Taehyung przekręcił się na drugi bok już chyba dwudziesty raz, a dalej nie mógł znaleźć odpowiedniej pozycji do spania. Odwracanie poduszki na zimną stronę też nie pomagało, a duchota jaka panowała na poddaszu i pełnia księżyca dodatkowo utrudniały mu zaśnięcie.
Podczas wspólnej kolacji ustalono, że Taehyung i Jungkook zajmą pokój z dwoma osobnymi łóżkami, który na nieszczęście znajdował się na piętrze. Gorącym, dusznym i jeszcze raz dusznym piętrze.
Blondyn po prostu nie mógł spać w takich warunkach, a robił wszystko, żeby wreszcie odpłynąć. Liczył owce, myślał o czymś miłym jak np. kilkutygodniowe kotki sąsiadki, a także wypróbował wiele innych cudownych sposobów na natychmiastowy sen, ale jak na złość wcale nie przychodził.
Chłopak westchnął cierpiętniczo.
Zrezygnowany wcisnął twarz w poduszkę i dokładnie w tym momencie usłyszał głos Jungkooka.— Wiercisz się jakbyś miał owsiki w dupie. Czy ty w ogóle zamierzasz iść spać? — rzucił, po czym podniósł się do siadu i zapalił lampkę nocną stojącą przy jego łóżku. Kim od razu posłał mu przepraszające spojrzenie, jednocześnie unosząc się na łokciach.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał zasnąć — odparł, aby zaraz jego twarz ponownie wylądowała przyciśnięta do poduszki, a z ust wydostał się niezidentyfikowany odgłos rezygnacji. Młodszy tylko przewrócił oczami i podniósł się ze swojego posłania, po czym przysiadł na brzegu tego taehyungowego.
— Skoro obydwoje nie śpimy, może wyjdziemy na balkon? Zgaduje, że komary nie dadzą nam tam spokoju, ale coś czuję, że musimy się przewietrzyć — zaproponował, na co drugi niemalże natychmiast się zgodził i chwilę później siedzieli na balkonie owinięci grubym kocem, który starszy z nich wziął ze sobą.
Obaj wpatrywali się w krajobraz przed nimi, podziwiając księżyc odbijający się w wodzie, a także wodne zarośla i trawy poruszające się w rytm szeleszczącego wiatru.
Ich uszy pieścił dźwięk pohukującej w oddali sowy z akompaniamentem dających cudowny koncert orkiestry świerczów.Jungkook westchnął z rozmarzenia i przeniósł swój wzrok na gwiazdy, jednocześnie kładąc głowę na ramieniu starszego. Ten popatrzył na niego, po czym sam utkwił spojrzenie w milionach migoczących na niebie punkcików adorujących poczciwy, cudnie srebrzysty księżyc.
— Pięknie — wyszeptał blondyn, co Jeon potwierdził mu cichym mruknięciem i uśmiechem tak ciepłym, że był on w stanie roztopić każde serce, a to taehyungowe w szczególności.
Nagle Jungkook zerwał się z miejsca, a w jego ciemnych oczach można było dojrzeć iskierki ekscytacji.
Natomiast Taehyung popatrzył na niego zdezorientowany, po czym powoli podniósł się z drewnianej podłogi. Poprawił koc, który zsunął się z jego lewego ramienia, gdy młodszy gwałtownie wstał.— Chce ci się spać? — spytał z uśmiechem, po czym uwiesił się na szyi blondyna. Ten chłopak zdecydowanie nie znał pojęcia przestrzeni osobistej, co Taehyung widział, a także czuł aż nazbyt wyraźnie.
Ostrożnie pokręcił głową nadal marszcząc brwi w geście dezorientacji, na co Jungkook odkleił się od niego i nie mógł powstrzymać naprawdę szerokiego uśmiechu cisnącego mu się na usta. Kim musiał przyznać, że przy tym osobniku nawet Momo mogła się schować.
— O co ci chodzi? Wyglądasz co najmniej creepy — zasugerował młodszemu zmniejszenie wyszczerzu, chociaż dało to raczej niewiele, bo chłopak jedynie przewrócił oczami i złapał drugiego za rękę, aby zaraz zaciągnąć go z powrotem do wnętrza domku.
— Idziemy na pomost — oznajmił w końcu, po czym podniósł z podłogi swój mały plecak, aby wyjąć z niego polaroid.
Taehyung uśmiechnął się pod nosem, jednocześnie kręcąc głową z niedowierzaniem i stwierdził, że brunet nie zmienił się ani trochę od ich ostatniego spotkania.
Jego ręka znowu znalazła się w uścisku tej jungkookowej, a chwile po tym chłopcy cicho zeszli na dół i udali się do drzwi. Po drodze Taehyung zabrał z apteczki tabletki na ból gardła, bo jakiś czas temu odkrył, że są całkiem niezłym zamiennikiem cukierków.
Niemal od razu po wyjściu z domku, Jungkook postanowił urządzić typowy wyścig w stylu "kto ostatni ten zgniłe jajo" i wystartował z miejsca z prędkością światła (no prawie), zaraz po tym jak rzucił drugiemu swój polaroid, po czym w wyniku źle wymierzonej trasy wpadł do jeziora na zabójczą głębokość połowy łydek.
Na jego twarzy pojawił się najpierw szok, a następnie wyraz zrezygnowania, który tylko się powiększył, gdy usłyszał kroki na pomoście.— Zgniłe jajo — zakpił z niego starszy i nie zwracając na chłopaka większej uwagi, poszedł na koniec pomostu. Chwilę później obok niego usiadł Jungkook, wykręcając mokre skarpetki, aby pozbyć się z nich jak największej ilości wody. Całe szczęście w skład jego piżamy wchodziły spodenki do kolan, więc były tylko lekko pochlapane.
— Więc, po co tu przyszliśmy? — spytał, kładąc aparat Jungkooka na deskach pomostu, po czym sam zaczął zdejmować buty, aby móc zanurzyć stopy w chłodnej wodzie. Z kieszeni bluzy, którą udało mu się ze sobą zabrać zanim Jeon niemalże wyciągnął go z pokoju, wyjął opakowanie ziołowych tabletek.
— Zorientowałem się, że dzisiaj jest deszcz persenoidów — odparł i uniósł głowę do góry, a Kim powtórzył jego ruch.
— Gapiłem się w te gwiazdy z balkonu i nic nie widziałem, ale niech ci będzie — zauważył i skupił uwagę na wpatrywaniu się w ciemne niebo.
Przez kilka minut nie dostrzegł żadnej gwiazdy, która miałaby się poruszać, przez co stracił nadzieję na zobaczenie chociaż jednej. Odzyskał ją jednak, gdy brunet klepnął go w ramię i wskazał palcem na niebo. Przed oczami przemknęła im smuga światła, która zniknęła dosłownie po sekundzie.— Pomyślałeś życzenie? — spytał młodszy i spojrzał na Taehyunga, który jedynie posłał mu głupkowaty uśmiech, mówiący, że wcale tego nie zrobił. — No i przez ciebie musimy czekać na kolejną, ty miękka frytko.
— Sam jesteś miękka frytka, ty miękka frytko — odszczekał się blondyn, jednak mając uśmiech na ustach, za co oberwał w ramię. — Tak się bawimy? No dobra.
Jungkook zaśmiał się delikatnie, a starszy z nich wykorzystał jego nieuwagę i naparł na chłopaka nie za mocno, ale też nie za lekko, co poskutkowało przywróceniem go na plecy.
— Złaź ze mnie, parówo — rozkazał, ale drugi nic sobie z tego nie robił i nie miał najmniejszego zamiaru się ruszać. Widząc to, Jungkook postanowił użyć trochę siły, której miał według Kima w nadmiarze i zepchnął z siebie blondyna, a że ich mini zapasy odbywały się na brzegu pomostu, Taehyung wylądował w jeziorze z głośnym pluskiem.
— O cholera — rzucił szybko i natychmiast wychylił się za krawędź molo. Zaniepokojony tym, że jego przyjaciel nie wynurza się z wody, zdjął koszulkę i sam do niej wskoczył. Od razu po wypłynięciu na powierzchnie ujrzał przed sobą twarz Taehyunga, który najzwyczajniej w świecie się z niego nabijał.
— No bardzo śmieszne, serio. Myślałem, że coś ci się stało — powiedział z zarzutem, a Kim przewrócił oczami.
— To chyba ja powinienem mieć do ciebie pretensje. Przez ciebie wpadłem do lodowatej wody w środku jebanej nocy! — odparł, a że był niezłym aktorem, to udawanie złości wyszło mu całkiem wiarygodnie.
— No przepraszam, przepraszam — odpowiedział i przepłynął kawałek dalej. — I nie przesadzaj, nie jest aż taka zimna.
Taehyung uśmiechnął się do siebie i podpłynął do młodszego, aby wtulić się w jego plecy. Ten tylko westchnął i kucnął tak, że obydwoje byli pozbawieni możliwości oddychania, dzięki czemu Kim odczepił się od niego.
— Oj no weź się nie fochaj na mnie — powiedział blondyn, robiąc minę zbitego szczeniaka.
Minę, która na Jungkooka działała lepiej, niż jakakolwiek uspokajająca herbatka z ziół, parzona przez jego babcię. Mimo to dalej starał się zachować pozory obrażonego na śmierć, ale zaniechał tego, kiedy Taehyung znowu się do niego przykleił, wypowiadając długie "proszę". Chcąc nie chcąc nie umiał się gniewać na chłopaka i odwzajemnił jego uścisk, a przez myśl mu przeszło, że zachowują się jak para, jednak szybko ją od siebie odsunął.W końcu byli hetero, prawda?
________________
a/n: to wyszło dłuższe niż planowałam
CZYTASZ
holidays ↳taekook
Fanfictiongdzie rodziny jungkooka i taehyunga jeżdżą razem na wakacje. tags: holidays!au; switch; fluff; start: 19/07/18 end: discontinued