11. Robienie projektów na filozofię tak się właśnie kończy

1K 109 33
                                    

Zszedłem ze schodów, targając za sobą cały wór śmieci, taranując przy tym wylegującego się na stopniach Prezesa i ściągając na siebie zaskoczone spojrzenie mamy. Cóż, nie miałem co jej się dziwić, sam nie wierzyłem w to, co robiłem.

– To... śmieci – powiedziała niezwykle trafnie.

– Mistrz dedukcji. A ja się dziwię, po kim mam takie wysokie IQ. – Przewróciłem oczami, stawiając worek przy schodach, żeby zaraz jeszcze podejść do kuchni i zgarnąć walające się na blacie puste butelki po napojach.

Alicja przyglądała mi się w coraz większym szoku.

– Godzinę temu sprzątałeś łazienkę – zamruczała, kiedy jeszcze zgarnąłem za szmatkę, aby przetrzeć stół.

– I odkurzałem – przypomniałem jej.

– Masz gorączkę? – To chyba było jedyne wytłumaczenie, na jakie mogła się zdobyć. Parsknąłem i znów przewróciłem oczami, próbując jakoś zakryć swoje zdenerwowanie.

Okej, to co robiłem od samego rana nie było niczym normalnym. Nie jestem pedantem, właściwie to daleko mi do pedanta, ale gdy wróciłem wczoraj z zajęć i zdałem sobie sprawę, jaki w tym domu panuje syf, musiałem posprzątać. Najprościej rzecz ujmując, skoro Oliwer ma Aspergera, to prawdopodobnie zwraca uwagę na wiele szczegółów nieistotnych dla ludzi zdrowych. Jak więc mógłbym zaprosić go do pokoju, w którym pod łóżkiem walają się tabuny kurzu? Albo pozwolić mu skorzystać z łazienki, w której wszystko lepiło się od kosmetyków Alicji?

Ostatnim razem, kiedy u mnie był, faktycznie nawet się tym nie przejąłem. Nie miałem czasu, bo decyzja zaproszenia Okularnika do siebie nastąpiła zbyt szybko. Dzisiaj jednak mogłem się do tego przygotować i...

Okej, dobra. To brzmiało okropnie lamersko. Zachowywałem się jak napalona nastka oczekująca swojego pierwszego boja. Wstyd dodawać, że gdy już uprzątnąłem wszystko, zamknąłem się na długi czas w łazience, żeby... no właśnie – niczym ta napalona nastka, jak najlepiej się przygotować. W końcu Oliwer nie przyjdzie do mnie oglądać ściany.

Ogarnąłem się ze wszystkim dopiero o godzinie piętnastej, zjadłem jeszcze coś lekkostrawnego (nie trzeba tłumaczyć dlaczego), pokiwałem mamie na pożegnanie, bo właśnie wychodziła z domu (wciąż nie kryjąc zdziwienia moim zachowaniem), aż wreszcie złapałem za telefon. W pierwszej chwili chciałem napisać do Oliwera wiadomość, szybko jednak się rozmyśliłem, uznając, że lepiej będzie, gdy do niego zadzwonię. Nie musiałem długo czekać, aż odbierze.

– Tak?

– Wsadź ten swój tyłek w golfa. Możesz być trochę szybciej – powiedziałem od razu.

– Umówiliśmy się na siedemnastą – zauważył ze zdziwieniem, na co aż zagryzłem wargę z frustracją. Czy tylko ja chciałem go już zobaczyć?

– Ale możesz być szybciej – powtórzyłem, wyraźnie zirytowany, nie panując nad tym.

– Okej – odpowiedział lakonicznie Oliwer. – No to będę.

I tyle. Rozłączył się bez żadnego uprzedzenia, dupek.

Uśmiechnąłem się jednak do siebie, dobrze wiedząc, że Oliwer faktycznie już się do mnie zbierał. Był może i dziwny, ale przy tym niesamowicie szczery. Mówił to co robił i na odwrót, dopiero teraz zacząłem dostrzegać plusy w tej całej jego nienormalności.

Szybko podszedłem jeszcze do lustra, dobrze wiedząc, że miałem może góra dziesięć-piętnaście minut, nim Oliwer zdąży do mnie dojechać. Wygładziłem biały T-shirt, żeby zaraz go podwinąć i ze zdziwieniem spojrzeć na swój brzuch.

Co z Oliwerem nie tak? | bxb | - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz