. 8 .

725 31 0
                                    

Siedzę na fotelu, koło kanapy i przypatruję się jego spokojnej twarzy, gdy nagle chłopak budzi się, mrucząc coś pod nosem. W myślach uśmiecham się na ten widok. Podnosi się do pozycji siedzącej i przeciera oczy. Spogląda na mnie spod przymrużonych powiek.

- Dzień Dobry - mówię spokojnie.

- Dzień Dobry - jęczy łapiąc się za głowę - Co ja tu robię ?

- Wracałam wczoraj w nocy z pracy i przechodziłam przez boisko, leżałeś w śniegu, nawet nie reagowałeś. Byłeś okropnie zimny i sztywny. O kolorach twojej skóry nawet nie chce mówić - wzdycham spoglądając na niego.

- Poradziłbym sobie - wywraca oczami.

- Jasne, nie ma za co. Nie dziękuj - warczę gniewnie.

- Za co mam dziękować ? Za to, że wyciągasz mnie z czegoś z czego nie chcę być wyciągnięty ? - syczy.

- Posłuchaj mnie raz, a uważnie, bo nie będę się powtarzać. Po raz kolejny spotykam cię nieprzytomnego. A co jeśli coś by ci się stało ? - podnoszę się z miejsca - Nie dostrzegasz tego, że tym syfem powoli zabijasz siebie ? Nie wiesz kiedy przestać. Nigdy nie wiesz, która działka będzie twoją ostatnią. Dlaczego na starcie chcesz zmarnować swoje życie ? To to samo jakbyś wziął młotek i kilka razy zapierdolił nim sobie w głowę, przepraszam za wyrażenie, ale znając życie używacie nie lepszych słów - zrezygnowana opuszczam ręce.

- Gdzie jest moja kurtka ? - patrzy na mnie uważnie - Muszę coś z niej wziąć - pociera jedną ze swoich dziurek w nosie.

- Tego szukasz ? - wyciągam zza siebie plastikowy woreczek z białym proszkiem.

- Oddaj to - warczy, wstając .

- Nie ma takiej opcji - mówię odsuwając się od niego.

- Do cholery oddaj to ! - podbiega do mnie i próbuje wyszarpać mi z dłoni jego szczęście.

- Puść mnie, Leo - krzyczę, wyrywam się mu i biegnę do toalety.

- Oddaj to ! Kurwa Mać ! - krzyczy płacząc i ciągnie się za włosy.

- Nie, możesz się z tym pożegnać - mówię, po czym spuszczam to gówno w muszli klozetowej.

- Coś ty do kurwy zrobiła ! Jesteś chora ! Nie jestem uzależniony ! - łzy pokrywają całą jego twarz.

Podchodzę do niego i całą swoją siłą chwytam go za bluzę i ciągnę do lustra.

- Spójrz jak wyglądasz ! Wyglądasz jak ostatni śmieć. którego kopie się na ulicy - stawiam go przed lustrem mocno trzymając - Spójrz sobie w oczy i powiedz na głos nie jestem uzależniony.

Nic nie mówi tylko z jego ust wylatuje histeryczny płacz. Chłopak opada z sił i osuwa się na podłogę, a ja razem z nim. Opieram się plecami o ścianę i przyciągam go do siebie. Mocno otulam go swoimi ramionami. Głaszczę go uspokajająco po plecach. Przez długi czas blondyn nie może się uspokoić.

Memories of past years | L.DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz