12. Wróżki, skrzaty i... wilkołaki

990 111 17
                                    

Wyskoczyłem z łóżka, krążąc nerwowo po pokoju i próbując zrozumieć, co takiego właśnie się stało. Odruchowo spojrzałem na swoją dłoń, wciąż ubrudzoną nasieniem. Zacisnąłem palce w pięść, żeby zaraz je wyprostować.

To nie mógł być sen, cholera. Dopadłem do biurka i sięgnąłem po chusteczkę, żeby zetrzeć spermę. Oliwer naprawdę tu był, a kiedy wszedłem do łazienki oraz spojrzałem na pralkę, zrozumiałem, że nie zwariowałem i że to wszystko się wydarzyło, a okulary leżące na wyciągnięcie mojej ręki, niemal boleśnie mi to przypominały.

Sięgnąłem po nie, oglądając je z uwagą, zupełnie jakby miały zaraz okazać się zupełnie czym innym. Charakterystyczne, okrągłe oprawki niemal śmiały mi się w twarz. Oliwer tu był, zmókł, więc wytarłem go ręcznikiem, przeszliśmy później do mojego pokoju, całowaliśmy się, wylądowaliśmy w łóżku, a później...

Sapnąłem z irytacją, odkładając okulary z powrotem na pralkę. Przeszedłem nerwowym krokiem na korytarz, żeby tam zatoczyć kółko, kiedy z sypialni rodziców wyjrzał Prezes. Przystanąłem, zerkając na kota tak, jakbym widział go po raz pierwszy.

– Ty coś czułeś – zarzuciłem mu, zupełnie jakby mógł mnie zrozumieć i dać mi klarowną odpowiedź. Ale on tylko zamrugał, żeby zaraz wyciągnąć swoją łapę i zacząć czyścić sobie, a jakżeby inaczej, jajca (albo raczej to, co po nich zostało). – Kurwa – rzuciłem tylko i zbiegłem ze schodów. Ze zdziwieniem zauważyłem, że buty Oliwera wciąż stoją w przedpokoju.

Może nigdzie nie poszedł? – pomyślałem nagle i rozejrzałem się dookoła.

– Oliwer? – krzyknąłem, ale odpowiedziała mi głucha cisza. – Oliwer! – zajrzałem do łazienki na parterze, pusto. – Hej, jeśli tu jesteś... – Ale go nie było. Uciekł, zostawiając mnie z takim mętlikiem w głowie, jakiego jeszcze nigdy nie uświadczyłem.

***

Pisałem do niego. Wysłałem całą masę wiadomości, od gróźb, po prośby, aż wreszcie stwierdzenia faktów. Parę razy też zadzwoniłem, jednak nie doczekałem się żadnej odpowiedzi, a gdy wreszcie po raz kolejny wykręciłem jego numer i otrzymałem informację, że telefon Oliwera jest wyłączony, dałem sobie spokój.

Szybko zrozumiałem, że jedynym wyjściem, było albo zostawienie sprawy – co raczej nie wchodziło w grę, bo chciałem się wreszcie wszystkiego dowiedzieć – albo spotkanie się z Oliwerem na uczelni, bądź nawiedzenie go w domu.

– Wróciłam! – usłyszałem krzyk mamy, co początkowo mnie zdziwiło. Mama nigdy nie oznajmiała swojego powrotu. Nagle jednak zrozumiałem, że przecież w przedpokoju wciąż stały buty Oliwera, Alicja pewnie myślała, że mam gościa... i najprawdopodobniej nie chciała nas zastać w krępującej sytuacji. Prychnąłem z irytacją, po raz kolejny zataczając nerwowe koło na środku pokoju. Okulary, które teraz leżały na moim biurku, były już jedynym dowodem na to, że Oliwer dwie godziny temu jeszcze u mnie przesiadywał. Że nie zwariowałem.

– Alicja! – Nagle dobiegł mnie krzyk ojca. Aż przystanąłem, bo nigdy nie słyszałem Huberta tak zdenerwowanego. – Chodź szybko do kliniki! Jesteś potrzebna! – Następnie dobiegł mnie tylko odgłos jakiegoś poruszenia, aż wreszcie trzask drzwi. Zaskoczony wyjrzałem ze swojego pokoju, zdając sobie sprawę, że mama poszła razem z ojcem.

Co takiego się stało? Poczułem jak ogarnia mnie lęk, szybko więc wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół, żeby wyjrzeć przez okno. Przed domem stał jakiś czarny SUV, którego niezbyt kojarzyłem. Zaintrygowany, postanowiłem przejść się do kliniki. Na zewnątrz wciąż padało, jednak musiałem tylko obejść dom, więc nie miałem daleko, nawet nie zdążyłem porządnie zmoknąć.

Co z Oliwerem nie tak? | bxb | - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz