Ashera delikatnie położyła małą na prowizorycznym posłaniu ze słomy przykrytej skórą zwierzęcą. Zostawiła ją samą na dosłownie pół godziny, tyle wystarczyło Venadom złapanie ich tropu i zastawienie zasadzki. Była wściekła. Odpowiadała za bezpieczeństwo dziewczynki, ale nie mogła szukać razem z nią, jeśli jednak Łowcy nie przestaną na nią polować, nie będzie miała innego wyjścia, jak zabierać ją ze sobą. Problem tkwił w tym, że z reguły poszukiwania były dość niebezpieczne i gdyby podczas nich musiała jeszcze martwić się o Neno, prawdopodobnie obie by tego nie przeżyły.
Była w kropce. Nie mogła zabierać małej ze sobą, ani zostawiać na długo samej, a to z kolei skutkowało tym, że cała misja zajmie jej o wiele więcej czasu. Czasu, którego nie miała, którego nikt nie miał. Nie wiedziała, co robić. Każdy dzień srogo kosztował tych z którymi była najbliżej, a ona nie potrafiła znaleźć sposobu, żeby chociaż ruszyć z miejsca. Powoli dopadało ją to uczucie, które zawsze ją dobijało – bezradność. Wiedziała, że jeśli będzie rozmyślać o tym dłużej, dojdzie do miejsca, z którego sama nie da rady wrócić, a aktualnie nie było nikogo, kto by jej pomógł.
Popatrzyła na nieprzytomną Neno. Neno – niewinna – To imię pasowało do niej tak bardzo, że nie mogła się oprzeć. Wiedziała, że klan nie będzie zachwycony, a mała pewnie będzie przez to miała nieco trudniej, ale żadne słowo nie opisywało jej tak dobrze jak właśnie to. Pamiętała, jak dumna i szczęśliwa się czuła, kiedy Cal pozwolił jej nazwać jego siostrę i to właśnie jego reakcji obawiała się najbardziej. Zupełnie niepotrzebnie, był zachwycony w tym samym stopniu co ona. Aż trudno było uwierzyć, że to wszystko działo się zaledwie parę tygodni temu.
Pogłaskała małą po główce, nakryła starym i poprzecieranym kocem, po czym wzięła się za maskowanie ich tymczasowej kryjówki. Znalazła ją wczoraj podczas poszukiwań, kiedy przez przypadek wpadła jej noga do dziury w skale. Okazało się, że wewnątrz znajdowała się sporych rozmiarów grota z na tyle dużą dziurą w suficie, że każda z nich bez problemu mogła się przez nią przecisnąć, jednak na tyle małą, by po ciemku stać się niewidoczna. Dodała do tego oczywiście od siebie magiczną osłonę, dzięki czemu efekt końcowy był co najmniej zadowalający.
Kiedy już była pewna, że nikt ich nie zauważy, ani nie wyczuje do rana, postanowiła zabrać się za to, czego tak bardzo unikała od ucieczki. Podjęła jednak już decyzję i przyszła pora by zmierzyć się z jej konsekwencjami. Najgorsze było to, że to nie ona osobiście miała je znosić. Wzięła ostatni, głęboki oddech na uspokojenie, po czym skoncentrowała się na odnalezieniu świeżo utworzonej więzi. Chwilę zajęło jej znalezienie dokładnie tej, o którą teraz chodziło, jednak potem już jak po nitce podążała myślami w odpowiednim kierunku. Im bliżej była, tym większy strach ją ogarniał.
Co takiego zobaczy? Uciekła trzy dni temu, a z doświadczenia wiedziała, że to aż za dużo czasu, by zmienić czyjeś życie w piekło. Modliła się tylko, żeby jeszcze nie odkryli jej zniknięcia, lub chociaż nie powiązali go z Calem. Cóż, musieliby być naprawdę bandą skończonych idiotów, skoro wzięłam ze sobą jego siostrę. Pomyślała, jednak mimo wszystko nie potrafiła żałować tej decyzji. Zbyt mocno kochała to dziecko, to ona i jej brat byli jej rodziną. Nikt nie liczył się tak, jak oni.
Kiedy po więzi dotarła już do celu, powoli zaczęła wnikać w umysł małej gryficy. Była jednym z piękniejszych i stworzeń, które hodował jej klan. Słuch, węch, wzrok... pomału zaczynała przejmować kontrolę nad zwierzęciem. Kiedy już w pełni jej się udało, zmusiła je, by wyszło z kryjówki i poleciało do jednego z namiotów. Niemal rozpłakała się z ulgi, kiedy zobaczyła jego oczami przyjaciela leżącego spokojnie na jednym z dwóch posłań.
Chłopak podskoczył nagle, kiedy stwór wskoczył obok niego. Przez chwilę nie rozumiał co się dzieje, ale kiedy tylko zobaczył u gryfa znajome oczy, zamiast kocich źrenic, charakterystycznych dla tego gatunku, uśmiechnął się i poklepał po kolanach, dając znak, że spokojnie mogła się na nich położyć.
- To nie ładnie szpiegować ludzi Ash – udał oburzenie, ale wiedziała, że ucieszył się na jej widok. Nawet jeśli przejęła postać zwierzaka.
- W zasadzie, to połowa tego namiotu jest moja, więc wcale cię nie szpieguję. To ty za bardzo się panoszysz odkąd mnie nie ma – przekazała mu w myślach. W jej klanie mieszkali parami, które zawsze składały się z Venada i Almy, często w zbliżonym wieku.
- Po co ta szopka z Ambi, skoro i tak wchodzisz mi do głowy? – zapytał rozbawiony, na co ona kilometry od niego wywróciłam oczami, o czym i tak pewnie wiedział. Doskonale zdawał sobie sprawę, po co. Kiedy „wchodziła mu do głowy", jak to pięknie ujął, rozpraszała go i odciągała od rzeczywistości. Musiała więc się upewnić, że jest sam i nikt tego nie zauważy, zwłaszcza, że było naprawdę niewiele osób na tym świecie, które to potrafiły, więc powiązanie takiego stanu z nią byłoby dziecinnie proste.
- Ambi? Poważnie nazwałeś mojego potężnego, krwiożerczego gryfa Ambi? Nie sądzisz, że to skutecznie zniszczy jej autorytet? – teraz to ona udała urażoną.
- Szczerze mówiąc, miałem tak nazwać ciebie, ale bałem się, że mnie za to pobijesz, więc przynajmniej ona będzie się tak nazywać. – Cóż, gdyby nadał jej imię, które w ich języku oznaczało „urocza", prawdopodobnie rzeczywiście by go pobiła. Albo przynajmniej by spróbowała, bo dopóki nie używała swoich „magicznych sztuczek" miała z nim naprawdę marne szanse.
- Na pewno wszystko ok.? – Zapytała tym razem na poważnie, ale Cal tylko uśmiechnął się do niej ciepło.
- Na pewno. Nic mi nie jest. Vos jeszcze nie wrócił, a wszyscy w klanie myślą, że korzystasz z jego nieobecności i zbierasz siły. W zasadzie to nikt nawet o ciebie nie pytał. Tylko ten chłopiec, który mieszka z Neno chciał wiedzieć, o co chodzi, ale powiedziałem mu, że na razie przeprowadziła się do nas. – Odpowiedział. Nie wiedziała, czy mówił prawdę, czy tylko chciał ją uspokoić, ale oczami Ambi nie widziała niczego świadczącego o tym, że mógłby kłamać.
- To dobrze. – Powiedziała tylko, ale wiedziała, że słysząc, jak wielką ulgę poczuła na jego słowa i tak sam dopowie sobie resztę komunikatu.
- Dobrze zrobiłaś uciekając. – upewnił ją. Znał ją tak dobrze, że wiedział z o czym pomyśli, zanim sama zdała sobie z tego sprawę – Jak idą poszukiwania?
Na to pytanie spochmurniała. Jak miała mu powiedzieć, że nic nie znalazła i że w najbliższym czasie nie zanosiło się na zmiany? Jak miała mu powiedzieć, że to wszystko będzie trwało dużo dłużej, kiedy wiedziała, że on zapłaci za każdą minutę jej misji? I przede wszystkim jak miała mu powiedzieć, że nie wie czy w ogóle zdąży zanim będzie za późno.
- Hej, nie martw się, na pewno sobie poradzisz. Masz jeszcze czas, a w razie czego coś wymyślę, żeby dać ci go jeszcze trochę. – Tego właśnie bała się najbardziej, bo cena za czas u Vosa kosztowała więcej, niż byłaby w stanie zapłacić. Niestety jeśli nie zdąży z misją, decyzja będzie należała do Cala, a on zgodzi się bez wahania. I to ją przerażało. – Idź już spać, znam cię i wiem, że padasz z nóg.
Potem zaczął opowiadać jej jakąś historię, doskonale wiedząc, że tak wreszcie będzie mogła zasnąć. I zasnęła. Po raz pierwszy od ucieczki.
CZYTASZ
Na czas
FantasyW Klanie Cienia końcowe odliczanie właśnie się rozpoczęło. Jedynym ich ratunkiem byłoby znalezienie potężnej Obdarowanej, zdolnej do utrzymania ich przy życiu, problem w tym, że od Żniw nikt żadnej nie widział, a nie są jedynymi, którzy na nie polu...