19. Sam Sobie Zawiniłeś

83 5 0
                                    

- Naprawdę to zrobił?

- No tak - zaśmiałam się cicho, wygodniej układając i szczelniej okrywając kołdrą.

- Wyobraziłam sobie tę scenę, niczym z filmu.

- Wiesz... Dziękuję, że praktycznie wyrzuciłaś mnie wtedy ze swojego samochodu, tylko po to, bym poszła z nim w końcu porozmawiać - parsknęłam.

- Nie masz za co. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa i że się z nim pogodziłaś - urwała na chwilę, podczas czego lekko się uśmiechnęłam - Tylko proszę Cię o jedną rzecz... Nie zakochaj się w nim.

- C-czemu? - wyjąkałam dziwnie, nie wiedząc, z jakiego powodu postanowiła to powiedzieć.

Nie miałam zamiaru tego robić. Jake jest tylko moim kolegą, tylko i wyłącznie kolegą. Zakochanie się w nim było by złe. 
- Dobrze wiesz, jak traktował wcześniej dziewczyny - westchnęła - Zabawił się i szedł do kolejnej, tylko, że one zazwyczaj są na to chętne i nie mają nic przeciwko temu. Nadal to robi.

- Skąd możesz to wiedzieć?- To Jake. Spotkałam się z nim wystarczającą ilość razy, by to po prostu wiedzieć – urwała. 

- Nie mam zamiaru się w nim zakochiwać – zapewniłam ją. 
W odpowiedzi usłyszałam ziew, na co się lekko zaśmiałam.
- Pójdę już spać, jestem strasznie zmęczona leżeniem cały dzień, dobranoc – powiedziała.
- Dobranoc, zdrowiej – i rozłączyłam się. 
Odłożyłam telefon, uprzednio wyłączając budzik. Jutro sobota, więc nareszcie się wyśpię. Przewróciłam się na prawy bok i zaczęłam wpatrywać w okno. Zanim zasnęłam przez moją głowę przeszły niemal wszystkie wspomnienia związane z Jake’iem. Zaczynając od tych najgorszych, kończąc na najlepszych, a dokładniej sytuacji na dachu. To było naprawdę miłe z jego strony. Nie musiał mnie tam zabierać, a jednak to zrobił. 

- Dlaczego? – uśmiechnął się szeroko.
- No... bo… - zaczęłam jąkając się.
Z jednej strony chciałabym mieć możliwość oglądnięcia tego. Wtedy wiedziałabym przynajmniej co się tam działo, jak się zachowywałam, jak on się zachowywał. A tak to nic, pustka. 
- Bo nie – dokończyłam, co wywołało u chłopaka śmiech. 
- A tak szczerze? No dawaj, przecież możesz mi powiedzieć. Nie wyśmieje Cię i obiecuję, że nie skomentuje tego jakoś głupio. 
Założyłam ręce na klatce piersiowej i oparłam tyłkiem o murek. Nie, nie powiem mu. 
- Nie chcę – odpowiedziałam z nadzieją, że ta odpowiedź wystarczy by skończyć ten temat. 
- Jakoś nie chcę mi się wierzyć – głupkowaty uśmiech wstąpił na jego twarz. 
- Niby dlaczego? – prychnęłam. 
Zbliżył się do mnie o krok, zabierając tym samym jedyną drogę ucieczki dla mnie. Oparł ramiona po obu stronach talii, a ja teraz przyznaję, że obleciał mnie strach. Stresuję się, kiedy on jest tak blisko. Boję się jego ruchu i denerwuje mnie moje przyśpieszone serce. 
- Nie zrobiłbym niczego wbrew Twojej woli, wiesz to, prawda? 
Nie mogłam się powstrzymać, więc po prostu musiałam unieść wysoki brwi i spojrzeć na niego z miną „och, doprawdy?”. On to naprawdę powiedział? 
Parsknęłam śmiechem, patrząc na niego. Zrozumiał o co mi chodzi, przez co wywrócił oczami. 
- To przeszłość – oznajmił krótko. 
- Sam sobie zawiniłeś – odpyskowałam, po czym ułożyłam obie dłonie na jego klatce piersiowej i odepchnęłam go od siebie. 
- Dlaczego nie możesz po prostu zapomnieć? 
Proszę, niech nie zaczyna, niech mnie nie denerwuje. 
Wstałam z murka i odeszłam kawałek w stronę wyjścia, jednak nie zamierzałam wychodzić. 
- Bo dla Ciebie to była tylko kolejna, głupia dziewczyna, którą wykorzystałeś, a ja poczułam się wtedy naprawdę oszukana i wykorzystana – zaczęłam, postanawiając wyrzucić z siebie wszystko, co dręczy mnie w relacji z nim – Kiedy mi pomogłeś w parku albo bajerowałeś w magazynie, czy nawet gdy przyszedłeś zaprosić  na tą głupią imprezę, zaczynałam wierzyć, że może wyjść z tego całkiem fajna relacja – zaśmiałam się sarkastycznie – Nie chodziło mi o bycie parą, tylko po prostu znajomymi. Byłam wtedy nowa tutaj, nadal jestem – dodałam między zdaniami – Ale miałam nadzieję, że dzięki Tobie będę mogła się tutaj bardziej zaklimatyzować, poznać więcej ludzi i zapomnieć całkiem o popieprzonej przyszłości, a nawet o tych głupich sms’ach, które czasem dostaję. Chciałam tu zacząć od nowa, myślałam, że wszyscy są tacy jak Kendall, Sam, Chris czy Jason – mili, pomocni i w ogóle, ale wtedy pojawiłeś się ty! I zamieniłeś pół wakacji z mojego szczęścia na codzienną złość do ciebie i do siebie, zamyślając o tym jak mogłam być tak głupia – wzięłam głęboki oddech, a kiedy miałam mówić dalej chłopak mi przerwał.
- Jakiej przeszłości? Jakich sms’ach? – spojrzał na mnie wyraźnie zdezorientowany. 
Mentalnie uderzyłam się w twarz. Zdecydowanie w tym momencie mogę potwierdzić, że faktycznie jestem głupia, bardzo. Dlaczego nie potrafię panować nad tym co mówię? Cholera! 
Nie odpowiadałam, a on nadal patrzył na mnie wyczekująco. Uniósł jedną brew, jakby mówiąc „więc?”. Pokręciłam jedynie przecząco głową. Znowu pod mnie podszedł, zachowując krok odległości pomiędzy nami.
- Co jest?
- Nic, przeszłość to przeszłość, nie zamierzam jej wspominać – powiedziałam być może trochę zbyt chamsko. 
I och, dopiero teraz dotarło do mnie, co tak faktycznie powiedziałam. Niby nie zmierzam wspominać swojej przeszłości, a jednak ciągle przywołuję przy nim temat naszej nocy.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę drzwi. Mocno za nie szarpnęłam i wybiegłam zanim te zdążyły się zamknąć. Biegłam po schodach na dół, nieustannie słysząc za sobą dźwięk kroków stawianych przez Jake’a. Wpadłam na drzwi, prowadzące do wyjścia z bloku. Chwilę później ponownie znajdowałam się na świeżym powietrzu. Nie zdążyłam nić powiedzieć, nijak zareagować, ponieważ para silnych ramion objęła całe moje ciało. 
- Przepraszam – szepnął, jednak na tyle bym usłyszała – Nie powinienem był pytać. 

Love Me AnywayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz