7

1.9K 56 36
                                    

Następnego  ranka  okazało  się,  że  były  to  prorocze  słowa.  Ubierając  się  do szkoły,  otworzyłam  szufladę  z bielizną  tylko  po  to,  by  przekonać  się,  że jest  pusta. Naciągnęłam  z  wściekłością  legginsy  i  wparowałam  do  pokoju  Eleca  w momencie,  kiedy  zakładał  koszulę. — Gdzie,  do  cholery,  schowałeś  moją  bieliznę? — Gówniane uczucie,  jak  ktoś  zwinie  twoje rzeczy,  co? — Wzięłam  jedną  paczkę  papierosów  na  niecałe  pięć  minut,  od  razu  ci  ją zresztą  oddałam.  A  ty  zabrałeś  całą  bieliznę,  jaką  miałam! To  jednak  mała różnica. Zastanawiałam  się,  jak  mogłam  uwierzyć,  że  Elec  nie  będzie  szukał  zemsty za  numer  z  papierosami.  Ostatnio  ignorowanie  mnie  wychodziło  mu  szczególnie dobrze,  więc założyłam,  że puścił  wszystko  w  niepamięć. Zaczęłam  przetrząsać  jego  szuflady.  Ale  szybko  cofnęłam  dłoń,  gdy  moje palce  natrafiły  na  rulon  prezerwatyw.  —  Możesz  sobie  tu  szukać  aż  do  wieczora. Twoich  fatałaszków  tutaj  nie ma.  Nie  marnuj  czasu. — Lepiej,  żebyś  ich  nie wywalił! — Były całkiem  seksowne,  nie mógłbym  tego  zrobić. — Kosztowały  fortunę. Ładna  bielizna  to  chyba  jedyna  rzecz,  na  którą  potrafiłam  przepuścić wszystkie  pieniądze.  Każdą  parę  majtek  i  biustonoszy  kupiłam  w  drogim  butiku internetowym. Elec  roześmiał  się,  kiedy  uklękłam,  by  zajrzeć  pod  jego  łóżko.  —  A  tak  w ogóle to  gacie wrzynają  ci  się  w  tyłek. Poderwałam  się,  zaciskając  zęby.  —  Tak  bywa,  kiedy  nie  można  znaleźć pieprzonej  bielizny! Strasznie  korciło  mnie,  żeby  poprawić  legginsy,  ale  to  by  tylko  pogorszyło sytuację.  Wyprostowałam  się,  by  stawić  mu  czoła. Elec obrzucił  mnie  spojrzeniem  od  stóp  do  głów.  —  Dostaniesz swoje  rzeczy z  powrotem,  kiedy  uznam,  że  mogę  ci  je  oddać.  A  teraz,  jeśli  pozwolisz…  — Wyminął  mnie i zbiegł  na dół. Nawet  nie  próbowałam  go  zatrzymywać,  ponieważ  wiedziałam,  że  nic  to  nie da.  Po  drodze  do  szkoły  wstąpiłam  do  supermarketu  i  kupiłam  jakieś  tanie  majtki, by  mieć  w  czym  chodzić  do  czasu,  póki  nie wymyślę,  jak  odzyskać  swoją  bieliznę. Tego  dnia  wróciłam  po  zajęciach  do  domu  bardzo  niespokojna.  Po  utracie bielizny  i  po  tym,  jak  Bentley  rzeczywiście  zaprosił  mnie  na  randkę,  miałam naprawdę  ogromną  ochotę  na  lody  —  ale  nie  byle  jakie,  tylko  takie  domowej roboty.  Szykowałam  je  od  czasu  do  czasu  przy  pomocy  automatu,  który  dostałam w zeszłym  roku  na Gwiazdkę. Wrzuciłam  do  maszyny  wszystkie  słodycze,  jakie  zostały  po  Halloween. Wyszła  mi  pyszna mikstura o  smaku  snickersów,  migdałów  i wanilii. Kiedy  już  wszystko  było  gotowe,  usiadłam  przy  kuchennym  blacie  z ogromną  miską  lodów  i przymknęłam  oczy,  rozkoszując  się  każdym  kęsem. Rozległ  się  trzask  drzwi  wejściowych  do  domu  i  po  chwili  do  kuchni wmaszerował  Elec.  W  powietrzu  rozeszła  się  woń  papierosów  goździkowych  i wody  kolońskiej.  Nienawidziłam  tego zapachu. Uwielbiałam  ten  cholerny zapach,  mogłabym  w  nim  utonąć. Jak  zwykle  nie  zwrócił  uwagi  na  moją  obecność,  tylko  ruszył  w  stronę lodówki,  wyciągnął  z  niej  mleko  i  zaczął  pić  prosto  z  kartonu.  Widząc  mój  deser, podszedł  do  blatu,  wyjął  mi  z  ręki  łyżkę  wypełnioną  po  brzegi  lodami  i  wpakował ją  sobie  do  ust.  Kolczyk  tkwiący  w  jego  wardze  podzwaniał  cicho  o  metal,  kiedy zlizywał  wszystko  aż  do  czysta.  Czułam,  jak  cała  drżę  w  środku  na  ten  widok. Kiedy  skończył,  bez  słowa  wręczył  mi  łyżkę  z  powrotem,  powoli  przesuwając językiem  po  zębach.  Nawet  cholerne zęby  musiał  mieć  seksowne. Sięgnęłam  do  szuflady  i  podałam  mu  drugą  łyżkę.  Zaczęliśmy  wspólnie wyjadać  lody  z  miski,  nie  odzywając  się  do  siebie  ani  słowem.  Prosta  czynność,  ale i  tak  serce  waliło  mi  w  piersi  jak  młotem.  Nigdy  wcześniej  nie  był  łaskaw  spędzić ze mną  dobrowolnie  tyle czasu. W końcu,  między  jednym  gryzem  a  drugim,  spojrzał  na  mnie  i  zapytał:  — Co  się  stało  z  twoim  ojcem? Przełknęłam  lody,  próbując  jednocześnie  nie  dopuścić,  by  owładnęły  mną emocje.  Pytanie  Eleca  całkowicie  zbiło  mnie  z  tropu.  Opuściłam  łyżkę  na  dno miski.  —  Zmarł  na raka płuc,  kiedy  miał  35  lat.  Palił  od  dwunastego  roku  życia. Elec  przymknął  na  chwilę  oczy  i  pokiwał  ze  zrozumieniem  głową.  Wyraźnie dotarło  do  niego  wreszcie,  dlaczego  tak  mi  się  nie podobało,  że  pali. Gapiąc się  w  miskę,  po  kilku  chwilach  ciszy  powiedział:  —  Przykro  mi. — Dzięki. Wróciliśmy  do  jedzenia  lodów,  aż  wmietliśmy  je  w  całości.  Elec  wziął  ode mnie  miskę,  umył  ją  w  zlewozmywaku,  wytarł  i  odłożył  na  suszarkę.  Potem,  nie odzywając się  ani  słowem,  poszedł  do  siebie na górę. Zostałam  sama  w  kuchni,  gdzie  przez  kilka  chwil  roztrząsałam  w  myślach nasze  dziwne  spotkanie.  Jego  zainteresowanie  moim  ojcem  było  dla  mnie naprawdę  dużym  zaskoczeniem.  Wspominałam  też,  jak  pierwszy  raz  oblizał  moją łyżkę,  i  to,  jak  się  czułam,  oblizując ją  później. Zabrzęczała moja komórka.  To  był  esemes  od  Eleca. Dzięki  za  loda.  Był  naprawdę  dobry. Kiedy  wróciłam  po  południu  do  swojego  pokoju,  znalazłam  na  szafce schludnie  złożoną  pojedynczą  parę  majtek,  która  była  wśród  zabranej  przez  niego bielizny.  Jeżeli  to  była  w  jego  przekonaniu  gałązka  oliwna  wyciągnięta  w  moim kierunku,  to  zamierzałam  ją  przyjąć.  To  „słodkie  nastawienie”  Eleca  okazało  się  krótkotrwałe.  Kilka  dni  po naszym  spotkaniu  przy  lodach  pojawił  się  w  kawiarni,  w  której  pracowałam,  akurat w chwili,  kiedy  zaczęli  się  do  niej  schodzić  po  zakończeniu  zajęć  uczniowie  naszej szkoły.  Kilt  Cafe  znajdowała  się  przy  tej  samej  ulicy  i  sprzedawaliśmy  tam kanapki,  sałatki  oraz  kawę. Jakby  mało  było  tego,  że  się  pojawił,  to  jeszcze  przyprowadził  ze  sobą najładniejszą  zapewne  dziewczynę  w  naszym  liceum.  Leila  była  wysoką, platynową  blondynką  z  dużym  biustem.  Pod  względem  wyglądu  byłam  jej całkowitym  przeciwieństwem.  Budową  ciała przypominałam  bardziej  tancerkę  albo gimnastyczkę.  Moje  rudoblond  włosy  były  proste  jak  drut  i  zwyczajne  w porównaniu  z  puszystą,  bujną  fryzurą  Leili.  Można  by  pomyśleć,  że  z  taką  urodą będzie z  niej  niezła zołza,  ale w  rzeczywistości  była naprawdę  miła. Leila  pomachała w  moim  kierunku.  —  Cześć,  Greta. — Cześć  —  odpowiedziałam,  kładąc  przed  nimi  jadłospis.  Elec  spojrzał  na mnie  przelotnie,  ale  starał  się  nie  zwracać  uwagi  na  moją  obecność.  Wydaje  mi  się, iż  nie miał  pojęcia,  że  tu  pracuję,  bo  nigdy  mu  o tym  nie wspominałam. Poczułam  nagłe  ukłucie  zazdrości,  kiedy  zauważyłam,  jak  Elec  oplata  pod stołem  jej  nogi  swoimi. Nie  byłam  pewna,  czy  Leila  zdawała  sobie  sprawę  z  tego,  że  jestem  jego przyrodnią  siostrą.  Nigdy  nie  rozmawiałam  na  jego  temat  z  ludźmi  ze  szkoły  i podejrzewałam,  że on  również  o  mnie nie  wspominał. —  Dam  wam  kilka  minut  —  powiedziałam,  odchodząc  do  kuchni. Patrzyłam,  jak  Leila  pochyla  się  nad  stolikiem  i  składa  pocałunek  na  ustach  Eleca, chwytając  w  zęby  kolczyk  z  jego  wargi.  Wydawało  mi  się,  że  słyszałam  jej mruczenie.  Uch.  Nigdy  nie miałam  takiej  ochoty,  by  zapaść  się  pod  ziemię. Z  oporami  podeszłam  z  powrotem  do  ich  stolika.  —  Wybraliście  już,  co zamawiacie? Elec  podniósł  wzrok  na  tablicę,  na  której  zapisano  dania  dnia,  i  wyszczerzył zęby.  —  Jaką  polecacie dziś  zupę? Sukinsyn. — Zupę  z  kurczaka. — Nieprawda.  Przekręcasz  nazwę. Elec powtórzył  pytanie:  —  Jaką…  polecacie…  dziś…  zupę? Obrzuciłam  go  długim,  twardym  spojrzeniem,  a potem  zacisnęłam  zęby.  — Zupę  z  ptaszka w  porach. Właściciel  lokalu  był  Szkotem,  a w  Szkocji  to  danie  było,  zdaje  się,  uważane za specjał. Elec wykrzywił  usta  w  złośliwym  uśmiechu.  —  Dzięki.  Ja poproszę  zupę  z ptaszka.  A  ty,  Leila? — Dla  mnie  sałatka  ogrodowa  —  odpowiedziała  dziewczyna,  obrzucając  to jego,  to  mnie zmieszanym  spojrzeniem. Zrealizowałam  ich  zamówienie  tak  opieszale,  jak  tylko  się  dało.  Nie obchodziło  mnie,  że zupa będzie zimna. Po  kilku  minutach  Elec podniósł  do  góry  palec,  przywołując mnie do  stolika. — Tak? — wysapałam. — Ten  ptaszek  jest  całkiem  sflaczały,  mdły  i  zimny.  Zabierz  go,  proszę,  i powiedz kucharzowi,  żeby  dodał  mu  trochę  pikanterii. Wyglądał,  jakby  z  trudem  tłumił  śmiech.  A  Leilę  zamurowało. Zabrałam  zupę  do  kuchni  i  wrzuciłam  ją  z  hukiem  do  zlewu  wraz  z ceramiczną  miseczką.  Poczułam  przypływ  natchnienia  i  zamiast  porozmawiać  z kucharzem,  postanowiłam  wziąć  sprawy  we  własne  ręce.  Złapałam  za  chochlę  i nalałam  zupy  do  nowej  miseczki.  Potem  otworzyłam  butelkę  ostrego  sosu  i chlusnęłam  solidną  porcję  do  zupy. Tym  razem  Elec  miał  dostać  coś  naprawdę  piekącego.  Wzięłam  miseczkę, zaniosłam  ją  na salę  i  postawiłam  przed  nim  na stole. — Coś  jeszcze? — Nie. Skierowałam   się   z   powrotem   do   kuchni,   ale  przystanęłam   w   kącie,   by obserwować  dalszy  rozwój  sytuacji.  Nie  mogłam  się  doczekać  efektu  swoich machinacji.  Po  spróbowaniu  mojego  popisowego  dania  powinien  mu  odpaść  język. Elec wziął  do  ust  pierwszą łyżkę.  Nie  okazał  żadnej  reakcji. Jakim  cudem? Przełknął  kolejny  łyk  zupy,  a  potem  odszukał  mnie  wzrokiem.  Na  jego ustach  pojawił  się  chytry  uśmiech,  po  czym  chwycił  całą  miseczkę  i  zaczął  pić zupę  jak  jakiś  napój.  Otarł  usta  wierzchem  dłoni,  wyszeptał  coś  do  Leili  i  wstał  od stołu. Leila  siedziała  do  nas  tyłem,  kiedy  Elec  podszedł  do  mnie  i,  chwyciwszy mnie za ramię,  zaciągnął  w  głąb  ciemnego  korytarza prowadzącego  do  łazienki. Przycisnął  mnie  do  ściany.  —  Myślisz,  że  jesteś  taka  sprytna?  —  Moje  serce tłukło,  jakby  miało  wyskoczyć  z  piersi.  Nie  mogąc  wydusić  słowa,  pokręciłam głową,  a on  ciągnął:  —  Kto  pod  kim  dołki  kopie… Nim  zdążyłam  zareagować,  Elec  chwycił  moją  twarz  w  obie  dłonie  i  wpił  się wargami  w  moje  wargi.  Ocierając  mi  usta  swoim  metalowym  kolczykiem, niecierpliwie  wepchnął  do  środka  język  w  głębokim  pocałunku.  Złączona  z  nim namiętną  pieszczotą  jęknęłam,  zaszokowana  i  podniecona  tym  nagłym  atakiem. Czułam,  jak  cała  drżę.  Jego  zapach  był  oszałamiający.  Miałam  wrażenie,  że  zaraz zemdleję  od  nadmiaru  doznań  zmysłowych. Po  kilku  sekundach  żar  pikantnego  sosu  przeniknął  z  jego  języka  na  mój, wypalając  na  nim  swój  ślad.  Mimo  że  czułam,  jakby  płonęło  mi  podniebienie,  ani przez chwilę  nie pomyślałam  o tym,  by  przerwać  pocałunek. Nikt  mnie tak jeszcze  nigdy nie całował. Wtem,  bez  żadnego  ostrzeżenia,  Elec  oderwał  usta  od  moich  warg. — Jeszcze  się  nie nauczyłaś,  żeby  ze  mną  nie  zadzierać? Odszedł  w  kierunku  sali,  a  ja  zostałam  zdyszana  w  korytarzu,  przyciskając dłoń  do  piersi. Jasna  cholera. Ogień  płonął  na  moich  wargach  i  między  udami,  gdzie  czułam  przenikające całe  ciało  pulsowanie.  Kiedy  w  końcu  się  pozbierałam,  dotarło  do  mnie,  że  muszę im  przecież  wręczyć  rachunek. Postanowiłam  mieć  to  jak  najszybciej  za  sobą,  więc  zaniosłam  paragon  w skórzanej  teczce  do  ich  stolika  i  położyłam  go  przed  Elekiem,  unikając  kontaktu wzrokowego. Usłyszałam,  jak  mówi  do  Leili,  by  poczekała na  niego  przed  kafejką,  a on  się wszystkim  zajmie.  Sięgnął  do  kieszeni  i  wsunął  coś  do  teczki,  po  czym  wyszedł  na zewnątrz. Pewnie  nawet  nie  pomyślał  o  tym,  by  dać  mi  jakiś  napiwek.  Zajrzałam  do teczki  i  zachłysnęłam  się,  widząc,  że  oprócz  dwudziestodolarowego  banknotu  w środku  znajdują  się  moje ulubione koronkowe stringi,  a na  rachunku  widnieje zapisany  długopisem  liścik. Reszta  i  majtki  dla  ciebie.  Podejrzewam,  że te, które masz  teraz  na  sobie,  są trochę  mokre.  Elec  i  ja  nie  rozmawialiśmy  nigdy  o  tym  pocałunku,  mimo  że  nie  potrafiłam o  nim  zapomnieć.  Byłam  raczej  pewna,  że  mój  przyrodni  brat  nie  przywiązywał  do tego  żadnej  wagi,  że  był  to  dla  niego  jedynie  sposób,  by  coś  udowodnić.  Ale uczucia,  które  mną  wtedy  owładnęły,  miały  mimo  to  taką  siłę,  jak  gdyby  pocałunek wynikał  z  prawdziwej  namiętności.  Wspomnienie  jego  warg  na  moich  oraz  jego smak  zapisały  się  trwale  w  moim  umyśle.  Ogarniało  mnie  pragnienie,  by  poczuć  to wszystko  jeszcze  raz.  Wszystko  to  oznaczało,  że  walka,  jaką  toczyły  ze  sobą  moje ciało  i  umysł,  stała  się  znacznie trudniejsza niż  wcześniej. Fatalnie  jest  podkochiwać  się  w  chłopaku,  z  którym  mieszkasz  w  jednym domu,  szczególnie kiedy  sprowadza  on  do  niego  dziewczyny  ze  szkoły. Pewnego  popołudnia,  kiedy  nasi  rodzice  byli  na  mieście,  ściągnął  do  nas Leilę,  żeby  pobaraszkować  z  nią  w  swoim  pokoju.  Innego  dnia  zaprosił  Amy.  A  w następnym  tygodniu  przyszła  kolej  na drugą  Amy. Zamykałam  się  podczas  tych  wizyt  w  moim  pokoju,  zatykając  uszy,  żeby  nie słyszeć  skrzypienia  jego  łóżka  ani  głupiego  chichotu  tych  dziewczyn.  Tego  dnia, kiedy  Amy  numer  dwa  opuściła  jego  pokój  i  poszła  do  domu,  od  razu  wysłałam  do niego  esemesa. Żartujesz?  Dwie  Amy?  Czy  jutro  przyjdzie  kolej  na  Amy  nr  3?  Co  ty  sobie wyobrażasz?! Elec:  Myślę,  że chciałabyś  mieć  na imię  Amy…  „siostro”. Greta:  Przyrodnia! Przyrodnia siostro. Elec:  Chyba przypieprzająca się.  Greta:  Jesteś  kretynem. Elec:  A  ty  się  przypieprzasz. Zerwałam  się  gwałtownie z  łóżka i  wparowałam  bez  pukania do  jego  pokoju. Grał  w  coś  na  komputerze  i  nawet  nie  spojrzał  w  moim  kierunku.  —  Widzę,  że będę  sobie musiał  założyć  zamek. Serce waliło  mi  jak  szalone.  —  Dlaczego  jesteś  takim  pieprzonym  palantem? —  Mnie  też  jest  miło  cię  widzieć,  siostrzyczko.  —  Poklepał  w  łóżko,  na krawędzi  którego  siedział,  nie  odrywając  oczu  od  gry.  —  Jeśli  nie  masz  zamiaru wyjść,  to  siadaj,  proszę. — Nie mam ochoty  siadać  na twoim  brudnym  łóżku. — Wolałabyś  raczej  usiąść  na mojej  brudnej  twarzy? Moje serce niemal  zamarło. Na  ustach  Eleca  zarysował  się  chytry  uśmiech,  ale  nie  zaprzestał  gry. Zamurowało  mnie,  i  to  z  mojej  własnej  winy,  ponieważ  jak  tylko  usłyszałam,  że mówi  „wolałabyś  usiąść  na  mojej  brudnej  twarzy”,  musiałam  się  powstrzymać przed  zaciśnięciem  nóg,  by  móc zapanować  nad  swoim  podnieceniem.  