Czekając, aż kurczak się dopiecze, nakryłyśmy z mamą do stołu. Burczało mi w brzuchu, ale bardziej z podenerwowania niż za sprawą dobiegającego z piekarnika zapachu sosu śmietanowego z czosnkiem. Zupełnie nie uśmiechała mi się perspektywa jedzenia kolacji wspólnie z Elekiem, o ile w ogóle miał zamiar do nas dołączyć. - Greta, może skoczysz na górę i sprawdzisz, czy uda ci się ściągnąć go na dół? - Dlaczego ja? Mama odkorkowała butelkę wina. Tylko ona planowała pić alkohol i sprawiała wrażenie, że dobrze jej to zrobi. Nalała sobie odrobinę do kieliszka, spróbowała mały łyczek, po czym odparła: - Słuchaj, jestem w stanie zrozumieć, dlaczego za mną nie przepada. Widzi we mnie wroga i pewnie wini mnie za rozstanie swoich rodziców, ale nie ma najmniejszego powodu, żeby odnosił się nieprzyjaźnie również wobec ciebie. Spróbuj go jakoś oswoić, a nuż uda ci się go skłonić, żeby się trochę otworzył. Wzruszyłam ramionami. Mama nie miała pojęcia, jak bardzo Elec otworzył się przede mną tamtego wieczoru w łazience: normalnie na oścież. Wspinając się po schodach na górę, miałam wrażenie, że słyszę charakterystyczny motyw muzyczny z filmu Szczęki. Myśl o tym, by zapukać do jego pokoju, napawała mnie przerażeniem i nie miałam pojęcia, czego się spodziewać, gdyby otworzył. Zapukałam. Ku mojemu zaskoczeniu otworzył bez chwili zwłoki. W ustach trzymał niedbale papierosa goździkowego. Momentalnie poczułam jego słodkawy aromat. Elec zaciągnął się głęboko, a potem powoli, z premedytacją wydmuchał dym prosto w moją twarz. Jego głos zabrzmiał głucho. - Czego? Starałam się zachować obojętność, ale chwycił mnie niekontrolowany kaszel. Świetnie, Greta. - Obiad jest już prawie gotowy. Miał na sobie biały, obcisły podkoszulek bez rękawów, a mój wzrok przyciągnął napis „Szczęściarz" wytatuowany na muskularnym bicepsie ręki, którą oparł o drzwi. Miał mokre włosy, a dżinsy wisiały mu luźno na biodrach, ukazując górną krawędź białych bokserek, które nosił pod spodem. Jego stalowoszare oczy wpatrywały się wprost we mnie. Był oszałamiająco przystojny... jak na palanta. - Dlaczego tak mi się przypatrujesz? - zapytał, a ja znieruchomiałam. - Jak? - Jakbyś chciała sobie przypomnieć, jak wyglądałem tamtego wieczoru... jakbyś wolała, żebym to ja był na obiad. - Roześmiał się. - I czemu puszczasz mi oczko? Cholera. Zawsze kiedy byłam zdenerwowana, dygotała mi powieka, przez co wyglądałam, jakbym mrugała. - To tylko tik. Nie zgrywaj takiego pewniaka. Na twarzy Eleca zarysował się grymas gniewu. - Serio? Zgrywam pewniaka? Przecież nie mam nic poza wyglądem, prawda? Więc powinienem z tego korzystać. O czym on mówił? Stałam jak zamurowana. - No co... - ciągnął Elec: - ...może ci tu za gorąco? - A potem powtórzył drwiącym tonem: - Naprawdę... zajebiście... gorąco. - Wykrzywił usta w złośliwym uśmiechu. Cholera. Przecież podobnych słów użyłam, opowiadając o nim wcześniej Victorii. Podsłuchiwał moją rozmowę! Poczułam drżenie powieki. Elec podjął swoją przemowę: - Znowu do mnie mrugasz. Onieśmielam cię? Spójrz na swoje policzki! Do twarzy ci w czerwonym. Obróciłam się z miejsca na pięcie, by zbiec po schodach. Z tyłu dobiegło mnie jego wołanie: - Będziemy do siebie pasować, przecież jestem DIABŁEM! * * *
CZYTASZ
Przyrodni Brat
Romansa- Przecież ci szkodzą. - A może mam to w dupie? - odparł, niebezpiecznie blisko moich warg. - Elec... Odsunął się o kilka centymetrów. - Widzisz... palenie to jedyna rzecz, która choć trochę mnie uspokaja od czasu, kiedy...