rozdział 1

525 30 2
                                    

 - Są dwa sektory. - rozpoczęła rudowłosa strażniczka, gdy przeszłyśmy przez grubą czarną kratę oddzielającą nas od małych korytarzy z kontrolą i reszty otwartego świata. - Ty trafisz do sektora C. Nie zazdroszczę. - prychnęła, a moja szczęka zadrżała.

 Rozejrzałam się po pożółkniętych ścianach i brudnych białych kaflach na podłodze. Nie było dokładnie tak jak w filmach, czy na zdjęciach. Było gorzej. A to dopiero początek. 

- Sektor A to kobiety po sześćdziesiątce, chore i czasami te, które kilkakrotnie oberwały. Ale rzadko się to zdarza. - mruknęła otwierając kluczem kolejną kratę. 

- A co z sektorem B? - spytałam drżącym głosem, a ona parsknęła głośnym śmiechem. 

- Bystra jesteś. - westchnęła, a ja spuściłam głowę. Do moich uszu dotarły pierwsze krzyki i głośne śmiechy. Korytarz kończył się dużym pomieszczeniem, w którym prawdopodobnie przesiadywali wszyscy. - Słuchaj. Wzięłam cię dziś, bo jesteś cholernie przerażona. Po prostu staraj się nie podpaść. Twoja cela jest na piętrze. Numer 103. - powiedziała wprowadzając mnie na przestronną salę przepełnioną kobietami w granatowych uniformach. Strażniczka zdjęła z moich rąk kajdanki, klepnęła mnie w ramię i poszła pod ścianę do innego strażnika. 

 Worek z rzeczami w moich rękach drżał, a wzrok skierowany był jedynie w podłogę. Szybkim krokiem zaczęłam iść w stronę schodów, aby pozostać w jakiś sposób niezauważona. 97,98,99,100,101, 102...

- Cela 103? - uniosłam wzrok i zobaczyłam małą Latynoskę z krótkimi czarnymi włosami. Jej twarz świeciła od ciemnych siniaków, a usta zgrzytały zaschniętą krwią. - Zajebiście. - prychnęła i wepchnęła się do środka. 

 Z lekko uchylonymi ustami weszłam do celi. Nie było się, co rozglądać. Dwa piętrowe łóżka, granatowe, kafelkowe ściany i jedna szafka - całkowicie zapełniona. Na górze jednego łóżka leżała już jakaś dziewczyna wlepiając we mnie zmrużone błękitne oczy, natomiast brunetka brała już drugie miejsce na piętrze. 

- Wezmę spód. - chrząknęłam cicho i poszłam na łóżko pod blondynką z przekrwionymi oczami. Położyłam swój worek przy poduszce i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki oddech, a moje ręce zacisnęły się w pięści. Robiłam wszystko, żeby nie rozbeczeć się jak małe dziecko. 

 Powtarzałam sobie, że wiedziałam na co się piszę, a teraz jestem tu i nie mam innego cholernego wyjścia. 

- Więc, jesteś tu od dawna? - uniosłam głowę i zobaczyłam, jak brunetka niskim głosem nawiązuje kontakt z tamtą nade mną. 

- Rok. - powiedziała zachrypniętym głosem. Materac nade mną się poruszył, a następnie koło mojej głowy zawisły dwie chude nogi odziane w szerokie granatowe spodnie. - Nelson. 

- Perez. - skinęła głową, a jej wzrok przeniósł się na mnie. - A ty ślicznotko? - spytała, a ja otworzyłam szerzej oczy. 

- Uhm... Jasmine Gray. - mruknęłam, a prawy kącik ust dziewczyny lekko się uniósł. Bardziej w kpinie niż jakiejkolwiek sympatii. Niczego innego nie mogłam się spodziewać. Wcisnęłam się pod ścianę i podciągnęłam nogi pod brodę. 

 Z piętra nie miałam widoku na nic innego, prócz celi innych dziewczyn z naprzeciwka. Wróciłam więc zainteresowaniem do swojego worka, w którym miałam szarą, bawełnianą piżamę, szczoteczkę do zębów, pastę i płyn do kąpieli. Wolałam nie zadawać pytań, czy dostanę grzebień lub, czy mogłam w jakikolwiek sposób dostać się do sklepu. 

- Obiad. - niski męski głos dotarł do moich uszu, a kolejno głośne walenie w ścianę. Najpierw z łóżka zeszła Nelson, kolejno Perez, a na końcu ja. Strażnik był wysoki i łysy, a jego twarz nie wyglądała przyjaźnie. - Oh, świeżynka. - parsknął i chwycił między palce mój identyfikator. 

- Wcześniejsza dziewczyna też była nowa. - powiedziałam cicho, a on uniósł prawy kącik ust.

 Przeszłam koło strażnika i szybkim krokiem ruszyłam w stronę schodów. Stolików było dużo, ale większość była już zapełniona. Wzięłam tacę z jedzeniem, a raczej czymś, co je przypominało, i poszłam w kierunku stolika, przy którym wciąż były cztery miejsca. Siedziała przy nim uśmiechnięta dziewczyna z czarnymi, krótkimi włosami i druga z rudymi lokami. 

- Dziś dowieźli nowe. - mruknęła jedna do drugiej w tym samym momencie, kiedy stanęłam przed nimi świecąc swoim jeszcze pomarańczowym strojem, który miałam zmieniać tydzień po pobycie tutaj. - O wilku mowa. 

- Mogłabym... usiąść, tutaj? - spytałam przerywając zdanie szybkimi oddechami. Rudowłosa prychnęła, spojrzała porozumiewawczo na brunetkę, po czym się uśmiechnęła. 

- To wolny kraj... Gray. - mruknęła czytając mój identyfikator. - Jestem Nichols.

- Ja Morello. - uśmiechnęła się druga nakręcając na palec kosmyk czarnych włosach. Na jej ustach świeciła czerwona szminka, a ja mogłam tylko się zastanawiać skąd ją wzięła. 

- Jak długie wakacje sobie ufundowałaś w naszym ekskluzywnym hotelu, Gray? 

- Trzy lata. - mruknęłam, a ona uniosła brwi.

- Cholera. - szepnęła brunetka uderzając dłonią o kamienny stolik. 

- C, co? - spytałam, a ona przewróciła oczami wskazując wzrokiem roześmianą Nichols. 

- Założyłyśmy się. Nicky powiedziała, że trzy lata, a ja obstawiłam dwadzieścia. 

- Nie wygląda na morderczynię, czy dupobójcę z ulicy. - parsknęła ruda skanując mnie wzrokiem. Spuściłam głowę i wcisnęłam łyżkę w ziemniaki. - Siedzisz za kradzież, racja?

- Mhm. - mruknęłam biorąc głęboki oddech. 

- Jesteś młoda. - powiedziała Morello zawieszając wzrok na mojej twarzy.

- Znów się zakładasz, słonko? - spytała rudowłosa, a ja mimo wszystko się uśmiechnęłam. 

- Mam dwadzieścia lat.

- Kurwa. - westchnęła Nichols kręcąc głową. - Dopiero zaczynałaś życie. 

- Nawet o tym nie mów. - mruknęłam czując się coraz bardziej komfortowo przy dwóch dziewczynach.

 W tym samym momencie, gdy wzięłam wodę do ręki szklanka się zatrzęsła. Po sali rozeszły się głośne okrzyki, a dłonie wielu dziewczyn uniosły się w powietrze.

- Czy to... - zaczęła brunetka, a Nichols pokiwała powoli głową.

- Rose. - powiedziała, a mój wzrok przeniósł się w kierunku czarnej kraty, przez którą przechodziła szczupła dziewczyna z krótkimi brązowymi włosami w towarzystwie dwóch strażników ze znudzonymi minami. Wyglądali jakby nieraz już to przechodzili. Jej usta rozciągnęły się w uśmiechu, gdy zobaczyła, jak każdy cieszy się na jej widok.

- Kto to? - spytałam cicho, a Morello pokręciła głową.

- Jest ważna w tym sektorze. - szepnęła brunetka, a ja zmrużyłam oczy. - Ma kontakty ze strażnikami, zajmuje się przewodzeniem tu różnych rzeczy, ma tu rodzinę i prowadzi handel tytoniowy. Niby nic, ale uwierz mi, niektóre są tu bardzo zdesperowane. - zaśmiała się, a ja z powrotem wróciłam wzrokiem do szatynki, która rozejrzała się po sali, jak po swoim domu.

prison love I ruby roseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz