Ashera nie mogła uwierzyć w to, co działo się przed jej oczami. Chłopak przed nią był Venadem i to silnym. Cholera, był silniejszy od Cala, a to się nie zdarzało. Nie na wolności, a w Obozowisku nigdy go nie widziała. Nie było opcji, żeby Vos go nie zabrał, nie pozwoliłby sobie na takie niedopatrzenie.
- Ilu was jest? – zapytała, bo to było teraz najważniejsze. Nie mogła sobie pozwolić na to, by wpaść w zasadzkę.
- W klanie, czy tutaj? – noga chyba naprawdę zaczynała mu przeszkadzać, bo każde jego słowo brzmiało jak przekleństwo.
- Do Klanu dojdę później, teraz chcę tylko wiedzieć, czy nikt nie próbuje właśnie porwać Neno – nie podobało jej się, że nie widziała małej, ale ona nie mogła tu być. Dziewczynka była cudowna, ale Ash nie spotkała jeszcze nigdy kogoś równie naiwnego i łatwowiernego. Mimo miejsca w którym się wychowała, była dobra i wciąż wierzyła, że otaczający ją świat też jest. A ona obiecała sobie, że zrobi wszystko, by jak najdłużej tak zostało.
- Parę kilometrów stąd jest mój przyjaciel, chyba nawet miałaś już okazję go poznać – uśmiechnął się do niej krzywo. Po kolorze, jakiego zaczęła nabierać jego skóra stwierdziła, że jeszcze chwila, a straci przytomność. Na to nie mogła pozwolić, zwłaszcza teraz, kiedy znała jego rangę. Musiała wyciągnąć od niego więcej informacji o tym, jak udało mu się uniknąć życia w Obozowisku, lub złapać go na kłamstwie.
- Oprzyj się o jakiś kamień i ściągnij to żelastwo – powiedziała wskazując na coś, co zapewne miało być pancerzem. Z doświadczenia wiedziała, że przed tym, co naprawdę niebezpieczne nie bronił ani odrobiny. – Zaraz się wykrwawisz i tyle z ciebie będzie.
- Wzrusza mnie twoja troska, ale jestem pewien, że dam sobie radę skarbie. To tylko wygląda okropnie – Pokazał jej rząd ostrych zębów, na co wywróciła oczami. – Do wesela się zagoi.
- Jeśli uważasz, że to wygląda okropnie, to nie powinieneś nawet wychodzić z domu. Jak chcesz zobaczyć, co tak wygląda, to nazwij mnie tak jeszcze raz, a teraz ściągaj to cholerstwo, bo przysięgam, że zostawię cię tu na pastwę dzikich zwierząt. – Nie miała najmniejszej ochoty się nim zajmować, ale zależało jej na informacjach, nawet jeśli miała już podejrzenia, odnośnie tego, co się stało.
Przez chwilę siłował się z rozwiązaniem rzemyków trzymających pancerz, po czym z wyrazem ulgi na twarzy rzucił go na ziemię. Musiała przyznać, że zbudowany był co najmniej nie najgorzej, szczerze mówiąc zdecydowanie lepiej niż „nie najgorzej". Gdyby nie wychowała się wśród wojowników, z pewnością onieśmieliłby ją ten widok.
- Nie do końca rozumiem, dlaczego do leczenia nogi kazałaś mi zdjąć górną część ubrania, ale skoro chciałaś – Wywróciła oczami. Przez niego robiła to zdecydowanie za często.
- Brakowało mi w życiu rozrywki i chciałam sobie popatrzeć – powiedziała ironicznie, po czym położyła mu rękę nad sercem i zaczęła się koncentrować na wytwarzaniu odpowiedniej energii.
Oczywiście mogła to zrobić inaczej, ale nie miała dzisiaj ochoty na babranie się w jego krwi, a ten sposób był najłatwiejszy, najszybszy i dawał jej od razu wgląd na pozostałe jego dolegliwości. Do tego w jego przypadku rzeczywiście było na czym oko zawiesić.
Chłopak zamknął oczy i spiął się lekko, a na jego twarzy odmalowało się coś w rodzaju tęsknoty i żalu. To nie była jej sprawa, nie znała go i nic ją nie obchodził. A jednak zabolało ją, że coś spowodowało, że cierpiał. Była pewna, że proces leczenia takich ran nie był szczególnie bolesny. Cóż, rzeczywiście nie każdy lubił to uczucie, ale w najgorszym razie można je było opisać jako lekki dyskomfort, więc jego stan miał zupełnie inne podłoże.
CZYTASZ
Na czas
FantasyW Klanie Cienia końcowe odliczanie właśnie się rozpoczęło. Jedynym ich ratunkiem byłoby znalezienie potężnej Obdarowanej, zdolnej do utrzymania ich przy życiu, problem w tym, że od Żniw nikt żadnej nie widział, a nie są jedynymi, którzy na nie polu...