Wybudzenie

311 16 13
                                    

Stałam obok Bellamyego i wpatrywałam się w tą planetę. Prawdopodobnie nasz nowy dom. W swoim życiu za dużo czasu spędziłam w kosmosie i znowu się tu znalazłam. Miałam mętlik w głowie, "druga ziemia" różniła się od domu prawie we wszystkim, ale co ja mogę widzieć z tak daleka... Była niebiesko-biała, pokrywały ją chmury, kształtem przypominała każdą inną planetę. Nikt nie wiedział jaka panuje na niej temperatura,ani jakiego jest rozmiaru.

Po chwili na moim ramieniu poczułam dłoń Bellamy'ego. Nikt nie jest w stanie poczuć tego co ja czuję w tym momencie. Tak bardzo się cieszę, że się pogodziliśmy, ale mimo wszystko wiem, że już nigdy nie będzie jak dawniej. Oparłam głowę o jego twarde ramię i uroniłam parę łez.

Patrząc przez szybę poczułam przypływ niespodziewanej energii, jakby coś mnie rozsadziło od środka.

- Może teraz, jest jakaś nadzieja na przetrwanie! - Pomyślałam i spojrzałam na mojego przyjaciela, którego łzy spływały po jego policzkach.

Chciałam go przytulić, ale nie wiedziałam jak to zrobić, to cud, że nie rozmawiałam z nim przez 125 lat, a minęło to tak szybko, nie czułam niedosytu. W tym momencie byłam szczęśliwa.

Po chwili Bellamy wykonał ruch, złapał mnie dłońmi za obydwa ramiona i obrócił tak, że teraz patrzyliśmy sobie w oczy.

Jego czekoladowe oczy i ciemnobrązowe włosy źle na mnie wpływały. Jak na nie patrzyłam czułam taką błogość. Sama nie wiem dlaczego. Chyba naprawdę jestem zakochana, ale on ma Echo, a ja chcę tylko tego by był szczęśliwy.

Teraz on spojrzał w moje oczy i niespodziewanie mnie przytulił. Byłam zaskoczona, ale mimo wszystko na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Splotłam ręce na jego plecach i wtuliłam się w jego ramiona. Od Bellamy'ego biło ciepło, ogrzewał mnie swoim ciałem.

- Clarke... I need you... - Zdołał wydusić tylko to, dobrze wiem, że ma problemy z wyrażaniem uczuć. Zresztą, ja nie jestem lepsza.

- I need you too... - Wymamrotałam i jeszcze bardziej wtuliłam się w jego sylwetkę.

Poczułam krople kapiące na moje włosy, czy on płacze? Przy mnie? Tak otwarcie? Byłam cholernie zdziwiona, że tak twardy facet, który kiedyś zrobiłby wszystko żeby tylko go nie zabili, teraz ryczy?! Powody miał, oboje je mieliśmy, ale teraz naprawdę poczułam, że mnie potrzebuje. Oboje chyba czuliśmy, że nie jesteśmy tu sami, ale mimo wszystko obecność Jordana nas nie obchodziła.

- Bellamy! Jak możesz! - Oboje usłyszeliśmy krzyk Echo i obróciliśmy się w stronę drzwi.

Natychmiast oderwaliśmy się od siebie, Echo wiedziała, że jesteśmy pokłóceni i to jej pasowało. Znaliśmy z Bellem się bardzo długo, byliśmy przyjaciółmi od pierwszego tygodnia spędzonego na ziemi.

Czasami żałuję, że mieliśmy doczynienia z Mount Wether, gdyby nie to nigdy by się nie poznali, a ja nie byłabym odrzucona na boczny tor, ale stało się. Muszę to jakoś przetrwać.

Bellamy natychmiast podszedł do swojej dziewczyny i rozpoczął rozmowę. Wiem, że mu na niej zależy. Gdyby coś jej się stało zapadłby w depresję. Ja natomiast wolę się z nim nie wiązać. Każdy wie jakie mam szczęście do miłości, Finn, Lexa, Niylah... Wszyscy nie żyją, przynoszę jakieś nieszczęście, to jakaś cholerna klątwa!

- Rozpoczęło się wybudzanie! - Wykrzyknął syn Monty'ego i pobiegł do pomieszczenia z kapsułami.

*Poprawiony

Nowa Planeta || BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz