana, by jakoś przebić mur, jaki wokół siebie zbudował. Musiałam się dowiedzieć, czy to tylko fasada, czy może naprawdę jest kompletnym dupkiem. Im bardziej wrednie się wobec mnie zachowywał, tym bardziej pragnęłam, aby mnie polubił. Było to wyzwanie. Wróciłam do kuchni i zapytałam Randy’ego o numer komórki Eleca. Zapisałam kontakt w swoim telefonie. Następnie wysłałam Elecowi wiadomość. Nie chcesz rozmawiać, więc postanowiłam napisać do ciebie esemesa. Elec: Skąd wzięłaś mój numer? Greta: Od twojego ojca. Elec: Pieprzyć go. Uznałam, że trzeba szybko zejść z tematu Randy’ego. Greta: Smakowało ci to danie? Elec: Zmień kilka liter w słowie „danie”, a będziesz miała odpowiedź. DENNE. To twoje danie = denne. Greta: Czemu jesteś taki wredny? Elec: Czemu jesteś taka denna? Co za kretyn. I jak tu z nim gadać? Rzuciłam telefon na blat stołu i ruszyłam po schodach na górę. Doigrał się, doprowadził do tego, że miałam ochotę zrobić coś, co go wkurzy. Wciąż siedział na łóżku z papierosem w ustach, kiedy bez pukania weszłam do środka. W mgnieniu oka znalazłam się przy szufladzie jego biurka, chwyciłam paczkę papierosów i wybiegłam. Przez całą drogę do mojego pokoju nie mogłam powstrzymać śmiechu. Ale tylko do momentu, gdy usłyszałam huk otwieranych gwałtownie drzwi. Szybko wepchnęłam sobie paczkę z fajkami pod koszulę. Elec wyglądał, jakby miał mnie ochotę zabić, choć musiałam przyznać, że ogień płonący w jego spojrzeniu był całkiem sexy. — Oddawaj! — warknął przez zaciśnięte zęby. — Nie dostaniesz ich z powrotem. — Właśnie że, kurwa, dostanę albo wepchnę ci rękę pod koszulę i je wyciągnę. Twój wybór. — Możesz mi powiedzieć, dlaczego palisz? To naprawdę niezdrowe. — Nie możesz ot tak sobie zabierać tego, co moje. Choć z drugiej strony, jaka matka, taka córka. — O czym ty mówisz? — Zapytaj swojej matki — wymamrotał po nosem. Wyciągnął umięśnioną, wytatuowaną rękę. — Oddawaj szlugi. — Oddam, jeśli wyjaśnisz mi to, co właśnie powiedziałeś. Mama wcale nie ukradła Randy’ego. Twoi rodzice rozwiedli się, jeszcze zanim w ogóle poznała twojego ojca. — Twoja matka pewnie robiła rogi również twojemu ojcu, co? Biedny, naiwny sukinsyn. — Nie nazywaj mojego ojca sukinsynem. — To gdzie był, jak Sarah pieprzyła się z moim ojcem za plecami mojej mamy? Poczułam, jak krew kipi mi w żyłach. Pożałuje, że o to zapytał. — Na cmentarzu. Umarł, kiedy miałam dziesięć lat. Elec umilkł, a potem nerwowo przesunął dłońmi po skroniach. W jego głosie po raz pierwszy od chwili, kiedy go poznałam, rozebrzmiały łagodniejsze tony. — Kurwa. Nie wiedziałem, OK? — Na pewno stworzyłeś sobie mnóstwo wyobrażeń na nasz temat. Gdybyś tylko ze mną porozmawiał… Na jego twarzy malował się taki wyraz, jak gdyby zamierzał mnie przeprosić. Prawie. Potem potrząsnął głową i znowu schował się za swoją wredną maską. — Prędzej trafi mnie szlag, niż zmusisz mnie, żebym z tobą gadał. Oddawaj moje fajki albo wyrwę ci je spod koszuli. Moje ciało przeszył dreszcz. Co się ze mną działo? Jakaś część mnie pragnęła przekonać się, jakby to było poczuć na sobie jego ręce bezpardonowo szarpiące materiał mojej koszuli, zdzierające ją ze mnie. Potrząsnęłam głową, by odegnać te myśli, i zaczęłam się cofać, gdy Elec ruszył powoli w moją stronę. Dzieliło go teraz ode mnie jedynie kilka centymetrów. Poczułam bijące od niego gorąco, gdy naparł na mnie torsem, wtłaczając ukrytą pod koszulą paczkę papierosów w moją pierś. Sutki stwardniały mi momentalnie, jakby były ze stali. Nigdy nie czułam się tak bezradna wobec reakcji własnego ciała i w myślach błagałam, by przestało tak intensywnie reagować na jego obecność. Nie ma co ukrywać, moje ciało zachowywało się jak kretyn niepotrafiący właściwie zinterpretować tego, co się wokół niego dzieje. Dlaczego tak bardzo pragnęło kogoś, kto odpłacał mu jedynie nienawiściąJego oddech pachniał goździkami. — To moja ostatnia paczka tych szlugów. Sprowadzają je z Indonezji. W tej chwili nawet nie wiem, gdzie je można tutaj kupić. Jeśli sądzisz, że trudno ze mną teraz wytrzymać, to nie chcesz się przekonać, jaki dziś będę, jeżeli nie odzyskam tych fajek.

CZYTASZ
Przyrodni Brat
عاطفية- Przecież ci szkodzą. - A może mam to w dupie? - odparł, niebezpiecznie blisko moich warg. - Elec... Odsunął się o kilka centymetrów. - Widzisz... palenie to jedyna rzecz, która choć trochę mnie uspokaja od czasu, kiedy...