Moja wagina  była  beznadziejnie  głupia.  Im  bardziej  brutalnie  się  do  mnie  odnosił,  tym bardziej  ją  do  niego  ciągnęło. Zamiast  zaszczycić  go  odpowiedzią,  obrzuciłam  jego  pokój  uważnym spojrzeniem,  podeszłam  do  jego  szafki  i  zaczęłam  przetrząsać  szuflady.  —  Gdzie moja bielizna? — Mówiłem ci już,  że jej  tu  nie ma. — Nie wierzę  ci. Kontynuowałam  grzebanie  w  jego  rzeczach,  aż  natrafiłam  na  coś,  co przyciągnęło  mój  wzrok.  Był  to  skoroszyt  obejmujący  gruby  plik  papierów.  Na okładce wydrukowano  tytuł  Szczęściarz  i chłopak  autorstwa  Eleca  O’Rourke’a. — Co to? Elec nagle przerwał  grę,  gwałtownie zrywając się  z  łóżka.  —  Zostaw  to. Przekartkowałam  plik  tak  szybko,  jak  zdołałam,  zanim  nie wyrwał  mi  go  z rąk.  Zauważyłam  jakiś  dialog  i  przekreślone  zdania,  poprawione  czerwonym długopisem.  —  Napisałeś  książkę?  —  zapytałam  z szeroko  otwartymi  oczami. Przełknął  ślinę  i  po  raz  pierwszy  od  chwili,  kiedy  się  poznaliśmy,  wyglądał na zbitego  z  tropu.  —  Nie twoja  sprawa. — Być  może  masz jeszcze jakieś  zalety  poza  wyglądem  —  zażartowałam. Moje spojrzenie  powędrowało  ku  napisowi  Szczęściarz  wytatuowanemu  na jego  prawym  bicepsie  i  poczułam,  jak  w  mojej  głowie  włącza  się  wewnętrzny detektyw.  Tatuaż  miał  związek  z  historią,  którą  najwyraźniej  napisał  mój  przyrodni brat. Elec  rzucił  mi  jeszcze  jedno  mordercze  spojrzenie,  po  czym  podszedł  do swojej  szafy  i  położył  skoroszyt  na  najwyższej  półce.  Następnie  usiadł  z  powrotem na  łóżku  i  wrócił  do  gry. Desperacko  szukając  jakiegoś  sposobu  na  nawiązanie  z  nim  bliższego kontaktu,  usiadłam  obok  niego  i  zaczęłam  się  przypatrywać,  jak  niszczył  kolejnych wirtualnych  wrogów. — Czy mogą  w to  grać  dwie  osoby? Zatrzymał  się  na  chwilę  i  znieruchomiał,  a  potem  westchnął  z  irytacją, wręczając mi  joystick.  Ustawił  grę  na  dwoje zawodników  i zaczęliśmy  walczyć. Rozgryzienie,  o  co  chodzi  w  tej  grze,  zajęło  mi  trochę  czasu.  Po  wielu próbach,  które  zakończyły  się  jego  zwycięstwami,  mój  bohater  zdołał  w  końcu wykończyć  jego  postać,  co  sprawiło,  że  Elec  spojrzał  na  mnie  z  rozbawieniem  i, jeśli  się  nie  mylę…  z  podziwem.  Na  jego  twarzy  pojawił  się  niechętny,  ale  szczery uśmiech,  a  ja  poczułam,  jakby  moje  serce  miało  wyskoczyć  mi  z  piersi.  Jeden drobny  gest  i  było  po  mnie.  Ciekawe,  co  bym  zrobiła,  gdyby  był  dla  mnie naprawdę  miły;  może  straciłabym  do  reszty  rozum  i  zaczęła  trykać  jego  nogę  jak pies?  Ta myśl  sprawiła,  iż  uznałam,  że pora  wracać  do  swojego  pokoju. Resztę  nocy  spędziłam  na  rozmyślaniach,  kim  tak  naprawdę  jest  mój kochany  przyrodni  brat.  Doszłam  do  wniosku,  że  na  pewno  skrywa  więcej tajemnic,  niż  mogłoby  się  wydawać  na pierwszy  rzut  oka. Następnego

Przyrodni BratOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz