Uszkodzona Część

208 17 6
                                    

Cała nasza trójka, ja Bellamy i Echo ruszyliśmy za Jordanem do sali hibernacyjnej i zaczęliśmy przyglądać się otwierającym kapsułom.

Podbiegłam szybko do Madi, która zaczęła otwierać oczy. Pogładziłam ją lekko po twarzy, a ona na mnie spojrzała.

- Ile spaliśmy?! - Zapytała przerażona, a ja nic nie odpowiedziałam, tylko lekko się skrzywiłam.

- Clarke, ile spaliśmy? Miałam dziwny sen, że spaliśmy 125 lat i 23 dni - Powiedziała, a jej źrenice się powiększyły.

- Madi, tęskniłam za tobą - Westchnęłam zmieniając temat.

- Clark, proszę odpowiedz mi - Poprosiła mnie wstając.

Nie wiedziałam co robić, Madi powinna wiedzieć, w końcu jest Hedą, a ja wiecznie nie mogę chronić jej przed wszystkim co jest niebezpieczne. A duch, jak mi powiedziała, poinformował ją o długości snu, więc ona i tak wie. Po namyśle zdecydowałam, że powiem jej o zaistniałej sytuacji. Było to dla mnie cholernie trudne...

- Kochanie, to prawda - westchnęłam i opuściłam głowę - Monty razem z Harper nie poszli spać i przez cały czas monitorowała ziemię, aż do swojej śmierci - Poinformowałam ją, gdy łza spływała mi po policzku.

- Oni nie żyją!? Czyli jednak duch miał rację... Spaliśmy ponad sto lat? - Zadawała mi miliard pytań na minutę, a ja nadal myślałam o tym, czy powinnam jej to powiedzieć.

- Tak, nasi przyjaciele umarli ze starości i spaliśmy 125 lat - Powiedziałam patrząc na jej twarz współczującym wzrokiem.

- Co z innymi? - Wypaliła od razu.

Mam wrażenie, że czuła się normalnie, jakbyśmy nie widziały się przez 5 minut, a minęło 125 lat! Cholera, jak to możliwe, nawet się nie przytuliłyśmy, chcę to jak najszybciej zmienić.

Podbiegłam do Madi i objęłam ją. Zorientowałam się, że bardzo za nią tęskniłam. Była dla mnie najważniejszą osobą na świecie, tak mi na niej zależało.

Ona również się we mnie wtuliła i splotła ręce na moich plecach.

Madi była naprawdę piękna, kochałam ją jak własną córke, teoretycznie ją była, przecież wychowywałam ją od czasu gdy skończyła cztery latka. Cieszę się, że nie poleciałam tą rakietą z Bellamym, chociaż może jakoś wpłynęłoby to na moje relacje z Blakem. Sama nie wiem... Ale jestem pewna, że gdybym nie zaopiekowała się Madi to byłaby zagubiona i nie wiedziałaby co ma ze sobą zrobić. Moje rozmyślania, gdy przytulałam moje przybrane dziecko, dobiegły końca, kiedy na statku rozległ się głos alarmu.

- Uszkodzona część! Uszkodzona część! - Powtarzał lektor systemu, a wszyscy zaczęli panikować i szybko wybudzać Raven.

Pani mechanik od razu po otworzeniu oczu pobiegła do sterowni i wpisała jakiś kod na klawiaturze. Wyświetlił się obraz całego okrętu kosmicznego. Zaczęła wklepywać coś w system, a w jednym momencie jej wyraz twarzy zmienił się w grymas.

- Anuluję proces wybudzania, musimy lądować, poziom tlenu tutaj spada, a ja nie zdążę tego naprawić zanim wszyscy się nie udusimy, zapinajcie pasy! - Krzyczała i uruchomiła procedurę startową.

- Ale Raven - wykrzykneliśmy w tym samym momencie z Bellamym - To co widzisz to nie jest ziemia! Nie wiemy jakie warunki tam panują!

Gdy to usłyszała najwyraźniej w świecie ją zatkało, po prostu siedziała cicho nic nie mówiąc. Ale nie zakończyła procedury startowej.

- Wszystko wytłumaczycie mi później, a teraz zapinać pasy, bo za chwilę lądujemy - Powiedziała po sekundzie, a wszyscy jej posłuchali jak byłaby władcą.

*Poprawione

Nowa Planeta || BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz