Prolog

67 4 0
                                    


Stoję przed szklanymi drzwiami, wpatrując się w nie zaszklonym spojrzeniem pełym ciężkiego bólu.

W tle, jakby całkowicie za mną słychać urywany dźwięk aparatury, który po chwili przeradza się w jeden długi, niczym droga do piekła.

Lekarze biegają obok mnie tam i z powrotem, krzycząc do siebie, wydając polecenia pielęgniarkom. Ja jednak z łatwością ich zauważam, jestem pogrążona w myślach, w swoim umyśle, który coraz mocniej zaciska swoje szpony na i tak już poranionej duszy.

Starają się. Robią wszystko co w ich mocy, by ją uratować. By ocalić i tak już stracone życie mojej matki, mimo, że podświadomie wiedzą, że nic z tego nie będzie. Ja również to wiem. Taty już nie ma, zginął na miejscu tego nieszczęsnego wypadku, który miał miejsce zaledwie dwie godziny temu.

Nie zwracam uwagi na mojego brata, który w tym momencie wbiegł do korytarza, w którym obecnie jestem. Zdyszany i czerwony podbiegł do mnie i sekundę później stał już przede mną, mówiąc coś do mnie, jednak ja nawet nie podniosłam wzroku z śnieżnobiałych kafelek.

-Mia, do cholery! - krzyknął na mnie jednocześnie potrząsając moimi ramionami. On jeszcze nie wie. Jest w błogiej nieświadomości, a jednocześnie paniczny strach przejmuje nad nim kontrolę z sekundy na sekundę coraz bardziej i bardziej.

- Mia, proszę...- szepcze cicho, a jego głos łamie się przy każdej literce.

W końcu decyduję się podnieść wzrok, a gdy patrzy mi głęboko w oczy wyczytuje z nich wszystko.

- Nie... nie, nie nie, NIE! - powinnam go pocieszyć, albo chociażby przytulić, powinnam zabrać choć połowę jego cierpienia na siebie. Jednak pozostam cicho. Nie chciałam nic mówić, słowa są zbędne. Z resztą, cokolwiek bym nie powiedziała, nie sprawię tym, że będzie lepiej.

W pewnym momencie drzwi otworzyły się, a w nich stanął pracownik szpitala, był cały we krwi. Nie musiał nawet na mnie patrzeć, wiedziałam wszystko.

- Przykro mi... - typowe słowa, wypowiedziane za każdym razem, gdy ktoś odchodzi. Wiem, że wcale nie jest mu przykro.

Mimo, iż wiedziałam, że nie żyje, te słowa zabolały kilkaset razy mocniej niż przypuszczałam.

Zaczeło kręcić mi się w głowie, obraz stał się czarny i słyszałam tylko jak ktoś podbiega i łapie mnie przy samej podłodze.

Znajome perfumy.

Calum...

xxxxx

PS. Lucynka szczawiu wiemy że to czytasz xDDD

Destroyed FeelingsWhere stories live. Discover now