Następnego ranka okazało się, że były to prorocze słowa. Ubierając się do szkoły, otworzyłam szufladę z bielizną tylko po to, by przekonać się, że jest pusta. Naciągnęłam z wściekłością legginsy i wparowałam do pokoju Eleca w momencie, kiedy zakładał koszulę. — Gdzie, do cholery, schowałeś moją bieliznę? — Gówniane uczucie, jak ktoś zwinie twoje rzeczy, co? — Wzięłam jedną paczkę papierosów na niecałe pięć minut, od razu ci ją zresztą oddałam. A ty zabrałeś całą bieliznę, jaką miałam! To jednak mała różnica. Zastanawiałam się, jak mogłam uwierzyć, że Elec nie będzie szukał zemsty za numer z papierosami. Ostatnio ignorowanie mnie wychodziło mu szczególnie dobrze, więc założyłam, że puścił wszystko w niepamięć. Zaczęłam przetrząsać jego szuflady. Ale szybko cofnęłam dłoń, gdy moje palce natrafiły na rulon prezerwatyw. — Możesz sobie tu szukać aż do wieczora. Twoich fatałaszków tutaj nie ma. Nie marnuj czasu. — Lepiej, żebyś ich nie wywalił! — Były całkiem seksowne, nie mógłbym tego zrobić. — Kosztowały fortunę. Ładna bielizna to chyba jedyna rzecz, na którą potrafiłam przepuścić wszystkie pieniądze. Każdą parę majtek i biustonoszy kupiłam w drogim butiku internetowym. Elec roześmiał się, kiedy uklękłam, by zajrzeć pod jego łóżko. — A tak w ogóle to gacie wrzynają ci się w tyłek. Poderwałam się, zaciskając zęby. — Tak bywa, kiedy nie można znaleźć pieprzonej bielizny! Strasznie korciło mnie, żeby poprawić legginsy, ale to by tylko pogorszyło sytuację. Wyprostowałam się, by stawić mu czoła. Elec obrzucił mnie spojrzeniem od stóp do głów. — Dostaniesz swoje rzeczy z powrotem, kiedy uznam, że mogę ci je oddać. A teraz, jeśli pozwolisz… — Wyminął mnie i zbiegł na dół. Nawet nie próbowałam go zatrzymywać, ponieważ wiedziałam, że nic to nie da. Po drodze do szkoły wstąpiłam do supermarketu i kupiłam jakieś tanie majtki, by mieć w czym chodzić do czasu, póki nie wymyślę, jak odzyskać swoją bieliznę. Tego dnia wróciłam po zajęciach do domu bardzo niespokojna. Po utracie bielizny i po tym, jak Bentley rzeczywiście zaprosił mnie na randkę, miałam naprawdę ogromną ochotę na lody — ale nie byle jakie, tylko takie domowej roboty. Szykowałam je od czasu do czasu przy pomocy automatu, który dostałam w zeszłym roku na Gwiazdkę. Wrzuciłam do maszyny wszystkie słodycze, jakie zostały po Halloween. Wyszła mi pyszna mikstura o smaku snickersów, migdałów i wanilii. Kiedy już wszystko było gotowe, usiadłam przy kuchennym blacie z ogromną miską lodów i przymknęłam oczy, rozkoszując się każdym kęsem. Rozległ się trzask drzwi wejściowych do domu i po chwili do kuchni wmaszerował Elec. W powietrzu rozeszła się woń papierosów goździkowych i wody kolońskiej. Nienawidziłam tego zapachu. Uwielbiałam ten cholerny zapach, mogłabym w nim utonąć. Jak zwykle nie zwrócił uwagi na moją obecność, tylko ruszył w stronę lodówki, wyciągnął z niej mleko i zaczął pić prosto z kartonu. Widząc mój deser, podszedł do blatu, wyjął mi z ręki łyżkę wypełnioną po brzegi lodami i wpakował ją sobie do ust. Kolczyk tkwiący w jego wardze podzwaniał cicho o metal, kiedy zlizywał wszystko aż do czysta. Czułam, jak cała drżę w środku na ten widok. Kiedy skończył, bez słowa wręczył mi łyżkę z powrotem, powoli przesuwając językiem po zębach. Nawet cholerne zęby musiał mieć seksowne. Sięgnęłam do szuflady i podałam mu drugą łyżkę. Zaczęliśmy wspólnie wyjadać lody z miski, nie odzywając się do siebie ani słowem. Prosta czynność, ale i tak serce waliło mi w piersi jak młotem. Nigdy wcześniej nie był łaskaw spędzić ze mną dobrowolnie tyle czasu. W końcu, między jednym gryzem a drugim, spojrzał na mnie i zapytał: — Co się stało z twoim ojcem? Przełknęłam lody, próbując jednocześnie nie dopuścić, by owładnęły mną emocje. Pytanie Eleca całkowicie zbiło mnie z tropu. Opuściłam łyżkę na dno miski. — Zmarł na raka płuc, kiedy miał 35 lat. Palił od dwunastego roku życia. Elec przymknął na chwilę oczy i pokiwał ze zrozumieniem głową. Wyraźnie dotarło do niego wreszcie, dlaczego tak mi się nie podobało, że pali. Gapiąc się w miskę, po kilku chwilach ciszy powiedział: — Przykro mi. — Dzięki. Wróciliśmy do jedzenia lodów, aż wmietliśmy je w całości. Elec wziął ode mnie miskę, umył ją w zlewozmywaku, wytarł i odłożył na suszarkę. Potem, nie odzywając się ani słowem, poszedł do siebie na górę. Zostałam sama w kuchni, gdzie przez kilka chwil roztrząsałam w myślach nasze dziwne spotkanie. Jego zainteresowanie moim ojcem było dla mnie naprawdę dużym zaskoczeniem. Wspominałam też, jak pierwszy raz oblizał moją łyżkę, i to, jak się czułam, oblizując ją później. Zabrzęczała moja komórka. To był esemes od Eleca. Dzięki za loda. Był naprawdę dobry. Kiedy wróciłam po południu do swojego pokoju, znalazłam na szafce schludnie złożoną pojedynczą parę majtek, która była wśród zabranej przez niego bielizny. Jeżeli to była w jego przekonaniu gałązka oliwna wyciągnięta w moim kierunku, to zamierzałam ją przyjąć. To „słodkie nastawienie” Eleca okazało się krótkotrwałe. Kilka dni po naszym spotkaniu przy lodach pojawił się w kawiarni, w której pracowałam, akurat w chwili, kiedy zaczęli się do niej schodzić po zakończeniu zajęć uczniowie naszej szkoły. Kilt Cafe znajdowała się przy tej samej ulicy i sprzedawaliśmy tam kanapki, sałatki oraz kawę. Jakby mało było tego, że się pojawił, to jeszcze przyprowadził ze sobą najładniejszą zapewne dziewczynę w naszym liceum. Leila była wysoką, platynową blondynką z dużym biustem. Pod względem wyglądu byłam jej całkowitym przeciwieństwem. Budową ciała przypominałam bardziej tancerkę albo gimnastyczkę. Moje rudoblond włosy były proste jak drut i zwyczajne w porównaniu z puszystą, bujną fryzurą Leili. Można by pomyśleć, że z taką urodą będzie z niej niezła zołza, ale w rzeczywistości była naprawdę miła. Leila pomachała w moim kierunku. — Cześć, Greta. — Cześć — odpowiedziałam, kładąc przed nimi jadłospis. Elec spojrzał na mnie przelotnie, ale starał się nie zwracać uwagi na moją obecność. Wydaje mi się, iż nie miał pojęcia, że tu pracuję, bo nigdy mu o tym nie wspominałam. Poczułam nagłe ukłucie zazdrości, kiedy zauważyłam, jak Elec oplata pod stołem jej nogi swoimi. Nie byłam pewna, czy Leila zdawała sobie sprawę z tego, że jestem jego przyrodnią siostrą. Nigdy nie rozmawiałam na jego temat z ludźmi ze szkoły i podejrzewałam, że on również o mnie nie wspominał. — Dam wam kilka minut — powiedziałam, odchodząc do kuchni. Patrzyłam, jak Leila pochyla się nad stolikiem i składa pocałunek na ustach Eleca, chwytając w zęby kolczyk z jego wargi. Wydawało mi się, że słyszałam jej mruczenie. Uch. Nigdy nie miałam takiej ochoty, by zapaść się pod ziemię. Z oporami podeszłam z powrotem do ich stolika. — Wybraliście już, co zamawiacie? Elec podniósł wzrok na tablicę, na której zapisano dania dnia, i wyszczerzył zęby. — Jaką polecacie dziś zupę? Sukinsyn. — Zupę z kurczaka. — Nieprawda. Przekręcasz nazwę. Elec powtórzył pytanie: — Jaką… polecacie… dziś… zupę? Obrzuciłam go długim, twardym spojrzeniem, a potem zacisnęłam zęby. — Zupę z ptaszka w porach. Właściciel lokalu był Szkotem, a w Szkocji to danie było, zdaje się, uważane za specjał. Elec wykrzywił usta w złośliwym uśmiechu. — Dzięki. Ja poproszę zupę z ptaszka. A ty, Leila? — Dla mnie sałatka ogrodowa — odpowiedziała dziewczyna, obrzucając to jego, to mnie zmieszanym spojrzeniem. Zrealizowałam ich zamówienie tak opieszale, jak tylko się dało. Nie obchodziło mnie, że zupa będzie zimna. Po kilku minutach Elec podniósł do góry palec, przywołując mnie do stolika. — Tak? — wysapałam. — Ten ptaszek jest całkiem sflaczały, mdły i zimny. Zabierz go, proszę, i powiedz kucharzowi, żeby dodał mu trochę pikanterii. Wyglądał, jakby z trudem tłumił śmiech. A Leilę zamurowało. Zabrałam zupę do kuchni i wrzuciłam ją z hukiem do zlewu wraz z ceramiczną miseczką. Poczułam przypływ natchnienia i zamiast porozmawiać z kucharzem, postanowiłam wziąć sprawy we własne ręce. Złapałam za chochlę i nalałam zupy do nowej miseczki. Potem otworzyłam butelkę ostrego sosu i chlusnęłam solidną porcję do zupy. Tym razem Elec miał dostać coś naprawdę piekącego. Wzięłam miseczkę, zaniosłam ją na salę i postawiłam przed nim na stole. — Coś jeszcze? — Nie. Skierowałam się z powrotem do kuchni, ale przystanęłam w kącie, by obserwować dalszy rozwój sytuacji. Nie mogłam się doczekać efektu swoich machinacji. Po spróbowaniu mojego popisowego dania powinien mu odpaść język. Elec wziął do ust pierwszą łyżkę. Nie okazał żadnej reakcji. Jakim cudem? Przełknął kolejny łyk zupy, a potem odszukał mnie wzrokiem. Na jego ustach pojawił się chytry uśmiech, po czym chwycił całą miseczkę i zaczął pić zupę jak jakiś napój. Otarł usta wierzchem dłoni, wyszeptał coś do Leili i wstał od stołu. Leila siedziała do nas tyłem, kiedy Elec podszedł do mnie i, chwyciwszy mnie za ramię, zaciągnął w głąb ciemnego korytarza prowadzącego do łazienki. Przycisnął mnie do ściany. — Myślisz, że jesteś taka sprytna? — Moje serce tłukło, jakby miało wyskoczyć z piersi. Nie mogąc wydusić słowa, pokręciłam głową, a on ciągnął: — Kto pod kim dołki kopie… Nim zdążyłam zareagować, Elec chwycił moją twarz w obie dłonie i wpił się wargami w moje wargi. Ocierając mi usta swoim metalowym kolczykiem, niecierpliwie wepchnął do środka język w głębokim pocałunku. Złączona z nim namiętną pieszczotą jęknęłam, zaszokowana i podniecona tym nagłym atakiem. Czułam, jak cała drżę. Jego zapach był oszałamiający. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję od nadmiaru doznań zmysłowych. Po kilku sekundach żar pikantnego sosu przeniknął z jego języka na mój, wypalając na nim swój ślad. Mimo że czułam, jakby płonęło mi podniebienie, ani przez chwilę nie pomyślałam o tym, by przerwać pocałunek. Nikt mnie tak jeszcze nigdy nie całował. Wtem, bez żadnego ostrzeżenia, Elec oderwał usta od moich warg. — Jeszcze się nie nauczyłaś, żeby ze mną nie zadzierać? Odszedł w kierunku sali, a ja zostałam zdyszana w korytarzu, przyciskając dłoń do piersi. Jasna cholera. Ogień płonął na moich wargach i między udami, gdzie czułam przenikające całe ciało pulsowanie. Kiedy w końcu się pozbierałam, dotarło do mnie, że muszę im przecież wręczyć rachunek. Postanowiłam mieć to jak najszybciej za sobą, więc zaniosłam paragon w skórzanej teczce do ich stolika i położyłam go przed Elekiem, unikając kontaktu wzrokowego. Usłyszałam, jak mówi do Leili, by poczekała na niego przed kafejką, a on się wszystkim zajmie. Sięgnął do kieszeni i wsunął coś do teczki, po czym wyszedł na zewnątrz. Pewnie nawet nie pomyślał o tym, by dać mi jakiś napiwek. Zajrzałam do teczki i zachłysnęłam się, widząc, że oprócz dwudziestodolarowego banknotu w środku znajdują się moje ulubione koronkowe stringi, a na rachunku widnieje zapisany długopisem liścik. Reszta i majtki dla ciebie. Podejrzewam, że te, które masz teraz na sobie, są trochę mokre. Elec i ja nie rozmawialiśmy nigdy o tym pocałunku, mimo że nie potrafiłam o nim zapomnieć. Byłam raczej pewna, że mój przyrodni brat nie przywiązywał do tego żadnej wagi, że był to dla niego jedynie sposób, by coś udowodnić. Ale uczucia, które mną wtedy owładnęły, miały mimo to taką siłę, jak gdyby pocałunek wynikał z prawdziwej namiętności. Wspomnienie jego warg na moich oraz jego smak zapisały się trwale w moim umyśle. Ogarniało mnie pragnienie, by poczuć to wszystko jeszcze raz. Wszystko to oznaczało, że walka, jaką toczyły ze sobą moje ciało i umysł, stała się znacznie trudniejsza niż wcześniej. Fatalnie jest podkochiwać się w chłopaku, z którym mieszkasz w jednym domu, szczególnie kiedy sprowadza on do niego dziewczyny ze szkoły. Pewnego popołudnia, kiedy nasi rodzice byli na mieście, ściągnął do nas Leilę, żeby pobaraszkować z nią w swoim pokoju. Innego dnia zaprosił Amy. A w następnym tygodniu przyszła kolej na drugą Amy. Zamykałam się podczas tych wizyt w moim pokoju, zatykając uszy, żeby nie słyszeć skrzypienia jego łóżka ani głupiego chichotu tych dziewczyn. Tego dnia, kiedy Amy numer dwa opuściła jego pokój i poszła do domu, od razu wysłałam do niego esemesa. Żartujesz? Dwie Amy? Czy jutro przyjdzie kolej na Amy nr 3? Co ty sobie wyobrażasz?! Elec: Myślę, że chciałabyś mieć na imię Amy… „siostro”. Greta: Przyrodnia! Przyrodnia siostro. Elec: Chyba przypieprzająca się. Greta: Jesteś kretynem. Elec: A ty się przypieprzasz. Zerwałam się gwałtownie z łóżka i wparowałam bez pukania do jego pokoju. Grał w coś na komputerze i nawet nie spojrzał w moim kierunku. — Widzę, że będę sobie musiał założyć zamek. Serce waliło mi jak szalone. — Dlaczego jesteś takim pieprzonym palantem? — Mnie też jest miło cię widzieć, siostrzyczko. — Poklepał w łóżko, na krawędzi którego siedział, nie odrywając oczu od gry. — Jeśli nie masz zamiaru wyjść, to siadaj, proszę. — Nie mam ochoty siadać na twoim brudnym łóżku. — Wolałabyś raczej usiąść na mojej brudnej twarzy? Moje serce niemal zamarło. Na ustach Eleca zarysował się chytry uśmiech, ale nie zaprzestał gry. Zamurowało mnie, i to z mojej własnej winy, ponieważ jak tylko usłyszałam, że mówi „wolałabyś usiąść na mojej brudnej twarzy”, musiałam się powstrzymać przed zaciśnięciem nóg, by móc zapanować nad swoim podnieceniem. Moja wagina była beznadziejnie głupia. Im bardziej brutalnie się do mnie odnosił, tym bardziej ją do niego ciągnęło. Zamiast zaszczycić go odpowiedzią, obrzuciłam jego pokój uważnym spojrzeniem, podeszłam do jego szafki i zaczęłam przetrząsać szuflady. — Gdzie moja bielizna? — Mówiłem ci już, że jej tu nie ma. — Nie wierzę ci. Kontynuowałam grzebanie w jego rzeczach, aż natrafiłam na coś, co przyciągnęło mój wzrok. Był to skoroszyt obejmujący gruby plik papierów. Na okładce wydrukowano tytuł Szczęściarz i chłopak autorstwa Eleca O’Rourke’a. — Co to? Elec nagle przerwał grę, gwałtownie zrywając się z łóżka. — Zostaw to. Przekartkowałam plik tak szybko, jak zdołałam, zanim nie wyrwał mi go z rąk. Zauważyłam jakiś dialog i przekreślone zdania, poprawione czerwonym długopisem. — Napisałeś książkę? — zapytałam z szeroko otwartymi oczami. Przełknął ślinę i po raz pierwszy od chwili, kiedy się poznaliśmy, wyglądał na zbitego z tropu. — Nie twoja sprawa. — Być może masz jeszcze jakieś zalety poza wyglądem — zażartowałam. Moje spojrzenie powędrowało ku napisowi Szczęściarz wytatuowanemu na jego prawym bicepsie i poczułam, jak w mojej głowie włącza się wewnętrzny detektyw. Tatuaż miał związek z historią, którą najwyraźniej napisał mój przyrodni brat. Elec rzucił mi jeszcze jedno mordercze spojrzenie, po czym podszedł do swojej szafy i położył skoroszyt na najwyższej półce. Następnie usiadł z powrotem na łóżku i wrócił do gry. Desperacko szukając jakiegoś sposobu na nawiązanie z nim bliższego kontaktu, usiadłam obok niego i zaczęłam się przypatrywać, jak niszczył kolejnych wirtualnych wrogów. — Czy mogą w to grać dwie osoby? Zatrzymał się na chwilę i znieruchomiał, a potem westchnął z irytacją, wręczając mi joystick. Ustawił grę na dwoje zawodników i zaczęliśmy walczyć. Rozgryzienie, o co chodzi w tej grze, zajęło mi trochę czasu. Po wielu próbach, które zakończyły się jego zwycięstwami, mój bohater zdołał w końcu wykończyć jego postać, co sprawiło, że Elec spojrzał na mnie z rozbawieniem i, jeśli się nie mylę… z podziwem. Na jego twarzy pojawił się niechętny, ale szczery uśmiech, a ja poczułam, jakby moje serce miało wyskoczyć mi z piersi. Jeden drobny gest i było po mnie. Ciekawe, co bym zrobiła, gdyby był dla mnie naprawdę miły; może straciłabym do reszty rozum i zaczęła trykać jego nogę jak pies? Ta myśl sprawiła, iż uznałam, że pora wracać do swojego pokoju. Resztę nocy spędziłam na rozmyślaniach, kim tak naprawdę jest mój kochany przyrodni brat. Doszłam do wniosku, że na pewno skrywa więcej tajemnic, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Następnego
CZYTASZ
Przyrodni Brat
Любовные романы- Przecież ci szkodzą. - A może mam to w dupie? - odparł, niebezpiecznie blisko moich warg. - Elec... Odsunął się o kilka centymetrów. - Widzisz... palenie to jedyna rzecz, która choć trochę mnie uspokaja od czasu, kiedy...