Rozdział 5

20 1 0
                                    

  

  – Co? Nie! Kocham go tylko jak brata. Skąd to pytanie? – czyżby Mike'owi podoba się Carter?

– Zapomnij o tym pytaniu – mruknął cicho, a ja się uśmiechnęłam.

– Mike, nie będę cię oceniać, bo spodobał ci się mój najlepszy przyjaciel. Bylibyście słodką parą, więc trzeba was spiknąć! – zaśmiałam się, a chłopak od razu się rozpromienił.

– Dziękuję – podziękował i wtulił się we mnie. Do końca wieczora tak leżeliśmy i oglądaliśmy trzeci sezon Teen Wolfa.

***

Tydzień później

Opuchlizna już mi zeszła, kostka jeszcze boli tylko przy bieganiu, więc nadal nie mogę wrócić do regularnych treningów. Myślę, że jeszcze trzy dni i wrócę do trenowania, bo nie wytrzymam dłużej.

– Caaarter – przeciągnęłam, gdy weszliśmy do szkoły.

– Co znowu? – mruknął i przewrócił oczami.

– Boli mnie kostka jeszcze i nie mogę wejść na schody, zaniesiesz mnie pod sale? – zapytałam, słodko się przy tym uśmiechając. Westchnął, ale i tak zrobił to, o co prosiłam. Wskoczyłam mu na barki, widziałam wszystko i wszystkich, nawet Aarona, który się na nas gapił, myśląc, że nie widzę. Pochyliłam się i złożyłam buziaka na jego czole.

– Dziękuję – podziękowałam za to, że mnie zaniósł, a on delikatnie mnie postawił na ziemię.

– Kiedy zaczynasz treningi? – zapytał, a ja wzruszyłam ramionami. Chciałabym jak najszybciej, bo za niedługo mamy zawody, a byłyby to moje pierwsze zawody w tej szkole!

– Nie wiem, chciałabym jak najszybciej – uśmiechnęłam się i zobaczyłam w oddali Mike'a. Pomachałam mu, a ten od razu do nas podszedł, przytuliłam go, po czym przybił sobie piątkę z McLevisem. Zadzwonił dzwonek na lekcję, więc nawet nie mieliśmy czasu z nim pogadać.

Usiadłam na swoje stałe miejsce, a Carter chciał ze mną. Od razu poszłam do jakiegoś chłopaka obok, przez co Carter był zmuszony usiąść z Mike'a. Szatyn uśmiechnął się do mnie w podziękowaniu, bo wiedział, że zrobiłam to specjalnie. Odwzajemniłam uśmiech, a Carter usiadł tak, że jego kolana i kolana Mike'a stykały się, a ja tylko się na to znowu uśmiechnęłam. Szatyn jest pewnie szczęśliwy, bo sam dotyk Car'a na pewno jest dla niego ważny.

Lekcje skończyły się bardzo szybko, a ja nie mogłam się napatrzeć na chłopaków, ciągle gadali i ciągle się po cichu śmiali. Szłam właśnie na trening. Nie, nie ćwiczyć tylko trenerka powiedziała, żebym poszła i jej pomogła wybrać drużynę na zawody. Nagle ktoś mnie przytulił od tyłu i zakręcił wokół własnej osi.

– Dziękuję, dziękuję, dziękuje! – krzyczał szatyn, przez co wszyscy się spojrzeli – Jesteś najlepsza na świecie, Trisha!

– Dziękuję – powiedziałam i odwróciłam się do niego twarzą, mając moje ręce na jego klatce piersiowej.

– Nawet sobie nie wyobrażasz jaki szczęśliwy jestem! – Serio się cieszyłam z jego szczęścia, pierwszy raz widzę go w szczerym uśmiechu od sytuacji z Aaronem.

– Widzę – zaśmiałam się i znowu go przytuliłam. – Tylko nie mów mu na razie, co do niego czujesz. Musimy zrobić jakoś, żeby on coś do ciebie poczuł. Może chodźmy do jakiegoś kina?

– Tak się składa, że po treningu idziemy na pizze – podrapał się po karku, nie wiedząc, jak zareaguje, ale ja tylko się uśmiechnęłam i go przytuliłam. Mocno, naprawdę mocno.

– Wspaniale!! – krzyknęłam – muszę już lecieć na trening, polecam ci to samo.

Rozeszliśmy się w swoje strony, a ja weszłam do szatni. Nikogo nie ma? Dziwne. Czyli, że dzisiaj zaczęły szybciej. Chciałam wyjść, ale coś weszło i zamknęło drzwi. Te "coś" to Aaron.

– Mam do ciebie prośbę – powiedział niezbyt miło.

– Nie – odmówiłam od razu, chcąc go wyminąć, ale przygwoździł mnie do ściany. Mógłby być moim chłopakiem, ale co z tego, jeżeli on ma straszny charakter?

– Nie zdążyłem dokończyć – mruknął.

– Jeżeli przeprosisz, to spełnię twoją prośbę – westchnęłam i się rozluźniłam, wiedząc, że nie przeprosi.

– Nigdy nie przepraszam – oznajmił. Mmm, jaki niegrzeczny chłopczyk.

– Więc daj mi przejść – warknęłam.

– W nocy też tyle mówisz? – wyśmiał mnie, a ja przewróciłam oczami – Nie rozpraszaj więcej mojego zawodnika. Jesteś jego słabym punktem, a on nie może mieć słabych punktów. Musi być maszyną do zab-grania.

– Czy ty chciałeś powiedzieć zabijania? – widziałam zakłopotanie na jego twarzy, ale ten tylko wyszedł z szatni, a ja nie wiedziałam co mam myśleć. Nigdy nie spotkałam gorszego człowieka niż on. Pewnie teraz myślicie, że jestem szmatą, oceniając kogoś, nie znając go. Jednak Aarona znam bardzo dobrze, nienawidzę go. Teraz wam w skrócie opowiem historię. On zrobił mi to samo co Mike'owi. On był tym chłopakiem w gimnazjum, który porozsyłał wiadomości z moim wyznaniem uczuć. Na początku nie chciałam tego wyznawać, ale teraz uznałam, że nie ma się czego wstydzić.

Wyszłam z szatni na boisko, dzisiaj trening był z chłopakami. Raz w tygodniu mamy z nimi treningi wytrzymałościowe, czyli robimy jak najwięcej przysiadów, pompek itp. W czasie jednej minuty.
Dobieramy się w pary, kto jak chce, ale głównie dobierają się chłopak z dziewczyną.
Niestety ja nie mogę ćwiczyć, ale będę razem z trenerką wybierała osoby na nasze pierwsze zawody.

– Kogo byś wzięła tak najpewniej? – zapytała mnie trenerka, nawet nie zauważyłam, kiedy za mną stanęła.

– Jessice – westchnęłam – jest taka drobna, niepozorna, ale zwinna i szybka. Musiałaby poćwiczyć nad kozłowaniem lewą ręką i dwutaktem.

– Też tak sądzę, ale ja najpewniej wzięłabym Mari – powiedziała, a ja powstrzymywałam śmiech.

– Pani mówi serio? Ja bym jej nawet na ławkę nie wzięła – uśmiechnęłam się ciepło, ale zaraz zaczęłam uzasadniać moje zdanie – Ma straszny problem z grą zespołową, a to jest bardzo ważne. Poza tym strasznie rzuca się na zawodnika, przez co moglibyśmy mieć dużo strat.

– Wiem – zaśmiała się, a ja posłałam jej niezrozumiałe spojrzenie – chciałam sprawdzić, czy przytakniesz na wszystko, co powiem, mimo że to jest głupie.

– W porządku, rozumiem – uśmiechnęłam się ciepło, do Pani Smith.

– Mamy już dwie najpewniejsze osoby, Jessice i ciebie – czekaj, że ja?! Spojrzałam na nią zdziwiona, a ona ukazała szereg białych zębów.

– Dziewczyny! Teraz, po tej krótkiej rozgrzewce robimy to, co tydzień. Dobierzcie się w pary – Mike'a i Carter są razem! Jak uroczo! – Dobra, co tydzień będziemy dodawać minute więcej, czyli dzisiaj robicie pomki, przysiady, brzuszki i deske w czasie dwóch minut! Osoby, które skończą już swój czas, biegają wokół boiska, aż do dzwonka! Zaczynajmy!

I każdy zaczął swoją robotę. Mike'a wpatrywał się w Cartera jak w obrazek, co nie uszło uwadze Aarona.
Robił pompki, z tlenioną blondynką na plecach, wpatrując raz we mnie i raz w Mike'a.

– Żeby utrudnić prace Aaronowi, kazałabym biec mu bez przerwy aż do dzwonka. Jest bardziej zajęty tą blo-Mią niż całym treningiem – w ostatnim momencie ugryzłam się w język. Tak, chciałam powiedzieć tlenioną blondi.

– Aaron, wstawaj i masz mi zrobić dwadzieścia kółek wokół boiska, jeżeli nawet skończy się trening, a ty nie skończysz, to zostajesz po! – krzyknęła wkurzona trenerka, zauważając, jak Aaron zaczął się całować z Mią.

– Wtedy Pani zostanie tutaj ze mną – wyszczerzył się zwycięsko.

– Nie mój drogi, Patricia z tobą zostanie – zaśmiała się, a on przez chwile nie wiedział co powiedzieć – biegnij już, to może zdążysz!

Boisko nie było małe, jedno okrążenie miało pięćset metrów, więc niech się śpieszy, bo ja nie mam zamiaru czekać, aż skończy swoje szanowne dwadzieścia kółek.

Trening dobiegł końca, a mu zostały jeszcze trzy do zrobienia.
Niby co to takiego, dziesięć kilometrów dla kapitana drużyny?
Ja bym umarła chyba już po dziesiątym.

– Jeszcze dwa! – krzyknęłam do niego, a on tylko jęknął.

– Muszę? Nikogo już tutaj nie ma, nikt nie zauważy – uśmiechnął się zadziornie.

– Musisz. To za moją skręconą kostkę – warknęłam.

– Ugh, jesteś taka uparta – westchnął, ale nie pobiegł dalej, tylko obok mnie usiadł – całe kolana mi się trzęsą. Wypadłem z formy.

– Co mnie to obchodzi? Nie wyjdziemy stąd, póki nie skończysz kółek – sarknęłam w jego stronę.

– Przyznaj, że chcesz być ze mną sam na sam – uśmiech nie znikał z jego twarzy, a ja modliłam się, żebym się nie zarumieniła.
Westchnęłam, ale nic nie odpowiedziałam.

– Posłuchaj, chodzi mi o dobro twojego przyjaciela. Dla jego bezpieczeństwa zerwij z nim przyjaźń – o co on mnie, kurwa, prosi?!

– W życiu go nie zostawię! – krzyknęłam, wstając.

– Nie krzycz, kurwa! – krzyknął, po czym machnął ręką w górze, a ja pomyślałam, że chce mnie uderzyć. I w tym momencie wszystko mi się przypomniało. Moment, kiedy tata mnie bił.
Za złe oceny, za złe zachowanie, za bycie sobą.
Nienawidził mnie, bo byłam inna niż Yvette, ona była dla niego pieprzonym ideałem, miała przejąć po nim cały majątek i firmę.
Znęcanie się nade mną było powodem rozwodu rodziców.
Nie mam za złe tego, że moja siostra była traktowana inaczej, nie jej wina, że ojciec widział w niej ideał.
Ja byłam jak mama, chodziłam z głową w chmurach, wiecznie roztrzepana i niezdarna.

– Co jest? – zaśmiał się głośno – ktoś się tutaj boi, co?

– Zostaw ją – warknął Mike – nie wiesz, że do kobiet odzywa się z szacunkiem?!

– Zluzuj, stary – powiedział poważnie, ale w jego oczach mogłam wyczuć rozbawienie – nie chce mieć znowu zawieszenia od trenera.

– Ktoś się tutaj boi, co? – zaśmiał się, powtarzając słowa Aarona.

– Nie mam zamiaru się z tobą bić – westchnął i chytrze się uśmiechnął – Jutro o dwudziestej trzeciej wyścig, ty, ja albo ten twój chłoptaś. Wygraną będzie ona, jeżeli ja wygram, to musi spędzić ze mną cały dzień i będę mógł robić, co chce.

– Bez dotykania jej? – zapytał, widziałam, że chciałby ten wyścig.
Halo, chłopaki, nie jestem żadną kartą przetargową! Jednak jak zwykle stchórzyłam, nie mogłam się odezwać słowem.

– Jeżeli będzie chciała, to z – na jego twarzy znowu pojawił się ten chytry uśmiech.

– Jeżeli my wygramy, oddajesz nam swój motocykl, plus odchodzisz z drużyny – uśmiechnął się, a ja wiedziałam, że Aaron się nie zgodzi. Za dużo straci.

– Okej, ale jeszcze jak ja wygram, to ona ma się nie zbliżać do Cartera. Dajcie mi znać do jutra rana, czy się piszecie, tchórze.

– Zgoda – uśmiechnął się niepewnie szatyn, a ja miałam ochotę wydłubać mu oczy! Czy on, kurwa, założył się o mnie w wyścigu, jak o pieprzoną zabawkę?!
Aaron poszedł w swoją stronę, a ja chciałam się rzucić na Mike'a i zacząć go tłuc.

– Czy ty wiesz, co zrobiłeś?! Nie zgadzam się, kurwa, nie! – krzyczałam, nerwowo przeczesując włosy. Jeżeli oni przegrają, nigdy nie będę mogła się spotkać z Carterem!

– Uspokój się, wygramy ten wyścig, mamy lepszy samochód, a na dodatek my wybieramy teren, po którym będziemy się ścigać – pokazał szereg zębów, a ja miałam ochotę mu je wybić.

– Nie jestem pieprzoną zabawką! – krzyczałam, byłam tak bezsilna. Jakbym olała zakład, to on mógłby zrobić coś moim przyjaciołom. – Poza tym, więcej się do Cartera nie będę mogła odezwać, pogadać ani przytulić!

– Wygramy to, spokojnie! – teraz to on podniósł głos na mnie, że co!? On, na mnie?! To on się o mnie założył.

– Jak ja mam być spokojna?! – wykrzyczałam, uderzając go w klatke piersiową. – Gdy potrzebowałeś pomocy, to ci pomogłam z Carterem, a teraz wbijasz nam nóż w plecy! Jesteś popierdolony, nie chce cię znać i trzymaj się ode mnie i Cartera z daleka! Pomogłam ci, pomogłam... – przy ostatnich słowach głos mi się załamał, a ja uciekłam. Uciekłam, jak tchórz, ale ja po prostu nie mogłam. Byłam taka zła, byłam taka bezsilna, nie mogłam wytrzymać. Jeszcze machnięcie ręki Aarona, które ja oczywiście źle odebrałam, wszystko mi przypomniało. Czasy, o których chciałam zapomnieć.

Wzięłam jak najszybciej mogłam, plecak z szatni i wyszłam ze szkoły. Szłam inną drogą niż zawsze, żeby zajść do miejsca, które mnie uspakajało. Czyli stawek w parku, ta spokojna woda sprawiała, że i ja się uspakajałam, kaczki i łabędzie, które spokojnie sobie pływały były oznaką beztroski. Nie musiały się niczym przejmować. Po prostu od czasu do czasu muszę tu przyjść, żeby się wyciszyć, żeby przemyśleć wszystko. Ta sytuacja z Aaronem jest taka żałosna, dziwna i chaotyczna. Wszystkie akcje związane z nim dzieją się tak szybko, a ja nie wiem, co się dzieje. Proszę tylko o to, żebym wszystko zrozumiała, była mniej wrażliwa i odczuwała wszystko, nie przesadzając.
Chce się zmienić, nie chce już wszystkiego przeżywać, robić z igieł, wideł.

***

Siedziałam sobie przy wyspie kuchennej, gdy Yvette przygotowywała mi jedzenie.

– Jak dzisiaj było w szkole? – zapytała, a ja spojrzałam na buty, były teraz najciekawszym miejscem na tej ziemi. Zastanawiałam się, czy powiedzieć jej o wszystkim, czy raczej może nie.

– Bardzo dobrze – uśmiechnęłam się – Yvette, czy ja wszystko strasznie przeżywam?

– Jesteś bardzo wrażliwa, łatwo cię zranić. Zbudowałaś przez te kilka lat barierę, gdzie nie przepuszczasz żadnych logicznych, szczęśliwych wyjaśnień. Jesteś ostrożna, boisz się, że ktoś zrani cię tak jak nas tata. Musisz zacząć żyć, a nie zamartwiać się, czy ktoś cię zrani – wyjaśniła, a ja od razu uśmiechnęłam się, najszerzej jak potrafiłam.

– Yvette, kocham cię – przytuliłam ją i pocałowałam w policzek, a ona, pocieszająco pomiziała mnie po plecach.

~*~

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 14, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

My Bad BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz