Nie ma śmierci, jest Moc.
Dawno temu, w świątyni było wielu studentów, którzy wierzyli, że ta pospolita doktryna była jedynie pojedynczą linijką Kodeksu Jedi, jednak tak naprawdę była ona sama w sobie istotą Kodeksu. Podczas swojego życia Obi wan wysłuchał niezliczonych argumentów obu stron, tych za jak i przeciw doktrynie, irytująco niejasnych jak rozprawy prawne, których nikt nie czyta. Jako inteligentny uczeń nigdy nie wybrał strony. Czy była to tylko część kodeksu, czy kodeks sam w sobie, nigdy nie było to dla niego jasne. To prawda, że był to jeden z solidnych filarów, w który Jedi mógł wbić swoje palce, kiedy zaczynał upadać; cały kodeks, był związany z życiodajną Mocą, i to wrażenie było niepokojące. To powinno być niepokojące.
Ben czuł jakby jego paznokcie się łamały. Zostawiały krwawe ślady krwi, spływające po tym jednym wielkim filarze, kiedy osuwał się w dół. Były brudne jak on i zakrwawione, jasną krwią, czerwoną jak świętokradczy ogień płonący w dłoniach Vadera. Hruuum, miecz poruszył się jak prosta kpina Djem So, któremu przeciwstawiło się przestarzałe Soresu Bena. To zawstydzające jak ciężko było nadążać i utrzymać obronę ze stawami krzyczącymi ze starości. Mistrz Yoda nigdy nie miał tego problemu, Ben zagryzł zęby. To ty jesteś słaby, Kenobi. Nawet Moc wydawała się sapać na drodze jego przekręcającego się miecza, rzężenie śmierci formowało się w jego płucach. Oddychając z trudem podczas walki, Ben zastanawiał się czemu przeżył tak długo. Może Moc popełnia błędy, czasami.
Ben wyczuł przyjście Luka zanim go zobaczył, a jego serce ścisnęło się boleśnie. Spojrzał na chłopca i jego twarz pełną strachu i wiedział że on już odkrył jego przeznaczenie.
Stojąc twarzą w twarz ze śmiercią, duch Obi wana rozdzielił się, dwie bliźniacze połówki poruszyły się w różnych kierunkach. Nie ma śmierci, jest moc, wyrecytowała pierwsza połowa, dodając mu odwagi by zaakceptował swoją śmierć z godnością i opanowaniem. Ale to jest złe, powiedziała druga część. Przerażone spojrzenie przeskoczyło z Vadera na Luka, a poźniej na swój miecz świetlny w pokrzywionych artretyzmem dłoniach. To zawsze było złe. Nawet jego pierwsza połowa to przyznała. Być może tak było. Ale co mógł zrobić?
Tak wiele, pomyślał gorzko. Mogłem zrobić o wiele więcej.
Nie ma śmierci, jest Moc, pierwsza połowa przypomniała mu. To zbliżyło obie połowy do siebie. Szły razem ku końcowi ścieżki, ku końcowi życia.
Obi wan obejrzał się na Luka, zdumiony niepokojem jaki w sobie znalazł. Na pewno nie był to sposób w jaki Jedi powinien witać swoją śmierć. Na pewno nie był to sposób w jaki on powinien witać śmierć. On, Mistrz Jedi Obi wan Kenobi: członek Rady Jedi, Generał, Wielki Negocjator, zwiastun Nowej Nadziei. On, który stracił wszystko, który oddał swoje życie i nie tylko dla... jeszcze raz, dlaczego? Przypuszczał, że go też stracił. Nazwał go "nową nadzieją" lata temu... Luke. Luke go przeżyje. Luke kontynuuje dzieło Jasnej Strony Mocy.
I jeszcze.
Coś w nim cierpiało, coś buntowniczo krzyczało, że to nie tak miało być. Może krzyczało od lat, może dopiero teraz był wstanie usłyszeć to wyraźnie, teraz kiedy patrzył śmierci w jej puste oczy.
Nie ma śmierci, jest Moc, powtarzała pierwsza połowa jego ducha, a druga krzyczała, ale mogłem zrobić tak wiele.
Darth Vader przyczłapał do niego jak makabryczna marionetka zwisająca na przewodach życia, gorący czerwony miecz czekał by uderzyć.
Postawa, którą Obi wan wybrał na swoją ostatnią, była poza ćwiczona przez młodzików. Prosta pozycja shui-cho, jedna z pierwszych jakich się nauczył w Klanie Smoków, wiele, wiele lat temu. Była to postawa prowokującej pokory, ale także uległości. Tutaj na końcu, ciągle był uczniem, który nie może zrozumieć jak uwolnić się od swojego strachu.
Zamknął oczy. Bliźniacze części jego ducha stanęły na przeciwko czerwonego miecza, z mieszaniną spokoju i zmieszania. Upadł na ziemię i poczuł, że opuszcza ciało nie zostawiając za sobą żadnych skaz.
To była śmierć, i to też była Moc.
CZYTASZ
REPRISE (tłumaczenie)
FanfictionTo opowiadanie jest tylko tłumaczeniem angielskiej wersji o tym samym tytule autorstwa Elfpen. Możecie je znaleźć w serwisie archive of our own. https://archiveofourown.org/works/5201648/chapters/11988044 Życzę przyjemnego czytania!