III

150 17 8
                                    

Ruszyłam w wir walki. Rzuciłam się na pobliskiego kocura z ostrymi pazurami. Kocur okazał się zwinniejszy niż się spodziewałam. Trafiłam w ucho kocura. Zgadywałam że to uczeń bo był mojego wzrostu. Kocur skoczuł na mnie. Zobaczyłam szansę. Uczyła mnie tego Piekło jeszcze przed tym jak stwierdziła że moja osoba nie nadaje się  do niczego w klanie Blizn. Przeturlałam się pod nim i zachaczyłam pazurami miękki brzuch kocura.

Rysia łapa pov

Patrzyłem na walczące koty. Czym dłużej tym miałem więcej wątpliwości. Zobaczyłem Ważkową łapę która rozcina brzuch Szarawej łapie uczniowi klanu Wiatru. Gdu Sowia Gwiazda to zobaczyła ruszyła na kotkę. Bałem się ale nie mogłem pomóc.

Wietrzna łapa pov

Spierałem się z jakimś obcym mi wojownikiem. Miał on szramę na boku. Przygwoździł mnie do ziemi. Postanowiłem zachaczyć pazurem o jego bliznę. Był to trafny wybór bo kocur ryknął i odskoczył szybko od moich pazurów. Zobaczyłem jak liderka klanu wiatru spiera się z Ważkową łapą.

Ważkowa łapa pov

Kasztanowa kotka pozbawiła mnie możliwości oddechu rzucając mi się do gardła. Była wściekła.
- Złaź!- syknęłam do niej.
- Nie słuchałaś Szarawej łapy kiedy chciał przeżyć! Mój uczeń nie żyje przez ciebie!!!- wrzasnęła i rzuciła się na moją szyję. Jednak nie poczułam bólu. Wietrzna łapa uderzył w kotkę zpychając ją ze mnie. Pomogłam mu także ruszając do walki z kotką. W końcu kotka wykrzyknęła:
- Klan Wiatru ODWRÓT!!!- liderka zabrała po drodze ciało ucznia i uciekła z innymi wojownikami.
- Wszystko dobrze?- zapytał Wietrzna łapa.
- Tak jest dobrze.- zapewniłam go i poszłam na chwilę do medyczki. Kotka obrzuciła mnie niemiłym spojrzeniem lecz nic nie powiedziała.
- Mogę dostać coś na tę ranę?- zapytałam.
- Dam jej trochę nagietka i ziaren maku dobrze- Rysia łap juź szedł po wspomniane zioła. Medyczka tylko kiwnęła głową.
- Żuj to przez jakiś czas- podała mi do jedzenia jakieś nasionka i nałożyła mi na ranę jakiś liść. Odeszłam świdrowana wzrokiem medyczki.
- Ważkowa łapo jesteś gotowa na trening? Zrozumiem jeśli rana będzie potrzebowała czasu.
- Trnening? W klanie Blizn nigdy nie miało się traningu, ani mentora.
- Więc jak tam było?- w oczach kotki zobaczyłam zrozumienie.
- To znaczy...tam w ogóle było mało kociąt. Jeśli matka i ojciec byli na tyle silni by wywalczyć pozycję kociąt to kociak mógł zostać. Gorzej było gdy kociak nie miał ojca. Wtedy zazwyczaj uważano matkę i kociaki za niepotrzebne gdyż nie mogły polować ani walczyć. Jeśli dołączałeś do tego klanu musiałeś liczyć się z tym że musisz być na tyle silny by zapewnić sobie żywność i przetrwanie. Jeśli tak było to byłeś po prostu bezwartościowy i niepotrzebny. Koty uczyły się same z własnych porażek i doświadczenia- spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Więc teraz to ja będę cię szkolić.- na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Jestem za by jednak została przez ten dzień w obozie- powiedział Rysia łapa podchodząc do nas.
- Ta rana to nic! Codziennie miałam takich pięć i i tak walczyłam i polowałam
- Jednak powinnaś zostać- kocur obstawiał przy swoim.
- Dwa na jedneg Ważkowa lapo, też jestem za byś została.- mój pierwszy trening a ja siedzię w obozie...suuuuper.

- Nieźle walczyłaś- zaczepił mnie Rysia łapa.
- Dzięki- powiedziałam po czym oczy same mi się zamknęły.

Tak tak wiem to jest do dupy i wgl krótkie w kij. Po prostu chciałam już to wstawić bo wena sobie uciekła do krakowa i tam na mnie czeka. Więc macie to co zdołałam wycisnąć.

Wojownicy: Potomkini Krwi (zapisy Otwarte)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz