Miraz przyjął wyzwanie. Tego się obawiałam. Właśnie wychodzę z kopca wraz z Edmundem a na środku idzie Piotr. Tak strasznie się o niego martwię. Mam nadzieję, że mu się uda. Staram się nie myśleć o najgorszym. Chce żeby...napewno mu się uda. Napewno.
Zobaczyłam Miraza. W tym momencie chciałam się na niego rzucić z mieczem. Zrobiło mi sie niedobrze gdy na niego spojrzałam. Gdy Miraz mnie zobaczył zaśmiał się bezczelnie.
- Kogo my tu mamy. Moja kochana bratanica.
- Daruj sobie. - odpowiedziałam podchodząc do niego wraz z Edmundem. - Nie masz prawa mnie tak nazywać.
- Zna Król zasady, prawda? - upewniał się Edmund.
Wuj wykrzywił usta w nieszczerym uśmiechu
- Ma się rozumieć.
- Żegnaj wuju. - powiedziałam z radością i już miałam odejść gdyby Miraz nie złapał mnie za rękę.
- Lepiej pilnuj swojego braciszka.
Spojrzałam za siebie. Cholera. Faktycznie go nie ma. Gdzie on się podziewa?
- Co mu zrobiłeś? - warknęłam łapiąc go za ramię.
- Ja? - udawał niewinnego i wyciągnął ręce w geście obrony. - To ty teraz podnosisz rękę na Króla.
-Eliza uspokój się. - mówił Edmund odciągając mnie. - Narobisz nam kłopotów. Lepiej jedź poszukać Kaspiana.
Gdyby nie jego ostatnie zdanie przysięgam że poderżnęłabym Mirazowi gardło.
Wraz z Edmundem wróciliśmy do Piotra, a ja ostatni raz go przytuliłam.- Powodzenia. - szepnełam. - Ja muszę jechać. Wrócę jak najszybciej. Bądź ostrożny.
- Wiem. - zaczął. - Jedź go szukać. Uważaj na siebie.
Posłał mi ciepły uśmiech co odwzajemniłam. Zarzuciłam na siebie pelerynę i wsiadłam na konia. Ostatni raz spojrzałam się w strone pola bitwy. Z bólem serca zostawiłam Piotra modląc się, aby wygrał pojedynek.
~~~
Jadę już tak dłuższy czas i ani śladu mojego brata. Przysięgam że nie daruję Mirazowi jeśli włos z głowy mi spadnie. Ku mojej radości zauważyłam go. Jechał z Zuzanną w moim kierunku.
- Eliza? Co ty tu robisz? Nie miałaś być przy walce?
- Cholera Miraz. Sprowokował mnie - przeklnęłam, po czym rozejrzałam się. - A gdzie Łucja?
- Pojechała dalej. - odpowiedziała brunetka.
Przytaknęłam głową i szybko wróciliśmy do Piotra i reszty. Chłopak gdy zobaczył nas przybiegających na arenę poprosił o przerwę. Podszedł do nas lekko kulejąc.
- A Łucja? - spytał momentalnie widząc, że Zuzanna jest z nami.
- Wydostała się. - wytłumaczyła Zuza. - Z małą pomocą. - wskazała na Kaspiana.
Piotr spojrzał się na niego i podszedł w jego stronę.
- Dziękuję. - powiedział głośno.
- Ty byłeś zajęty.
Zuzia nagle podeszła i przytuliła brata.
- Bądź ostrożny. - powiedziała i podeszła do mnie.
Przytuliłam ją, a ona pobiegła na swoje miejsce na górce.
- Uśmiechnij się. - mruknął Edmund do brata.
Ten wyciągnął miecz w stronę naszej armii z szerokim uśmiechem. Narnijczycy zaczęli wiwatować. Poczułam lekkie ukłucie w brzuchu. Nie byłam w nastroju aby się cieszyć tak jak oni.

CZYTASZ
Ostatnia Szansa [Siostra Kaspiana] - W Trakcie Korekty
Roman pour Adolescents[Część pierwsza.] - Ciągle się mnie czepiasz... - Uważasz się za lepszego. - Jesteś nieodpowiedzialną egoistką! Podeszłam do niego i spojrzałam mu głęboko w jego oczy pełne gniewu i żalu. - Mamy ostatnią szanse, Kaspian. Nie możemy tego zepsuć. - s...